Reklama

Czerwona jesień, czyli falstart Dawidowicza w Serie A

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2019, 13:01 • 3 min czytania 0 komentarzy

Osobliwie do tej pory wygląda przygoda Pawła Dawidowicza z Serie A. Miał kolekcjonować dobre mecze, miał zrobić kolejny krok w karierze, miał trafić do kadry. Tymczasem na razie to jeden z większych jesiennych falstartów, bo Dawidowicz we Włoszech kojarzy się głównie z czerwonymi kartkami.

Czerwona jesień, czyli falstart Dawidowicza w Serie A

Z letniego zaciągu Polaków, którzy ławą trafili do Italii, wiedzieliśmy, że niektórzy idą po naukę. Każdy śladami Piątka nie pójdzie, niektórzy będą musieli miesiącami zbierać doświadczenie, adaptować się do włoskich warunków – trochę tak jak Reca, który teraz zaczął grać i robi to zupełnie nieźle.

Niemniej przypadek Pawła Dawidowicza był zupełnie inny. Przecież on wtarabanił się do Serie A wygrywając awans z Hellasem. Miał za sobą 28 meczów w drugiej lidze, a potem w wygranych barażach – pięć meczów plus dogrywka – nie zszedł ani na minutę. Był pewniakiem. Mieliśmy więc prawo liczyć, że on akurat będzie grał i to regularnie. Wiek obiecujący, 24 lata, jak na defensora niewiele – przesadą byłoby sądzić, że ostrzyliśmy sobie zęby na występy Dawidowicza, ale na pewno liczyliśmy, że będziemy odnotowywać regularnie jego grę. Polak został wykupiony z Benfiki – wcześniej był tylko wypożyczony, generalnie to była dość dziwna umowa, zawierająca wykup obowiązkowy rok po transakcji – za naprawdę grubsze pieniądze, bo trzy miliony euro z górką to dla Hellasu nie frytki, tylko jeden z większych zakupów ostatnich okienek. Kotem w worku nie był – rok wcześniej udowodnił w barwach Palermo, że w Serie B może się wyróżniać.

Zaczął sezon zgodnie z planem: od pierwszego składu w pierwszej kolejce. Hellas grało z Bologną, ale Polak zejść musiał prosto pod prysznic po raptem 13 minutach, bo na dzień dobry zobaczył czerwoną kartkę. Mało tego: jego zagranie skutkowało jeszcze karnym, wykorzystanym przez Bolognę.

Reklama

No dobrze, gorzej być nie mogło, może zeżarł go stres, do tego trochę pecha – wyszło jak wyszło. Po zawieszeniu na chwilę wylądował na ławie, później było w kratkę: dwa mecze we wrześniu, jedno wejście z ławki i kontuzja mięśniowa w październiku, jeden wyjściowy skład z Brescią, raz z ławki z Fiorentiną.

Przedwczoraj zagrał swój pierwszy grudniowy mecz i niestety znowu zobaczył czerwo. Tym razem dwie żółte kartki, z drugą w 85 minucie – było wówczas 2:2, a niestety dla Polaka grające w dziesiątkę Hellas nie zdołało dowieźć remisu, więc co jasne jest jednym z winowajców. Noty we włoskiej prasie dostał co zrozumiałe fatalne, wahające się w okolicach 4 a 4.5.

Faul na drugą żółtą od 3:14:

Dawidowicz dostanie pewnie wciąż niejedną szansę, raz, że naprawdę sporo kosztował, jest więc projektem, z którego tak łatwo Hellas nie zrezygnuje. Dwa, że drużynie dobrze idzie, są na jedenastym miejscu, raptem dwa oczka za Milanem – odrobina ryzyka z wprowadzeniem kogoś, kto do tej pory nie dojeżdżał, jest możliwa w obliczy siedmiu punktów przewagi nad strefą spadkową.

Ale na pewno tych szans nie będzie też dostawał w nieskończoność.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
2
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup
Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
2
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...