Reklama

Idzie, idzie Podbeskidzie. Dziś nierównym krokiem…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

12 sierpnia 2016, 22:41 • 3 min czytania 0 komentarzy

Podbeskidzie Bielsko-Biała bardzo mocno chce już w pierwszym sezonie po spadku wywalczyć ponowny awans do Ekstraklasy. Pomijając medialne zapowiedzi, w których siłą rzeczy sporo jest sztuczności i poprawności, wystarczyło przyłożyć ucho w odpowiednim miejscu, by dowiedzieć się, że np. władze klubu mają świadomość kosztów realizacji tego celu i nie zamierzają przed tym gorączkowo uciekać. Sprowadzano trenera z ambicjami, kilku ważnych piłkarzy zostało w klubie, proces uzupełniania składu też przebiegł bez zastrzeżeń. W zasadzie nic tylko udowodnić aspiracje na boisku. I to na razie też wychodzi nie najgorzej. 

Idzie, idzie Podbeskidzie. Dziś nierównym krokiem…

Najpierw było wyjazdowe zwycięstwo z Olimpią Grudziądz (2-0 po golach Demjana i Podgórskiego), później kolejne cenne trzy punkty przywiezione z obcego boiska (2-0 z Bytovią, strzelcy goli ci sami). Wymarzony wręcz start. W tygodniu podopieczni Dariusza Dźwigały dość wysoko przegrali z Lechem i choć bynajmniej nie zarzucamy im odpuszczania, chyba nikt w Bielsku nie rozpamiętywał tej porażki dłużej niż do następnego poranka. Liga to priorytet. A w niej udało się dziś wywalczyć punkt w spotkaniu z Wigrami Suwałki.

Jeśli dziwi was to, że nie rozpatrujemy tego rezultatu w kategoriach rozczarowania ze strony Podbeskidzia, odpowiadamy słynnym cytatem: to nie są leszcze, Stefan. Typowe młode wilki może też nie, ale bez dwóch zdań – Wigry to ciekawa drużyna. I przede wszystkim taka, która bardzo dobrze rozpoczęła sezon, dokładniej w następujący sposób:

– wygrała z GKS-em Katowice na wyjeździe,
– wygrała, po szalonej końcówce, ze Zniczem Pruszków u siebie,
– wygrała w Pucharze z Bruk-Betem Termaliką.

Podbeskidzie miało w dzisiejszym spotkaniu przewagę, szczególnie w pierwszej połowie. Ba! To momentami była nawet ta lepsza wersja Podbeskidzia znanego z Ekstraklasy. Wiecie: Demjan rozbijający duet stoperów, Sokołowski hasający prawym skrzydłem, pomysłowy Chmiel, do tego Magiera w roli Mójty, a Podgórski – dajmy na to – Możdżenia. Tę przewagę udało się udokumentować jedną bramką. Piłkę do siatki znów zapakował pomocnik sprowadzony z Ruchu Chorzów i zapachniało dobrze znanym scenariuszem – jeszcze tylko Demjan dorzuci bramkę i można się rozejść.

Reklama

No tym razem nie dorzucił. A całe Podbeskidzie z czasem stało się konkretne w poczynaniach jak – nie przymierzając – właściciel Wisły organizujący konferencję prasową, na której się w końcu przedstawi. Niby wiadomo, że trzeba – w tym wypadku: dorzucić drugiego gola – ale w sumie można poczekać. W najgorszym razie zostanie tak, jak było od 36. minuty. Niestety, Wigry miały inne plany. Wyrównujące trafienie zapisujemy na konto Damiana Kądziora, który dośrodkował z rzutu wolnego, nikt nie przeciął tego zagrania i piłka wpadła do bramki Leszczyńskiego. Wynik już nie uległ zmianie, ale musimy jeszcze pochwalić jednego zawodnika – Miłosz Kozak się nazywa, a mimo dość szumnych zapowiedzi wydawało się, że nazwisko jednak nie idzie w parze z umiejętności. Ale dziś na tle mocnego Podbeskidzia wyglądał fajnie. Ożywiał troszeczkę ten mecz, więc może jednak będą z niego ludzie.

A z Podbeskidzia – mimo pierwszej straty punktów – jak na nasze będzie naprawdę bardzo mocny kandydat do awansu.

*

Co w pozostałych meczach pierwszej ligi? Ano bramek tyle co włosów na głowie Pazdana. Miedź podzieliła się punktami z Olimpią Grudziądz (seria meczów bez porażki drużyny Tarasiewicza dalej trwa). A Znicz Pruszków z Chrobrym Głogów. Dla obu tych drużyn to pierwsze oczko w tym sezonie, więc sukces – od czegoś trzeba zacząć.

Najnowsze

Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
0
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Komentarze

0 komentarzy

Loading...