Reklama

Zwykle ganimy, dziś chwalimy. Brawo, panie Jerzy

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2019, 00:17 • 4 min czytania 0 komentarzy

Znacie nas – do ganienia jesteśmy pierwsi. Nie jaramy się takimi meczami jak 3:0 z Łotwą, bo trzy, bo do zera, bo wygrana na wyjeździe. Wypisywaliśmy po starciu z czwartku problemy, punktowaliśmy słabości wygrywającej kadry. Ale dziś – nie tylko na fali awansu – Jerzego Brzęczka chcemy (a co!) pochwalić.

Zwykle ganimy, dziś chwalimy. Brawo, panie Jerzy

Całe eliminacje wypatrujemy reprezentacji idącej w dobrym kierunku. Posunięć Jerzego Brzęczka takich, jakie tyleż razy udawały się Adamowi Nawałce. Na nos, nie do końca oczywistych. Czekamy na to, by w grze kadry było więcej treści niż w „Ona by tak chciała”. Zamiast tego treść żołądkowa podchodziła nam momentami do gardła, tak mdli byli biało-czerwoni. Ale dziś Jerzy Brzęczek trafił swoimi decyzjami w punkt.

Bezpiecznik Jaca

Prawdziwa pirania. Góralski to gość, któremu należy się absolutnie czarny pas w obrzydzaniu rywalowi gry w piłkę. Dzisiaj Brzęczek wymyślił piłkarza Łudogorca jako plaster dla Elmasa – przypomnijmy, strzelca dwóch goli w wygranym w czwartek meczu ze Słowenią. Brzydko mówiąc – Elmas nie pierdnął. Wielka zasługa Góralskiego w jego wyłączeniu, do spółki ze stoperami kasował właściwie każdą akcję środkiem. W najgorszym wypadku faulem, ale – jak powiedział po meczu Wojciech Szczęsny – żadne z dwóch celnych uderzeń Macedończyków z rzutów wolnych (z gry nie mieli choćby jednego), to nie było zadanie z trzema gwiazdkami z podręcznika futbolu.

Powrót do korzeni

Reklama

Reprezentacja Adama Nawałki z reguły najlepiej grała, gdy Grzegorz Krychowiak miał obok siebie gościa od czarnej roboty. Gdy on mógł sobie pozwolić na więcej w rozegraniu, a elektron krążący wokół niego czyścił mu pole. Czy to Mączyński, czy Jodłowiec, czy Linetty – Krycha miał przybocznego, który pozwalał mu powojować bardziej z przodu. W Lokomotiwie poznali się na walorach pomocnika w grze do przodu, dzięki czemu ten został piłkarzem miesiąca ligi rosyjskiej, Brzęczek wciąż upierał się przy dostawianiu mu Klicha i powierzaniu większej części kreacji właśnie piłkarzowi Leeds. Dobrze, że dziś zaczął się z tego leczyć, oglądanie po raz kolejny bezbarwnego w biało-czerwonej koszulce Klicha jest naprawdę nieznacznie przyjemniejsze niż borowanie bez znieczulenia.

Pewnie w dość niedalekiej przyszłości w miejsce Góralskiego wskoczy lepszy z piłką przy nodze, raczej niepodający wślizgiem Krystian Bielik, ale i z nim mechanizm powinien być ten sam. On na „szóstce”, Krychowiak na „ósemca”

A i Zieliński w tym tercecie wyglądał dziś nieźle. Może i jeszcze nie przeskoczyło, ale parę kombinacji, choćby tych z grającym najbliżej pomocnika Napoli Krychowiakiem, miało prawo się podobać.

Zmiany nie do zmiany

Pięć goli, dwie asysty – oto dorobek naszych zmienników w tych eliminacjach. Dziś Milik i Frankowski po wejściu ogarnęli nam wygraną, a o włos od swojego gola był także i trzeci zmiennik – Krzysztof Piątek. Brzęczek trafił z roszadami w składzie idealnie, nie po raz pierwszy zresztą. Akurat za reagowanie na to, co na boisku, trudno mu wbijać szpile. W obu zwycięskich wyjazdach z wiosennej części eliminacji zwycięstwo załatwiał nam rezerwowy Piątek (z Austrią i Macedonią Północną), Izrael dobijał na Narodowym Damian Kądzior. Krótko mówiąc – zmiennicy strzelili w tych eliminacjach tyle samo goli dla Polski, co Robert Lewandowski.

Swoją drogą zmiany przeprowadzone dziś mogą mieć jeszcze jeden pozytywny rezultat w najbliższej przyszłości. Bo co przypominamy sobie jakiś naprawdę kozacki mecz kadry z ostatnich lat, to widzimy na szpicy Milika z Lewandowskim. I końcówka, gdy ci dwaj grali znów razem pokazała, że warto mieć ich w duecie na boisku. Snajper Napoli odbezpieczył zaś reprezentacyjną strzelbę i wystrzelił z niej po ponad dwóch latach trzymania jej gdzieś pod stertą rupieci. Ostatnie jego trafienie z gry dla reprezentacji? Wrzesień 2017, mecz z Kazachstanem.

Reklama

Brawo, Bereś na prawo!

Kolejne „nareszcie”. Nareszcie nasz najlepszy prawy obrońca gra faktycznie na prawej obronie. Może i Bartosz Bereszyński daleki jest jeszcze od statusu Łukasza Piszczka, który „Piszczu” umocnił swoją ostatnią kampanią eliminacyjną, będąc jej wiodącą postacią. Ale, do jasnej ciasnej, nie mamy lepszego prawego defensora niż on i zwyczajnie nie możemy go marnować na lewej stronie. Dziś było widać najlepiej, ile on może dać, gdy gra na naturalnej dla siebie prawej stronie. Jak fajnie wygląda jego współpraca z łebskim bocznym pomocnikiem. Sebastiana Szymańskiego ciągnęło do środka, w pobliże Roberta Lewandowskiego, robił przy tym miejsce Beresiowi na wjazdy w stylu klasowego wahadłowego. Wiatru narobił przy tym naprawdę sporo i nie będzie skandalem stwierdzenie, że poza bardzo pewną grą w obronie, pracował bardzo mocno i rzetelnie na asystę.

***

Wiadomo, zobaczyliśmy mecz z Macedonią Północną, a nie z Francją grającą o życie i wychodzącą na nas na galowo. Elmasowi daleko do Isco, a Pandev to żaden Ronaldo. Ale fajnie dla odmiany od reprezentacji pełnej niedoróbek zobaczyć taką, która naprawdę ma nad meczem kontrolę i która wygląda na poskładaną z nieźle pasujących do siebie puzzli. Czekamy na więcej.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...