Reklama

Bomba Dybali i niewiele więcej

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2019, 23:47 • 3 min czytania 0 komentarzy

Remontady, szalone pogonie bramkowe, wielkie chwile napastników, jasno błyszczące gwiazdy. To wszystko zaoferowała nam dzisiaj Liga Mistrzów. Tego wszystkiego zabrakło nam dzisiaj w Turynie podczas chyba najbardziej spokojnego z wieczornych spotkań. Gdybyśmy mieli zestawić wyczyny Lewandowskiego czy te ze spotkania Realu z PSG z tym, co dali nam Ronaldo i przyjaciele… Porównanie wypada dość słabo. 

Bomba Dybali i niewiele więcej

Może tak, spójrzmy na sprawę z trzech najważniejszych pozycji. Po pierwsze: czysto piłkarskie fajerwerki. W meczu Juventusu z Atletico mieliśmy ich jak na lekarstwo, w dodatku głównymi aktorami widowiska stali się panowie z drugiego szeregu, bo tak Bentancura czy Bernaderschiego można spokojnie określić. To oni zaliczyli najważniejsze dryblingi w tym meczu – pierwszy, gdy przebojowo atakował prawą flanką i wywalczył rzut wolny niemal na linii końcowej, i drugi, gdy po rajdzie w stylu Robbena i uderzeniu lewą nogą obił słupek bramki Oblaka. Lemar? No tak, aktywny, podobnie Saul czy Morata, ale okazji z tego niemalże nie było.

Oczywiście wszystkich przyćmił Dybala swoim rzutem wolnym, ale mamy tutaj pewne wątpliwości, czy po prostu mur nie był odrobinę zbyt mało skoczny. Dybala stał właściwie tuż przy linii końcowej. Uderzył na siłę, tak, że Oblak praktycznie wpadł do bramki. Ale najbardziej winilibyśmy tutaj właśnie zawodnika w murze, który – chyba w lęku o swoją głowę – nieco uchylił ją przy podskoku, a właśnie przez powstałą w ten sposób wyrwę, piłka znalazła drogę do siatki. Nie roztrząsajmy jednak szczególnie, bo trzeba przyznać – nie każdy wcelowałby akurat w miejsce, gdzie obrońca powinien mieć głowę. Tym bardziej zresztą cieszy fanów Juventusu, że dość jasno rysuje się hierarchia przy wolnych – i Cristiano Ronaldo raczej nie będzie się wtrącał Dybali, gdy piłka jest ustawiona na lewą nogę.

Tu jest właśnie ten drugi aspekt. Cristiano Ronaldo raczej potwierdził, że jeszcze nie jest w pełni sił. Jego najszerzej komentowanymi zagraniami będą zapewne połamanie chorągiewki przy próbie dośrodkowania, zruganie swoich obrońców za granie do niego niedokładnych piłek oraz zorganizowanie żółtej kartki dla Herrery po dość widowiskowym upadku. Dryblingi? Ospałe. Podania? Niedociągnięte. Strzały? Był jeden po naprawdę fajnej bajerce, poleciał w trybuny. Od Portugalczyka wymagamy więcej, ale z drugiej strony – uznajemy tłumaczenie o problemach z kolanem. Dziś zresztą kreowanie wzięli na siebie inni, a w końcówce Juventus po prostu się bronił, więc też nie ma sensu jakieś wielkie rozliczanie CR7.

Trzeci wymiar oceny to oczywiście dramaturgia i emocje. Te tak naprawdę poczuliśmy dopiero w końcówce, gdy Atletico przymknęło Juventus na własnej połowie. Ale znów: niewiele tu było piłkarskich wyczynów. Dwukrotnie na granicy prawa poruszał się de Ligt – raz gdy wygarnął wślizgiem piłkę tuż przed strzałem, raz gdy z rozłożonymi rękoma zaatakował futbolówkę we własnym polu karnym. Dwukrotnie jednak arbiter słusznie puścił akcję, de Ligt zagrał ryzykownie, ale zgodnie z przepisami. Okej, była jeszcze sytuacja Moraty z ostatniej akcji meczu, ale naprawdę, lepiej ją przemilczeć. Hiszpan nie dość, że potknął się metr od bramki i nie trafił przez to w piłkę, to jeszcze od początku pozostawał na pozycji spalonej. Zresztą, najwięcej mówi jego reakcja – długie leżenie na murawie, przypominające prowadzoną na żywo analizę: na ilu memach dziś się znajdę?

Reklama

Morata może mówić o szczęściu – za sprawą Tottenhamu, Realu oraz Lewandowskiego, nikt się jego pudłem nie zainteresuje. Z tych samych przyczyn współczujemy Dybali, ten gol naprawdę wyglądał fajnie.

W przeciwieństwie do samego meczu. 1:0, Atletico o awans zagra dopiero w ostatniej kolejce. Zadanie ma dość banalne – piłkarze z Madrytu grają u siebie z Lokomotiwem, podczas gdy Bayer Leverkusen przyjmuje Juventus. Biorąc pod uwagę, że Atletico ma o punkt więcej, lepsze bramki i o wiele łatwiejszego rywala – dzisiejsza porażka raczej im w niczym nie przeszkodzi.

Juventus – Atletico Madryt 1:0
Dybala 45’+2′

Fot.Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
5
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…
1 liga

Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Damian Popilowski
2
Lechia Gdańsk odpowiada byłemu prezesowi: Próba destabilizacji klubu

Liga Mistrzów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...