Reklama

Piast wywiózł swoje z Krakowa, choć nie chciał krzywdzić Wisły

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2019, 23:23 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jeśli rozmowa na randce kleiłaby nam się tak, jak dzisiejsza gra Wisły Kraków, prawdopodobnie zakończylibyśmy ją jeszcze przed zmrokiem, z padem w ręce i browarem pod pachą. Nas i Wisłę różni jednak to, że ta druga mogła osiągnąć jeszcze happy end. Gdyby tylko Brożek strzelił do pustaka z kilku metrów, mogłoby jej udać się wywalczyć punkt, co – biorąc pod uwagę okoliczności – byłoby sporym sukcesem. No, ale Brożka chyba ktoś podmienił na gorszą wersję. Panie piłkarzu, pomyłka w takiej sytuacji? Z kilku metrów? 

Piast wywiózł swoje z Krakowa, choć nie chciał krzywdzić Wisły

Nie przystoi. Brożek pocieszyć się może jedynie tym, że dziś w Wiśle nie grało kompletnie nic. Szarpać próbował tylko Mak i w drugiej połowie Niepsuj, ale do tego drugiego jeszcze dojdziemy. Brożka ciężko było dostrzec na boisku. Boguski? Straty, złe decyzje. Silva? Podobnie. Drzazga? Zjazd do bazy po przerwie, co mówi wiele. Dopóki mecz się nie ułożył, Wisła próbowała rozgrywać od tyłu. Schemat był przewidywalny: kilka podań pomiędzy obrońcami, wycofanie do bramkarza i laga do przodu. Piast wyglądał na drużynę dwa razy lepiej poukładaną i zorganizowaną. I choć z gry nie stworzył żadnych cudów, to solidnie punktował Wisłę przy stałych fragmentach.

Raz w pierwszej połowie, gdy precyzyjna wrzutka Kirkeskova poszła w strefę wolną od obrońców Wisły, z czego skorzystał Parzyszek (a nawet jeśli nie skorzystałby on, miejsca było tyle, że głowę dołożyłby pewnie Malarczyk).

Drugi raz po zmianie stron, gdy wrzutka Hateleya znalazła znów Parzyszka, który tym razem musiał natrudzić się trochę bardziej, lecz to nie przeszkodziło mu przestawić Klemenza jak dziecko.

Banalne, szkolne błędy popełniła Wisła przy tych dwóch bramkach. Piast łatwo wyszedł na bezpieczne prowadzenie i miał wszystko – wydawałoby się – pod kontrolą. Gra toczyła się bez większych fajerwerków, groźnych akcji poza tymi bramkowymi nie było nam dane uświadczyć…

Reklama

I wtedy Niepsuj oszalał po raz pierwszy.

Już wcześniej boczny obrońca Wisły przejawiał dużą ochotę do gry i zdarzało mu się groźnie szarpnąć skrzydłem. Ale w tej akcji zagrał… zupełnie jak nie on. Dynamiczne zejście do środka? Proszę bardzo. Odstawienie Hateleya w tyle tak, by próbujący blokować akcję Anglik nie miał piłki w zasięgu? Zrobione. Idealny, mierzony strzał przy słupku i to z gorszej nogi? Nie ma sprawy. Kapitalna bramka bocznego obrońcy, po prostu.

W wiślaków wlała ona sporo nadziei, zaczęli atakować jakby żwawiej, groźniej. Nawet, gdy przyszło im grać w dziesiątkę. I tu dochodzimy do drugiego ataku szaleństwa Niepsuja. Niestety, tym razem był to atak, z którego nie wyniknęło nic dobrego. Wbiegający w pole karne wiślak tak się podjarał swoimi ofensywnymi wyczynami, że aż postanowił bezczelnie nabrać sędziego. Ten początkowo wskazał na wapno, ale po chwili się zreflektował i słusznie odwołał swoją decyzję, a Niepsujowi pokazał żółtą za symulkę. Była to druga żółta, piłkarz musiał więc zjechać do bazy.

Na co liczył? Odpowiedzi szukamy w osobnym tekście.

Wisła mogła jeszcze strzelić na 2:2 – wspomniane pudło z kilku metrów Brożka – ale w końcówce, gdy gospodarze rzucali większe siły do przodu, więcej zrobił Piast. Najpierw po wrzutce z wolnego do pozycji strzeleckiej znów doszedł Parzyszek (tym razem słupek), mimo że chwilę wcześniej zgłaszał zmianę z powodu urazu. Jeszcze lepszą okazję, w zasadzie pewnego gola, miał Sokołowski. W jednej z ostatnich akcji meczu Buchalik wybiegł pod pole karne gliwiczan na stały fragment gry. Piast wybronił dośrodkowanie, wyprowadzał kontrę, biegł czwórką na dwójkę wiślaków (przy pustej bramce!). Sokołowski najpierw zdecydował się kiwać (!), a później spanikował i oddał farfoclowaty strzał, który ledwo dotoczył się pod bramkę (!!), a sytuację próbował ratować dobitką do pustaka Felix, lecz nie przypilnował linii spalonego (!!!). Łatwiutka sytuacja do wykorzystania i tyle szkolnych błędów, że szok.

piast-kontra-4-na-2

Reklama

No, ale na szczęście zwycięzców podobno się nie sądzi. Zwłaszcza, że ci zwycięzcy zdobyli w czterech ostatnich meczach dziesięć punktów i dziś… wskoczyli na drugie miejsce w tabeli. Powrót na dobre tory ekipy Fornalika? Chyba można już powoli zacząć o nim mówić.

wisla piast grafa pomeczowa (2)

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...