Reklama

Krzysztof Bąk: – Musimy mieć świadomość tego, co jest przed nami, ale nie wolno nam załamywać rąk…

redakcja

Autor:redakcja

26 marca 2012, 15:59 • 10 min czytania 0 komentarzy

– Jeśli byśmy zaczęli myśleć o spadku, to byłby pierwszy krok do tego, żeby przestać wychodzić na boisko. Na każdy mecz wychodzimy z wiarą i przekonaniem, że zrobimy wszystko, by wygrać i musimy wygrać. Na razie nie wygrywamy – to fakt. To jest naszą bolączką, ale jeśli zaczniemy się poddawać, to będzie pierwszy symptom do tego, żeby nas pogrzebać – tłumaczy w rozmowie z Weszło Krzysztof Bąk, zawodnik dramatycznie spisującej się Lechii Gdańsk, której widmo spadku z ekstraklasy coraz głębiej zagląda w oczy.
– Co się z wami dzieje? Dlaczego tak fatalnie gracie?
– To jest właśnie pytanie, które sami sobie zadajemy, bo staramy się coś zmienić, ale wciąż nasza gra pozostawia wiele do życzenia.

Krzysztof Bąk: – Musimy mieć świadomość tego, co jest przed nami, ale nie wolno nam załamywać rąk…

– Znaleźliście odpowiedź? Wiecie jakie są powody waszej słabej postawy?
– No właśnie nie. Staramy się jakoś ze sobą rozmawiać w szatni, reagować na to co robimy źle, podpowiadać sobie, wyciągać wnioski z tego co jest nie tak, ale na razie, to nie daje takiego rezultatu, żebyśmy zaskoczyli. Nie możemy wygrać, a myślę, że to jest podstawa. Jakbyśmy wygrali, to ten balon by pękł i w końcu drużyna – jako całość – by się odblokowała, bo tego zwycięstwa właśnie nam brakuje. Nie wygraliśmy od ośmiu kolejek i to w jakiś sposób rzutuje na całą naszą postawę w tej rundzie.

– Uważa pan, że to jest bardziej problem psychiczny niż czysto piłkarski, typu, że jesteście za słabo przygotowani, albo źle poustawiani?
– Prędzej to jest właśnie tak, że to jest w głowie, niż to, że jesteśmy źle przygotowani. Przecież rok temu graliśmy na dużo lepszym poziomie, graliśmy o wiele lepsze mecze, a ten skład się diametralnie nie zmienił od tamtego czasu. Nadal gra większość tych zawodników, co wtedy i cały czas oni decydują o obliczu tego zespołu, więc na pewno nie jest to kwestia tego, że odstajemy od innych pod względem personalnym. Bo – tak jak mówię – potrafiliśmy grać niemalże tym samym składem dużo lepiej i wygrywaliśmy mecze.

– To w takim razie wina leży po stronie trenera, skoro zamiast się rozwijać, stoicie w miejscu, a nawet gracie coraz gorzej?
– Uważam, że to jest kwestia tego, żeby jednak się przełamać i do tego nam potrzeba zwycięstwa. No, ale na razie… Byliśmy już blisko, ale nadal jesteśmy daleko od tego, żeby zdobyć trzy punkty. To dałoby nam wiatr w żagle. Ale niestety to się nie udaje i – tak jak pan powiedział – stoimy w miejscu, a inni się rozwijają, więc idziemy w pewien sposób do tyłu.

– Mówi pan, że trzeba się przełamać, ale wasza sytuacja też nie wynika z niczego. Przecież nie wygraliście od listopada zeszłego roku, więc to nie kwestia jakiegoś przypadku, tylko miało to jakieś przyczyny. Nie można chyba wszystkiego zwalać na to, że brakuje wam szczęścia?
– Nie no, broń Boże, nie powiedziałem przecież, że to brak szczęścia, bo szczęścia może brakować w jednym czy dwóch meczach, a my nie wygraliśmy od ośmiu kolejek. Czym to jest spowodowane? Szczerze mówiąc: dokładnie, to wszyscy myślą nad tym już jakiś czas, każdy chce wygrywać, każdy chce być wyżej w tabeli i mieć ten spokój, ale na razie myślimy… Rozmawiamy w drużynie między sobą, starsi i doświadczeni zawodnicy też starają się bardzo pomóc, ale jest gdzieś problem, który na razie nam nie pozwala się przełamać. Ogólnie kwestia jest tego, że się zablokowaliśmy i nie można wygrać. To jest ten problem i uważam, że jeśli wygralibyśmy któryś z tych meczów, kiedy byliśmy blisko, to drużyna prezentowałaby się zupełnie inaczej. Jakby ten ciężar już troszeczkę spadł i te oczekiwania w stosunku do nas, które sami sobie w pewien sposób stworzyliśmy, fajną grą w tamtym sezonie.

Reklama

– Mówi pan, że musicie wygrać i się przełamiecie, ale jaki w takim razie macie pomysł na to, żeby odnieść zwycięstwo? Samo się to przecież nie stanie? Chyba coś musicie zmienić w tej drużynie, żeby zmieniła się wasza gra?
– Na to składa się wiele czynników. Ale myślę, że od tego jest trener i to on będzie wyciągał wnioski i ewentualne konsekwencje w stosunku do zespołu, czy poszczególnych zawodników. Ja – tak jak każdy zawodnik – staram się jak mogę i to nie jest moja rola, żeby oceniać co tu jest źle, a co jest dobrze i się wypowiadać na ten temat. Nie jestem tutaj od wyrażania takich opinii, chociaż wiem, że nasza gra i postawa na boisku jest bardzo słaba i wiem, że dużo trzeba poprawić w tym temacie. Tego nie można na pewno negować i nie można tego unikać, jeśli chodzi o odpowiedzialność. A powtórzę raz jeszcze, że według mnie, to jest bardziej problem od strony psychicznej.

– Szczerze mówiąc, to tego nie rozumiem. Gdańsk to piękne miasto nad morzem, świetne miejsce do życia, macie ładny stadion, wielu kibiców, a i z wypłatami chyba nie ma problemu. Wydaje mi się, że w takich warunkach, to nic tylko grać…
– To tak się tylko mówi. To jest łatwo powiedzieć, jak sobie rozmawiamy, ale przecież jakbyśmy byli przekonani i wiedzielibyśmy co tu jest źle i co trzeba zrobić, żeby było lepiej, no to już byśmy to dawno zrobili. Niestety – gdzieś, czegoś cały czas brakuje i nie wiem, może to jest problem jakoś bardziej złożony, który tak, a nie inaczej na nas wpływa. Na razie jednak nie wiem, cały czas pracujemy, cały czas się zastanawiamy, cały czas wałkujemy różnego rodzaju rozwiązania i bierzemy pod uwagę różnego rodzaju problemy, które tutaj mogą być głównymi. Zwycięstwa jednak jak nie było, tak nie ma.

– Ostatnio głośnym echem odbiły się wasze zajęcia z panią psycholog, kiedy szyliście pacynki z podobiznami kolegów, ale to chyba nie jest dobra droga, bo niewiele pomogło?
– Akurat praca pani psycholog u nas w drużynie nie zaczęła się jakoś miesiąc czy dwa miesiące temu, tylko ona jest włączona do sztabu już od bardzo dawna. To nie jest tak, że nagle ktoś pomyślał, że nam trzeba psychologa, bo to była jeszcze decyzja Tomasza Kafarskiego. Jednemu to pomoże, a drugiemu nie pomoże. To zależy od człowieka. Jeden potrzebuje takich rzeczy, a drugi nie potrzebuje i w tym temacie trzeba podejść do wszystkiego indywidualnie. Nie doszukiwałbym się przyczyn w tym, że dwóch zawodników poszło i to im pomogło, a trzech poszło i im nie pomogło. U nas problem jest ogólny, całej drużyny, a nie poszczególnych jednostek.

– Nie jesteście odpowiednio ze sobą zgrani, czy może nie stanowicie takiego kolektywu, gdzie jeden walczy za drugiego?
– Wychodzimy na boisko zawsze i jeden za drugiego walczy, jeden za drugiego się stara. Jeszcze się nie zdarzyło – przynajmniej nie wiem, nie słyszałem nic takiego – żeby ktoś ewidentnie odpuścił, bo zauważył, że kolega nie poszedł za niego, więc uznał, iż też nie pomoże koledze. Nie ma czegoś takiego, bo my wszyscy ciągniemy ten wózek… Staramy się ciągnąć w jedną stronę i staramy się, żeby Lechia była wyżej niż jest. No niestety, inne drużyny też to robią i na razie robią to – jak widać po wynikach – trochę lepiej od nas. A przynajmniej bardziej skutecznie.

– Jakby właśnie popatrzeć na wasz terminarz, to wygląda to nie najlepiej, bo gracie jeszcze z Zagłębiem i Bełchatowem, które też jeszcze walczą o utrzymanie, a ostatnio prezentują się lepiej od was, a do tego prawie same zespoły z czołówki: Legia, Lech, Śląsk, Ruch…
– Patrząc na terminarz to tak, to nie ma co mówić, nie mamy łatwych meczów. Jednak każdy gra z tymi zespołami prędzej czy później i wszyscy wychodzą z tego samego punktu startowego, a my akurat mamy tak, a nie inaczej. Ale może to i lepiej: jak spaść, to z wysokiego konia, a jak się przełamać, to najlepiej z tymi z góry tabeli.

– Pewnie i najlepiej, ale chyba też najtrudniej?
– Ale w tamtym sezonie i w tamtej rundzie też wielokrotnie byliśmy spisywani na straty przed meczem. Między innymi z Wisłą, gdzie pojechaliśmy do Krakowa i wszyscy nas od razu pogrzebali, a wygraliśmy tam. Z Lechem też zrobiliśmy punkt, więc uważam, że jeżeli chodzi o sam terminarz, to trzeba podchodzić do tego spokojnie, bo nasza liga akurat tak się teraz poukładała, że nie ma takich stuprocentowych faworytów. Bełchatów ma tylko cztery punkty więcej od nas, a ostatnio zremisował na Legii, potrafił też zdobyć punkt z Wisłą, a przecież też dzieli ich przepaść od tych zespołów.

Reklama

– Tylko, że gra Bełchatowa wygląda wiele lepiej, a tymczasem wy – sam pan musi przyznać – gracie piach.
– Niektóre mecze można tak określać. Fakt, przegraliśmy teraz z Podbeskidziem, ale ta pierwsza połowa (jeśli chodzi o samą grę, operowanie piłką itd.) nie była jakaś dramatyczna i tutaj się akurat nie mogę zgodzić. Wynik był jaki był i przegraliśmy i nie mam wiele na naszą obronę, ale z Koroną już był typowy mecz walki na noże i nie można było grać finezyjnie. Musimy mieć świadomość tego, co jest przed nami, ale nie wolno nam od razu załamać rąk, bo jest jeszcze sporo punktów do podniesienia z boiska. Musimy się sami wspierać, bo przecież wszyscy chcą tu zostać, wszyscy chcą, żeby Lechia grała w ekstraklasie i zrobimy wszystko, żeby to tak w następnym sezonie wyglądało.

– Trzeba jednak też brać pod uwagę taką opcję, że spadniecie? To byłby dramat dla kibiców i klubu, który jeszcze niedawno miał podobno mocarstwowe aspiracje.
– Jeśli byśmy zaczęli myśleć o spadku, to byłby pierwszy krok do tego, żeby przestać wychodzić na boisko. Na każdy mecz wychodzimy z wiarą i przekonaniem, że zrobimy wszystko, by wygrać i musimy wygrać. Na razie nie wygrywamy – to fakt. To jest naszą bolączką, ale jeśli zaczniemy się poddawać, to będzie pierwszy symptom do tego, żeby nas pogrzebać. Wierzymy cały czas, staramy się mobilizować i sami szukać rozwiązań. Trenerzy robią to ze swojej strony, ale my też często siedzimy w szatni i staramy się też wyciągać wnioski z tego co było źle.

– I jakie wyciągnęliście wnioski? Proszę podać chociaż jeden konkretny.
– O Jezus… Teraz… Na przykład, przed meczem z Koroną wiedzieliśmy, że aby o czymkolwiek myśleć w starciu z tym zespołem, to musimy postawić sprawę na ostrzu noża tak, jak oni to zawsze robią. Ł»e musimy na każdym metrze boiska biegać, zasuwać, walczyć i nie możemy odpuścić nawet w jednej sekundzie meczu, bo zostaniemy potem stłamszeni. I tak zrobiliśmy, postawiliśmy się i fakt, że nie udało nam się wygrać, ale Koronie też nie i byliśmy pierwszą drużyną, która ich w tej rundzie zatrzymała. Każdy mecz i każdy przeciwnik jest jednak inny i w jakiś sposób charakterystyczny. Nie można więc do każdego podchodzić tak samo i z takim samym nastawieniem i planem taktycznym. To już się zmieniło, kiedyś tak można było robić, a poza tym: nie jesteśmy Barceloną czy Realem Madryt, do którego wszyscy się muszą dostosowywać. To my musimy w dużej mierze patrzeć jak gra przeciwnik i się przed nim jakoś zabezpieczyć i pomyśleć co zrobić, żeby go jakoś „napocząć” i wykorzystać słabe punkty.

– Łukasz Surma powiedział niedawno, że on sam nie kupiłby biletu na mecz Lechii. Pan podziela jego zdanie czy jednak wolałby pan, żeby kibice przychodzili na stadion, mimo waszej słabej gry?
– Wiadomo, że nasza gra jest daleka od oczekiwań kibiców i nas samych. Staramy się żeby było lepiej, ale nie jest. Wiem, ale z drugiej strony, znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji i potrzebujemy wsparcia naszych kibiców, które w ostatnim czasie na pewno było. Nie możemy tutaj narzekać na to, że choćby przez chwilę tego wsparcia nie było, albo było zbyt słabe. Bez tego będzie jeszcze gorzej i ciężej. Osobiście chciałbym, żeby kibice przychodzili na mecze i nam pomagali. Ogólnie uważam, że jeśli się jest kibicem klubu, bo nie jest się kibicem piłkarzy czy trenerów, tylko klubu, to – wiadomo, że każda cierpliwość ma swoje granice – ale powinno się być z tym klubem od początku do końca. Na dobre, czy na złe. Liczymy na to, że w najbliższych kolejkach fani nam pomogą, a ze swojej strony możemy obiecać, że zrobimy wszystko, aby było dużo lepiej niż jest. Oni wielokrotnie byli naszym dwunastym zawodnikiem, który potrafił przechylić szalę zwycięstwa, bądź rozwoju meczu, na naszą korzyść i z nimi będzie nam na pewno dużo łatwiej niż bez nich.

Rozmawiał TOMASZ KWAŚNIAK

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

0 komentarzy

Loading...