Reklama

Maxi Lopez – tylnymi drzwiami z powrotem na szczyt

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2012, 20:29 • 3 min czytania 0 komentarzy

Mógł wybrać Lazio, lecz ostatecznie zagrał Rzymianom na nosie i ku zdziwieniu wszystkich zdecydował się na malutki klubik z Sycylii. Do Catanii miał trafić tylko na momencik, aby w ogóle przypomnieć o swoim istnieniu. Potem, praktycznie w pojedynkę utrzymał Słonie w Serie A. Mało tego. Swoimi bramkami przypieczętował najlepszy sezon w historii klubu. Teraz, po prawie sześciu latach spaceru na granicy marginesu, po Maxi Lopeza znów sięgnął topowy klub. Argentyńczyk, przynajmniej do końca sezonu, trafił w szeregi mistrza Włoch – AC Milanu.
Kibice mają prawo być nieco rozczarowani. Oczekiwali wielkiego transferowego boom, zapowiadanego już od kilku tygodni. Na San Siro trafić miał przecież piłkarz światowego formatu, Carlos Tevez. Nawet sam Apacz, który przecież chorobliwie tęskni za ojczyzną, wyrażał wielką chęć dołączenia do mediolańskiego teamu niepokornych, jednak na drodze stanęły finanse. Wyścig po podpis wychowanka Boca Juniors już wcześniej odpuścili Massimo Moratti z Interu, a nawet mocarni szejkowie sterujący galaktycznym tworem Paris Saint-Germain. Ostatecznie skapitulował także i Milan. Maxi Lopez to w pewnym sensie nagroda pocieszenia, chociaż ci obdarzeni lepszą pamięcią, a niekoniecznie śledzący Serie A, pamiętają, że chłopak ten w żadnym wypadku nie urwał się z księżyca.

Maxi Lopez – tylnymi drzwiami z powrotem na szczyt

Image and video hosting by TinyPic

Było to spotkanie na szczycie Ligi Mistrzów, sezon 2004/05. Barcelona podejmowała na własnym boisku piłkarzy Chelsea. Skalę zamierzchłości tego wydarzenia niech przybliży nam fakt, iż w podstawowej jedenastce ekipy z Katalonii wybiegł wówczas Demetrio Albertini, a Josep Guardiola, jeszcze jako piłkarz, nabijał petrodolary kopiąc w arabskim Al-Ahli. Gospodarze byli pod ścianą po tym, jak swojaka zaliczył Juliano Belletti. Wówczas Frank Rijkaard dał szansę nieznanemu, świeżo odkrytemu talentowi. Był to właśnie Maxi Lopez, który debiutując w Champions League, przy obecności prawie stutysięcznej publiczności, wziął na siebie ciężar pokonania sterowanego przez Jose Mourinho londyńskiego buldożera. Najpierw zdobył piękną bramkę, a później jeszcze asystował przy trafieniu Samuela Eto’o. Na czołówkach hiszpańskich dzienników znalazł się jednak tylko ten jeden, jedyny raz.

Image and video hosting by TinyPic

Do Europy mógł trafić jednak już znacznie wcześniej. I to bezpośrednio na Półwysep Apeniński, tylko, że trochę bardziej na południe. Już jako osiemnastolatka, spośród tysięcy nieźle zapowiadających się Argentyńczyków, wyłowiła go bowiem Reggina. Na transfer szykowano 4 miliony euro, które na konto River Plate miały zostać przelane w dwóch ratach. Ostatecznie jednak temat rozszedł się po kościach. Rok później sprowadzić go próbowali w Juventusie, a dwa lata później w… Milanie. Dopiero potem na horyzoncie pojawiła się Barca, której ostatecznie udało się go skusić. I to za całe 6,5 miliona euro. – Milan zawsze był klubem moich marzeń. Już jako dziecko wstawałem wcześnie rano, po to, aby oglądać mecze Rossonerich – mówił po niedzielnym spotkaniu z Cagliari, które, choć nie podpisał jeszcze kontraktu, oglądał z wysokości ławki rezerwowych Milanu.

Reklama

Z Catanii miał okazję wyemigrować już minionego lata, kiedy zgłosiło się po niego wiele czołowych firm. W zasadzie to plotki transferowe wokół jego osoby krążyły odkąd tylko samolot, którym leciał, zetknął się z sycylijską ziemią. On jednak postanowił nigdzie się nie ruszać. Pragnął spłacić dług wobec Rossoazzurrich i ich kibiców, którzy obdarzyli go niebywałą sympatią. Swoje tam już odpracował i może odejść z czystym sumieniem.

Po wyjeździe z Barcelony zwiedził pół świata. Grał na Majorce, w Moskwie oraz brazylijskim Grêmio. Na rok zahaczył w prowincjonalnej Catanii i teraz znów wraca na szczyt. Może i trochę pobłądził, ale jest to wciąż zawodnik w sile wieku. Po siedmiu latach, bogatszy o nowe doświadczenia, po raz drugi dostaję od życia gwiazdkę z nieba. Łatwo miał jednak nie będzie, bo w Milanie czeka go na niego prawdziwie przytłaczająca konkurencja. Teraz albo nigdy.

PIOTR BORKOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIĘŁ»NE!

wlochy@weszlo.pl
hiszpania@weszlo.pl
anglia@weszlo.pl
niemcy@weszlo.pl

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
2
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...