Reklama

Nasz klient, nasz pan? Do czasu, gdy popyt przerasta podaż…

redakcja

Autor:redakcja

19 kwietnia 2018, 18:53 • 3 min czytania 59 komentarzy

Pamiętacie jeszcze pierwsze finały Pucharu Polski na Stadionie Narodowym? Niemalże festyny, bilety za 15 złotych, sielanka, szeroko zakrojone akcje promocyjne, szereg udogodnień. To był okres walki o klienta. Dziś jednak w PZPN-ie uznano, że walka o klienta zakończyła się zwycięstwem, a skoro tak – teraz ułatwienia mają dotyczyć nie kibiców, ale związku.

Nasz klient, nasz pan? Do czasu, gdy popyt przerasta podaż…

Sposób dystrybucji biletów na finał Pucharu Polski, w którym Arka Gdynia zmierzy się z Legią Warszawa, wygląda jak najgorsza hybryda olewania kibiców w stylu lat dziewięćdziesiątych, przy zachowaniu zupełnie współczesnej upierdliwości. Lista zarzutów jest długa i paradoksalnie ceny wcale nie są na jej szczycie.

Zacznijmy może od kibiców przyjezdnych, bo tutaj najdobitniej widać, że skończył się okres wyszukiwania ułatwień dla fanów. Arka Gdynia o tym, że zagra w finale, dowiedziała się we wtorek wieczorem. Do kiedy PZPN dał im czas na skonstruowanie pełnej listy wyjazdowej liczącej kilkanaście tysięcy imion, nazwisk oraz numerów PESEL? Dokładnie trzy dni robocze. W poniedziałek związek chce mieć u siebie zatwierdzone listy. W środowy poranek, tuż po świętowaniu awansu do półfinału, arkowcy musieli więc zorganizować naprędce transport, a następnie zapisy, które potrwają rekordowo krótko – sami jesteśmy ciekawi, ilu fanów Arki przez tak krótkie terminy w ogóle zrezygnuje z wyjazdu.

Najgorsze jest jednak nie popędzanie fanów, ale uzasadnienie dla tak krótkich terminów. PZPN potrzebuje czasu ponieważ… wszystkie bilety musi wydrukować i wysłać kibicom do rąk własnych za pomocą kurierów. Tak, mamy 2018 rok i największa polska organizacja sportowa musi wydrukować wejściówki i następnie przesłać je bezpośrednio do fanów. Cud, że skorzystają z usług kurierów, po przeczytaniu pierwszej części uzasadnień spodziewaliśmy się raczej gołębi pocztowych. Rany, nawet w PKP już się nauczyli sprawdzać bilety przez smartfony, o samodzielnym drukowaniu nie wspominając, a tutaj – dziki zachód. Dlaczego?

 – Nasze doświadczenie wskazuje, że gdy w pewnych sytuacjach była włączona możliwość drukowania biletów w domu, pojawiała się cała masa nieuczciwych osób, które tymi biletami handlowała w internecie. Dlatego taka opcja została wyłączona. Dzisiaj mecze Pucharu Polski cieszą się takim zainteresowaniem, że popyt jest znacznie większy niż podaż – wyjaśnia rzecznik związku, Jakub Kwiatkowski. Tłumaczenie przekonujące, o ile chodziłoby o sektory neutralne, na które istotnie „koniki” mogłyby podbijać ceny. Ale sektory za bramkami, gdzie i tak będą obowiązywały listy?

Reklama

Poza tym dochodzi kwestia wysyłki za pomocą kuriera. Koszt tej usługi został oczywiście przerzucony na klienta, który do biletu musi dorzucić kolejne dwie dyszki (a potem oczywiście stoczyć tradycyjną wojnę o ustalenie z doręczycielem miejsca i czasu przekazania przesyłki).

– Bilety są bardzo tanie. To tylko 40 złotych w pierwszej kategorii. Te bilety, które zostały przekazane w puli dla najbardziej zagorzałych kibiców, są jeszcze tańsze. Nie możemy mówić, że cena jest wygórowana – kwituje Kwiatkowski. Skoro bilety są tanie, można sobie odbić na usługach kurierskich, wiadomo.

Czyli tak – czasu na rozplanowanie majówki jest rekordowo mało, do kosztów dochodzi kurier, a rozpisywanie list wyjazdowych to połączenie maratońskiego dystansu i sprinterskiego tempa.

– Co roku jest tak samo. Arka grała w finale w zeszłym roku i procedury były takie same. Klub nie powinien być zaskoczony – twierdzi beznamiętnie Kwiatkowski.

Z całego tłumaczenia rzecznika najbardziej trafia do nas szczere wyznanie: „popyt jest znacznie większy niż podaż”. Czyli innymi słowy – skończył się czas budowania pozytywnych relacji, wizerunku, napędzania koniunktury, walki o każdego kibica. Rozpoczął się czas spieniężania sukcesów. „Popyt jest znacznie większy niż podaż” można przetłumaczyć mniej więcej na „jak wam się nie podoba, to mamy na wasze miejsce trzech kolejnych”.

Z jednej strony to biznesowo uzasadniona strategia, z drugiej – popyt to nie jest numer PESEL, nie otrzymuje się go ani za darmo, ani dożywotnio. Mamy nadzieję, że w PZPN-ie też będą o tym pamiętać.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

59 komentarzy

Loading...