Reklama

Osman Chavez: – Nie wiedziałem, że kibice z nas szydzą. Po prostu podziękowałem im za doping

redakcja

Autor:redakcja

23 listopada 2012, 18:05 • 7 min czytania 0 komentarzy

– Powiedziałem, że ciężko się człowiekowi podnieść, jeśli czuje, że trener na niego nie liczy. Po przegranym meczu z Polonią cała wina spadła na mnie. Wiem, że zawiodłem, ale trener, zamiast mnie dobijać, chyba powinien pomóc mi się podnieść, tak? Widziałem, że nie traktuje mnie w ten sam sposób, że mnie „odsunął” od drużyny. Nie odzywał się do mnie ani słowem, nie zapytał, co się ze mną dzieje. A chyba powinienem w takim momencie czuć, że niezależnie od błędów, jestem ważną częścią drużyny – opowiada Osman Chavez w rozmowie z Weszło.
Kiedy rozmawialiśmy ponad dwa lata temu, byłeś zaskoczony, że zdziwił mnie twój przyjazd akurat do Polski. Dziś, po ostatnich kilku miesiącach, chyba rozumiesz, dlaczego zadawałem ci właśnie takie pytania.
Może i tak, ale już wtedy ci tłumaczyłem, że miałem kilka propozycji z innych krajów, ale zawsze kieruje się religią. Scenariusz mojego życia napisał Bóg i gdyby chciał, abym trafił do Celtiku, to dziś bym tam grał. Niektórym pewnie trudno to zrozumieć, ale nie jest przypadkiem, że gram w Wiśle. To wszystko od początku było zaplanowane przez Boga.

Osman Chavez: – Nie wiedziałem, że kibice z nas szydzą. Po prostu podziękowałem im za doping

Takim podejściem możesz tłumaczyć każde niepowodzenie i przede wszystkim w sporcie może ci zabraknąć motywacji.
Przeciwnie! Właśnie dzięki temu, że Bóg wybrał takie życie akurat dla mnie, muszę mu się starać odwdzięczyć. Mam tu sporo pracy do wykonania, nie tylko na boisku. Dla niektórych mogę być wzorem więc powinienem pokazywać, że zawsze jest światełko w tunelu, nawet mimo największych niepowodzeń.

Światełkiem w tunelu jesteś też dla swoich młodszych kolegów z reprezentacji, którzy jak dowiedzieli się, że przyjechałeś ich odwiedzić w Austrii, to prawie się pozabijali przy oknie, żeby zobaczyć, jakim jeździsz samochodem.
Bo myślą, że skoro na co dzień gram w Europie, to jeżdżę nie wiadomo jakim samochodem, a w garażu mam trzy kolejne i w ogóle mieszkam w pałacu. Ale to nie zazdrość, bardziej ciekawość. Zresztą pewnie ich zaskoczyłem, bo nie lubię obnosić się z majątkiem. Pieniądze wolę odkładać, a poza tym jak czuliby się moi znajomi z Hondurasu, gdybym chodził przy nich w najdroższych ubraniach? Nie odpowiada mi taka ekstrawagancja. Wolę, żeby mnie podziwiali, jaką jestem osobą, niż skupiali się na moim majątku.

Możliwe, że wkrótce zostanie on znacząco powiększony. Od dłuższego czasu sporo mówi się o zainteresowaniu chińskich klubów twoją osobą.
Pieniądze nigdy mną nie kierowały. Nie wykluczam żadnego transferu, ale wszystko zostawiam w rękach Boga. W Krakowie jestem szczęśliwy i nie chciałbym przenosić się do miejsca, w którym nie mógłbym się realizować poza boiskiem. Głoszenie słowa Bożego i chodzenie na msze jest dla mnie najważniejsze. Planuję też założyć chrześcijańskie radio w Polsce… W każdej chwili może wystartować.

Jedno katolickie radio już w naszym kraju funkcjonuje. I uwierz – akurat nimi pieniądze kierująâ€¦
Ja wolę tłumaczyć ludziom, jak się podnosić z trudnych sytuacji.

Reklama

Dobra, skupmy się na piłce. Jaki to dla ciebie okres te ostatnie trzydzieści miesięcy?
Wiele wzlotów i upadków… Pierwszy rok byłâ€¦ Wow, cudowny! I to mimo że na początku wszyscy nazywali mnie agresywnym po tym, jak w debiucie ostro sfaulowałem jednego z przeciwników. Dopiero zacząłem pracować na swoje nazwisko, a od razu musiałem pauzować przez trzy mecze. Na szczęście trener Maaskant wciąż mi ufał, zdobyliśmy mistrzostwo, potem były nieudane eliminacje do Ligi Mistrzów, ale w Lidze Europy reprezentowaliśmy Polskę w bardzo godny sposób.

Wtedy prowadził was Kazimierz Moskal, którego zwolnienie wielu uznaje za początek równi pochyłej Wisły.
Możliwe. Ja jestem tylko piłkarzem i nie mogę się wtrącać do takich spraw, ale zarówno Maaskant, jak i Kaziu wykonywali dobrą pracę i być może za szybko odeszli.

Maaskant zakochał się w sobie z wzajemnością. Właścicielowi nie odpowiadała jego arogancja. Np. na konferencji po derbach z Cracovią kompletnie zbagatelizował porażkę, traktując ją jako po prostu jeden mecz więcej.
Zależy, jak interpretować takie słowa. Może nie chciał okazywać swojej niepewności i wolał postawić na przekaz: „OK, przegraliśmy, ale to nie znaczy, że umarliśmy”. Jeśli trener w takiej sytuacji zaczyna płakać, to jak go będą traktować piłkarze? Sam podchodzę do futbolu na zasadzie – jeśli jesteś w świetnej formie, nie uważaj się za najlepszego, a kiedy w kiepskiej – za najgorszego. Mnie też momentami było ciężko, ale nie zniechęcałem się, bo przecież nie będę wiecznie grał w pierwszym składzie.

Tak jak wspomniałeś – twój pierwszy sezon w Wiśle był świetny. Co chwilę wybierano cię do jedenastki kolejki. A drugi? Dramat i masa błędów.
Dlatego ci mówię – nie wszyscy są Cristiano Ronaldo, żeby zaliczać tylko udane występy. Popatrz na Pepe – świetny piłkarz, a co jakiś czas ludzie pytają, co mu strzeliło do głowy, że się tak zachował. Najważniejsze, by znaleźć tę równowagę mentalną i zrozumieć, że błędy się zdarzają. Jesteśmy tylko ludźmi.

Oczywiście, ale między tymi dwoma sezonami w twoim wykonaniu była przepaść.
Nie wiem… Może zmęczenie, kontuzje? Może to mnie wyhamowało? A może bardziej odpowiada mi występowanie w trzech rozgrywkach na raz, by utrzymać rytm meczowy? Czasem dziwi mnie, że tak dużo mówi się o jednostkach. Nie powinno się wskazywać jednego czy dwóch winnych, tylko mówić o wszystkich. Jestem świadomy, że popełniałem sporo błędów, ale tylko z nich można się uczyć. Bez błędów nie ma bramek. Ktoś się musi zawsze pomylić. Albo napastnik, że odpuścił krycie, albo pomocnik, który nie trafił ze wślizgiem, albo obrońca, albo bramkarz.

Reklama

Hondurascy dziennikarze twierdzą, że selekcjoner nie powinien wysyłać ci powołań na wszystkie sparingi, bo długie i męczące podróże mogą ci zaszkodzić w klubie i negatywnie wpłynąć na formę.
Niee, to bzdura. Przecież nie po raz pierwszy latam do Ameryki tam i z powrotem. Najważniejsze, żebym w ogóle grał. To działa w obie strony – jeśli nie będę występował w klubie, to nie dostanę kolejnych powołań. Jeżeli odrzucę powołanie – tak samo. Ludzie szukają powodów mojej kiepskiej formy, a moim zdaniem spory wpływ ma na nią zaufanie od trenera.

Mówiłeś o tym w jednym z wywiadów w lokalnej prasie. Chyba jako jedyny zawodnik tak otwarcie skrytykowałeś Michała Probierza.
Po prostu powiedziałem, że ciężko się człowiekowi podnieść, jeśli czuje, że trener na niego nie liczy. Po przegranym meczu z Polonią cała wina spadła na mnie. Wiem, że zawiodłem, ale trener, zamiast mnie dobijać, chyba powinien pomóc mi się podnieść, tak? Widziałem, że nie traktuje mnie w ten sam sposób, że mnie „odsunął” od drużyny. Przez dłuższy czas nie odzywał się do mnie ani słowem, nie zapytał, co się ze mną dzieje. A chyba powinienem w takim momencie czuć, że niezależnie od błędów, jestem ważną częścią drużyny. Szanuję trenera Probierza, bo naprawdę świetnie zna się na piłce, ale jego podejścia nie da się porównać z Maaskantem ani Kaziem. Oni nie wymazali mnie ze swojej mapy, kiedy byłem w kiepskiej formie.

Probierz uchodzi za trenera, który dobrze sobie radzi z rozbitymi drużynami. Z Wisłą mu się jednak nie powiodło…
A nie masz wrażenia, że w dzisiejszym futbolu najlepiej sprawdzają się trenerzy, którzy mają ojcowskie podejście?

Może i tak, ale czasem trzeba umieć wstrząsnąć drużyną, a błagam – nie wierzę, że Kulawik jest do tego zdolny.
On jest bardzo spokojny i stawia na prosty przekaz. Wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby się podnieść, także dzięki trenerowi Kulawikowi. Teraz ważne, żebyśmy wszyscy byli zjednoczeni. Piłkarze, sztab, kibice…

Fajnie, że wywołałeś ten temat, bo planowałem cię zapytać, dlaczego jako jedyny pomachałeś ostatnio do kibiców, dziękując za doping.
A dlaczego miałem tego nie robić?

A wiesz, co się działo na trybunach?
Co? Kibice śpiewali przez cały mecz.

Jedna wielka szydera z waszej drużyny, a przede wszystkim z Daniela Sikorskiego. Nie krytyka – szydera.
Poważnie?

Poważnie. Rzadko się zdarza coś takiego.
Ale te wszystkie przyśpiewki leciały w takim samym rytmie jak zwykle, więc wydawało mi się, że normalnie nam kibicują. Dziwiło mnie trochę tylko to „ole”, gdy podawaliśmy sobie piłkę w obronie. Ale i tak mam olbrzymi szacunek dla tych kibiców, przede wszystkim ze względu na lojalność. Jedziemy do Odense, do Liege, a z nami setki lub tysięce fanów. Naprawdę, podziwiam ich i mam nadzieję, że od najbliższego meczu wrócą na naszą stronę, bo ten klub zasługuje, by być na szczycie.

Gadanie. Popatrz, w jakiej formie jesteście. Genkow, Melikson, Pareiko, nie licząc ostatniego meczu… Wszyscy. Zwykły ligowy średniak ze wskazaniem na dolną część tabeli.
Dlatego powinniśmy się wszyscy zjednoczyć, bo nigdy nie potrzebowaliśmy dopingu kibiców tak bardzo jak teraz. Słowo „unión” jest w sporcie najważniejsze. Jesteśmy jak statek, którego prąd morski zaprowadził do niewłaściwego portu. Ale już z niego wypłynęliśmy.

Ale wasz poziom jest nieporównywalnie niższy niż wcześniej.
Nie zgadzam się. Takie rzeczy się zdarzają. Przecież interesujesz się tą ligą i widzisz, że w zeszłym sezonie Ruch był praktycznie nie do pokonania, a teraz spisuje się zdecydowanie gorzej. Kto powiedział, że z nami nie może być podobnie? Wierzę, że mimo tak dużej straty na wiosnę się podniesiemy, bo wciąż mamy olbrzymią jakość. W Hondurasie mawiamy, że koń, który jako pierwszy wychodzi na prowadzenie, nigdy nie wygrywa. Wspomnisz moje słowa po zakończeniu sezonu.

Rozmawiał Ć

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
1
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Komentarze

0 komentarzy

Loading...