Reklama

W rodzinne strony w poszukiwaniu straconego czasu – Jesé w Las Palmas

Janusz Banasinski

Autor:Janusz Banasinski

31 stycznia 2017, 20:22 • 4 min czytania 1 komentarz

Santiago Bernabeu opuszczał jako najdrożej sprzedany wychowanek w historii klubu, a w PSG miał w końcu złapać ciągłość, na którą nie mógł liczyć w stolicy Hiszpanii. I choć w Paryżu może i nie był szykowany z miejsca do gry w pierwszym składzie, to jednak jego sprowadzenie miało stanowić realne wzmocnienie linii ataku. Bardzo szybko okazało się jednak, że Jesé na Parc des Princes przydatny będzie w równym stopniu co dziura w głowie, zaś jego sytuacja zamiast ulec jakiejkolwiek poprawie jeszcze bardziej się pogorszyła.

W rodzinne strony w poszukiwaniu straconego czasu – Jesé w Las Palmas

Dziś, po niespełna pół roku, Hiszpanowi znów przyjdzie nadrabiać stracony czas. Tym razem o regularną grę powinno być już jednak zdecydowanie łatwiej – do czerwca przebywać on będzie bowiem na wypożyczeniu w Las Palmas.

Reklama

Czekali, czekali, potem jeszcze chwilę poczekali, jednak ostatecznie się nie doczekali. Były pojedyncze przebłyski, momentami wydawało się, że już za chwileczkę, już za momencik w Madrycie po raz kolejny ujrzą najlepszą wersję swojego wychowanka, tę sprzed czasów poważnej kontuzji, ale nic z tego. Koniec końców nawet będący jego wielkim fanem Florentino Pérez po kilku nieprzespanych nocach doszedł do wniosku, że z tej mąki chleba już nie będzie i postanowił go sprzedać. Wydaje się, że ostatecznie znaleziono zdecydowanie najlepsze dla obu stron rozwiązanie – w Madrycie nie będą w końcu zmuszeni do ciągłego zastanawiania się, co z nim zrobić, sam Jesé zaś nareszcie odczepi od siebie łatkę cudownego chłopca-piosenkarza, który dobrze zapowiadać mógłby się aż do osiągnięcia wieku emerytalnego”, pisaliśmy w sierpniu, gdy Jesé w sierpniu przenosił się za 25 milionów euro z Realu do PSG.

Wówczas rzeczywiście można było pomyśleć, że wychowanek „Los Blancos” po kolejnych nieudanych próbach odbudowania formy i udowodnienia swojej wartości na Santiago Bernabeu ostatecznie i tak spadł na cztery łapy. Z klubu, w którym kompletnie nie wiedzieli, co z nim począć, trafił bowiem do innej ekipy ze ścisłego europejskiego topu, gdzie – przynajmniej z założenia – miał cieszyć się o wiele większym zaufaniem.

Rzeczywistość okazała się jednak dla niego wyjątkowo okrutna. Choć Jesé występować może zarówno na obu skrzydłach, jak i w środku ataku, to mimo całej swojej uniwersalności do roli chociażby pierwszego rezerwowego było mu daleko jak – nie przymierzając – z Paryża do Katmandu. Jeśli ostatnio wiele mówi się o tym, że zbędnym piłkarzem na Parc des Princes jest Grzegorz Krychowiak, to co dopiero możemy powiedzieć o Hiszpanie? Jego bilans w zespole Unaia Emery’ego prezentował się następująco:

jese

Gdybyśmy natomiast chcieli być bardziej złośliwi, jego dotychczasowy pobyt w stolicy Francji podsumowalibyśmy w ten sposób:

Reklama

Przejście do Las Palmas ze sportowego punktu widzenia należy oczywiście rozpatrywać w kategoriach może nie totalnego upadku, ale na pewno wyraźnego kroku w tył. Tak czy owak, wybór piłkarza nie był przypadkowy. Nie bez znaczenia pozostaje bowiem fakt, że Jesé pochodzi z Wysp Kanaryjskich – były gracz Realu najzwyczajniej w świecie doszedł do wniosku, że najłatwiej będzie mu wrócić do optymalnej dyspozycji w rodzinnych stronach. O jego wypożyczeniu na Kanary trąbiono już zresztą od kilku ładnych tygodni, zaś sam zawodnik na każdym kroku dawał jasno do zrozumienia, jaki klub w kontekście ewentualnych przenosin zajmuje najwyższe miejsce w jego hierarchii.

Trzeba jednak również zaznaczyć, że nawet jeśli zespół „Los Amarillos” znajduje się obecnie na 11. miejscu Primera División, a do krajowej elity powrócił dopiero w zeszłym sezonie, wcale nie mówimy o drużynie, w której gracze przednich formacji piłki dotykają tylko wówczas gdy akurat przypadkowo dojdzie do nich wybicie. Las Palmas w trwających rozgrywkach niejednokrotnie byli chwaleni za przyjemny dla oka i widowiskowy styl. Najlepszy dowód? Proszę bardzo:

Czy terapia domowa przyniesie pożądane skutki? Cóż, najprościej byłoby w tym momencie stwierdzić, że gorzej niż w minionym półroczu być już chyba nie może. Poza tym, w Las Palmas już raz udowodnili w tym sezonie, że potrafią radzić sobie z trudnymi przypadkami – do żywych na Kanarach powrócił przecież Kevin-Prince Boateng, który po kompletnej katastrofie w Schalke i Milanie na Estadio Gran Canaria niemalże od razu przypomniał sobie, jak gra się w piłkę. Teraz pozostaje jedynie obserwować, czy „efekt Boatenga” zadziała również u Jesé. Przynajmniej w teorii powinien być on jednak dla „Los Amarillos” olbrzymim wzmocnieniem.

Najnowsze

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Hiszpania

Hiszpania

Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu

Patryk Fabisiak
4
Xavi: Okoliczności się zmieniły. Podjąłem tę decyzję dla dobra klubu
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
17
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

1 komentarz

Loading...