Reklama

Kadencja pełna sukcesów. Tak trzeba pisać o Kieresiu

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

04 kwietnia 2022, 15:16 • 4 min czytania 9 komentarzy

Kamil Kiereś zrezygnował z prowadzenia Górnika Łęczna. Zostawmy póki co to, na ile to on zrezygnował, a na ile mógł być do tej rezygnacji zmuszony. Będziemy mieli dzisiaj w Weszłopolskich dyrektora sportowego klubu, Veljko Nikitovicia, toteż dokładnie go przemaglujemy i ewentualne wątpliwości wyłapiemy. Teraz przyjmujemy oficjalną wersję: to Kiereś zrezygnował. Jaka była jego kadencja?

Kadencja pełna sukcesów. Tak trzeba pisać o Kieresiu

Przede wszystkim – długa. Przynajmniej w naszych realiach. Kiereś pracował w Górniku od lipca 2019 roku i poprowadził zespół w 107 spotkaniach. Trener najbardziej kojarzony jest z pracy w GKS Bełchatów, a nawet tam nie dociągnął do setki w jednej kadencji.

Kiereś przychodził do drugoligowego klubu. Co więcej – Górnik nie spadł tam sezon wcześniej, tylko siedział już na banicji rok i nie potrafił się wygrzebać z trzeciego poziomu rozgrywek. W sezonie 18/19 łęcznianie zajęli dopiero 9. miejsce w tabeli, mając aż 12 punktów straty do awansu. Na ten marny wynik złożyło się… czterech trenerów: Rafał Wójcik, Sławomir Nazaruk, Franciszek Smuda i Marcin Broniszewski.

Kiereś wydawał się (słusznie) bardzo ciekawym kandydatem. To nie jest trener efektowny, który będzie brylował na konferencjach prasowych i rzucał anegdotami. Niemniej, to solidny rzemieślnik, broniący się pracą. Ponadto taki, który potrafi obracać się w futbolowej biedzie, bo czy GKS, czy Stomil, to przecież żadni potentaci finansowi.

Reklama

Zażarło. Górnik awansował pewnie. Co prawda w środku sezonu przyszedł kryzys – cztery porażki z rzędu – ale Górnik kończył sezon z czterema punktami przewagi nad drugim Widzewem. W porównaniu do poprzednich rozgrywek miał 17 punktów więcej.

Czy był to jednak zespół gotowy o ekstraklasowy bój? Absolutnie nie. Górnik wracał na pierwszą kolejkę zaplecza w składzie: Gostomski, Sasin, Midzierski, Baranowski, Leandro, Cierpka, Stromecki, Goliński, Krykun, Śpiączka, Wojciechowski. To nie jest skład, który budziłby respekt w pierwszej lidze, a co dopiero w Ekstraklasie (kiedy przecież wielu z tych zawodników się ostało). Górnik miał po prostu spokojnie utrzymać się na zapleczu, być średniakiem, okrzepnąć i zobaczyć, co dalej.

Ale nie – Górnik wbrew wszystkiemu szedł do przodu i zajął na finiszu szóste miejsce. Za plecami choćby Miedź, Widzew czy Korona, a więc drużyny z podobno większymi aspiracjami. Nawet mimo tej lokaty nikt nie wierzył w awans po barażach. No bo jak? Arka, ŁKS czy GKS Tychy miałyby odpuścić Ekstraklase na rzecz biednego Górnika? Niemożliwe.

Tymczasem Górnik najpierw orżnął GKS po karnych, a potem ŁKS. Wszystko na wyjazdach. To był szok.

Nikitović mówi przed startem sezonu: – Są zawodnicy na rynku polskim, którzy nie mają klubu – ja bym ich chętnie widział w Górniku Łęczna. Ale musimy stanąć w kolejce. Z numerem siedemnaście albo osiemnaście. Może ktoś tam ich poodrzuca, to wtedy zdecydują się na Górnik Łęczna. Może to śmieszne, ale z drugiej strony trochę smutnawe. Kurczę, chciałbym takiego Waleriana Gwilię u nas. Widziałbym go. Ale my nie jesteśmy w stanie niczym go zachęcić do gry u nas.

Siedemnaste-osiemnaste miejsce w kolejce. Innym zespołom Ekstraklasy zdarza się przyznać, że są piąte czy szóste po piłkarza, ale nikt nigdy nie usadowił się pod koniec drugiej dziesiątki. Przywołujemy te słowa dyrektora sportowego, by przypomnieć, w jakich warunkach Kiereś miał się bić o ligowy byt. Niesamowicie trudnych. Przed sezonem trzeba było brać odrzuty – setny raz odkurzać Drewniaka, wyciągać rękę do Gąski, Rymaniaka, posiłkować się Dziwnielem, który obiecującym piłkarzem był lata temu. Konkretne nazwisko miał właściwie tylko Gol, jednak to już piłkarz na finiszu kariery, nawet nie w trzech-czwartych.

Reklama

I początek, ba, początek – prawie cała runda wskazywała na tę katastrofę. Górnik do szesnastej kolejki wygrał tylko jeden mecz. Poza tym przegrywał i to wysoko, czwórkę wrzucała Pogoń, Lechia, nawet Warta. Można było się zastanawiać, czy Górnik nie będzie najgorszym beniaminkiem w XXI wieku.

Jednak klub zachowywał się godnie, nie chciał wpadać w pułapkę, w którą polskie kluby lubią wpadać. Nikitović mówił: – Kamil Kiereś udowodnił, że potrafi robić w Górniku Łęczna wyniki ponad stan naszych możliwości sportowych i finansowych. Szczególnie w poprzednim sezonie, jeszcze w I lidze. Jesteśmy tego świadomi, więc każda decyzja zwalniająca trenera Kieresia po słabszym starcie w Ekstraklasie, byłaby naszą nieprzemyślaną głupotą. To byłaby kara za coś, za co szkoleniowiec nie ponosi odpowiedzialności.

Ale Kiereś też nie stwierdzał, że nie da się i tyle, on dalej pracował z tą samą werwą i szukał rozwiązań. Zmieniał ustawienia, próbował piłkarzy na nieoczywistych dla nich pozycjach. W końcu zażarło: od 17. do 23. kolejki Górnik nie przegrał meczu! Pomógł terminarz, bo łęcznianie nie mierzyli się z potentatami, jednak wcześniej mógł lać go każdy.

Teraz widzimy, co się dzieje – przyszli lepsi rywale, to przyszły porażki. Niemniej Górnik osiągnął już to, czego właściwie nikt nie przewidywał. Jeśli Górnik spadnie, to spadnie z twarzą. Nie skompromitował się. Naprawdę: w tych warunkach to duża sztuka.

Dlatego tę kadencję Kieresia należy ocenić jednoznacznie pozytywnie. Dwa awanse z rzędu, a potem niespodziewanie poprawna gra w Ekstraklasie. Chcielibyśmy tego trenera zobaczyć w bardziej stabilnym projekcie i tego mu życzymy, ponieważ historią w Łęcznej na to zasłużył.

WIĘCEJ O GÓRNIKU:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Gruchała: Nie przyszedłem do Arki, żeby zarobić pieniądze

Jan Mazurek
3
Gruchała: Nie przyszedłem do Arki, żeby zarobić pieniądze
Hiszpania

Rewanż kibiców Barcelony. Odpalono petardy pod hotelem zawodników PSG [WIDEO]

Damian Popilowski
0
Rewanż kibiców Barcelony. Odpalono petardy pod hotelem zawodników PSG [WIDEO]

Ekstraklasa

Komentarze

9 komentarzy

Loading...