Reklama

Chomik sprzedający butelki – kim Korona planuje straszyć bramkarzy?

redakcja

Autor:redakcja

26 stycznia 2014, 09:14 • 5 min czytania 0 komentarzy

Chociaż media w Kazachstanie długo łączyły go z Legią Warszawa, od dłuższego czasu było pewne, że jeśli trafi do Polski, to obóz numer jeden rozbije gdzieś w okolicach Kolporter Areny. W końcu to właśnie w Kielcach przebywał na szczegółowej obserwacji, grał w sparingach i zaliczał pierwsze epizody przed kamerą klubowej telewizji. I rzeczywiście, słowo ostatecznie stało się ciałem, a Sergiej Chiżniczenko został przedstawiony jako pierwszy owoc współpracy Korony z nowym inwestorem. Owoc – trzeba przyznać – dość egzotyczny, bo piłkarze z kraju Borata to rzadkość nawet w naszej ekstraklasie. I właśnie dlatego warto się dowiedzieć, kim jest i jak gra nieco tajemniczy przybysz ze wschodu.
Szerszej publice Chiżniczenko na dobrą sprawę dał się poznać dopiero latem ubiegłego roku. Jego Szachtior Karaganda robił furorę w eliminacjach Ligii Mistrzów, a napastnik „Górników” w 6 meczach zdobył 4 bramki. Ambitny marsz Kazachów w stronę europejskiej elity zatrzymali dopiero piłkarze Celtiku Glasgow i trzeba przyznać, że kosztowało ich to sporo nerwów i zdrowia. Zwłaszcza, że pierwszy mecz przegrali 2:0, a jedną z bramek strzelił właśnie Chizniczenko.

Chomik sprzedający butelki – kim Korona planuje straszyć bramkarzy?

W rewanżu górę wzięły jednak umiejętności i Celtic z hukiem odprawił Kazachów do Ligi Europy. Tam ani Szachtiorowi, ani nowemu nabytkowi Korony, specjalnie się nie wiodło. Siergiej w fazie grupowej rozgrywek nie zdobył nawet jeden bramki, a jego zespół nie wygrał choćby jednego spotkania. Mimo to mistrzowie Kazachstanu, biorąc pod uwagę ich możliwości finansowe i sportowe, pozostawili po sobie dość korzystne wrażenie, a ich najlepsi zawodnicy zaczęli wzbudzać zainteresowanie innych klubów. Przed szereg wybijali się zwłaszcza Chiżniczenko i egzystujący niegdyś w Jagielloni Białystok Roger Canas.

Rosłym napastnikiem miały interesować się przede wszystkim kluby rosyjskie. Media co rusz wysyłały go a to do Krasnodaru, a to do Samary, ale ostatecznie z wycieczki nad Wołgę nic nie wyszło. Według Jusupa Szadijewa, byłego piłkarza a obecnie cenionego w Kazachstanie eksperta, Rosja to dla Chizniczenki po prostu za wysokie progi. – Jego odejście z drużyny nie będzie bolesne. Jasne, był pracowity i przydatny, zwłaszcza w pojedynkach jeden na jeden, ale nie można powiedzieć, że przez cały czas atakował bramkę przeciwnika i wywierał presję na obrońcach. Mówiąc wprost – robił dużo, ale nic ponad to. Gdzie w ogóle miałby odejść? W Rosji długo nie pociągnie, tam grają piłkarze o zupełnie innej klasie, a zagraniczni zawodnicy są trzy razy lepsi od lokalnych. Nawet na poziomie Anży sobie nie poradzi – mówił jeszcze w listopadzie zeszłego roku.

Chociaż Szadijew nie by zbyt łaskawy dla swojego rodaka i z dużą lekkością podważył jego umiejętności, to bardzo możliwe, że akurat na polskie realia okażą się one wystarczające. Tym bardziej, że taki Eduards Visnakovs odnalazł się u nas bez problemu, a przecież w Karagandzie za dużo sobie nie pograł, między innymi ze względu na Chiżniczenkę. Wystarczy więc, by nowy napastnik Korony wszedł na szlak przetarty jesienią przez Łotysza, a w Kielcach z pewnością będą zadowoleni.

Walkę o miejsce w podstawowym składzie może nieco ułatwić mu uniwersalność. Sam co prawda nie ukrywa, że najlepiej czuje się na szpicy, lecz w Szachtiorze równie często był ustawiany na obu skrzydłach. Królem asyst co prawda nigdy nie był i siłą rzeczy strzelał wtedy mniej bramek, ale przynajmniej zdobył pewne doświadczenie. I choć efektownych rajdów raczej próżno się po nim spodziewać, to rzucony na bok pomocy raczej będzie wiedział, co robić. Nawet jeśli jego naturalną pozycją jest ta, jak najbliżej bramki rywala.

Reklama

Co ciekawe, Chiżniczenko deklarował swego czasu, że w razie potrzeby może przywdziać nawet strój bramkarza. Na treningach nie raz, nie dwa zdarzało mu się nakładać bramkarskie rękawice i stawać między słupkami. – Bronienie mi się podobało. To była moja pasja – deklarował na łamach portalu prosport.kz. Niemniej jednak byłoby wskazane, by w Kielcach wstrzymał się z takimi wynurzeniami i nie popisywał się swoim bramkarskim warsztatem przed trenerami. Głównie dlatego, że zluzowanie Małkowskiego nie wydaje się specjalnie trudnym zadaniem.

Osobnym tematem pozostaje też kwestia aklimatyzacji i wpisania się w ekstraklasowy krajobraz. Chiżniczenko całą dotychczasową karierę spędził w Kazachstanie, czyli w środowisku dość specyficznym i trochę innym – głównie pod kątem mentalności i stylu życia – niż europejskie. Kielce to dla niego całkiem nowy ekosystem, a czasu na rozwinięcie solidnego układu korzeniowego nie ma zbyt wiele. Musi więc działać szybko, tak żeby efekt przyszedł na „tu i teraz”.

Pomocne mogą okazać się życiowe doświadczenia, których trochę na karku już ma. Kiedy jako młody chłopak grał w barwach FK Vostok, klub nie płacił mu przez pięć miesięcy. Siergiej miał wtedy ledwie 18 lat. Było mu ciężko, ale dziś mówi, że wtedy dopiero pracował na swoje nazwisko, więc nikt specjalnie się nim nie przejmował. On też raczej nie uganiał się za prezesami. Z niemal identyczną sytuacją spotkał się dwa lata później na wypożyczeniu w FK Atyrau. Jednak wszystkie trudności tylko hartowały jego charakter, dzięki czemu obecnie jest w stanie znieść naprawdę wiele. Zresztą, po gościu, który musiał sprzedawać butelki, żeby mieć na jedzenie, ciężko spodziewać się czegoś innego. Co ciekawie, ścisły związek z jedzeniem ma też ksywa, którą Chiżniczenko nosi od najmłodszych lat. Kumple z podwórka wołali na niego „Chomik”, bo kiedy je, to jego policzki rzekomo wypełniają się jak u chomika.

Abstrahując od pseudonimów i dziecięcej kreatywności, Chiżniczenko sprawa wrażenie typa, który nie wypadł sroce spod ogona. Może trochę na wyrost, ale chyba można zaryzykować stwierdzenie, że w pikę jako tako grać potrafi. W Kazachstanie regularnie trafiał do siatki, w europejskich pucharach także to mu się udawało. Na koncie ma też 4 bramki w reprezentacyjnych barwach. Swego czasu jeździł na testy do Feyenoordu Rotterdam i CSKA Moskwa, czyli w jakiś tam sposób został doceniony w świecie trochę poważniejszego futbolu. No i w karty gra tylko na pieniądze. Na ekstraklasę, przynajmniej w teorii, powinien być jak znalazł.

KAROL BOCHENEK

Reklama

Najnowsze

Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
1
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

0 komentarzy

Loading...