Reklama

Dlaczego trenerzy w Polsce zaczynają szukać kwadratowych jaj?

redakcja

Autor:redakcja

19 października 2018, 17:49 • 3 min czytania 55 komentarzy

Dużo mówi się o tym, że polscy trenerzy nie powinni mieć kompleksów względem kolegów po fachu z bardziej rozwiniętych piłkarsko krajów, bo ci zagraniczni pracują w idealnych warunkach, a nasi w gównianych. Pewnie jest to w jakimś stopniu stwierdzenie prawdziwe, natomiast jak patrzę na decyzje dwóch ostatnich selekcjonerów, to trudno nie odnieść wrażenia, że oni sami te kompleksy jednak mają. I próbują wymyślić koło na nowo, a jest to reprezentacji jeszcze mniej potrzebne niż Cionek.

Dlaczego trenerzy w Polsce zaczynają szukać kwadratowych jaj?

Nawałka prowadził kadrę według prostego schematu. Dwóch skrzydłowych, w środku ludzie odpowiadający za destrukcję, przed nimi Lewandowski z Milikiem albo Zielińskim, czyli ludzie odpowiadający za kreację. Długo żarło, aż duński dziadzia opromieniony zwycięstwem stwierdził, że Polska jest zbyt przewidywalna i zbyt łatwa do przeczytania. Nawałkę to niezwykle ubodło, tak się zagrzał, że nie zakręcił grzałki aż do mundialu i forsował to durne ustawienie z trzema obrońcami. Między innymi dlatego przegraliśmy mistrzostwa.

Przyszedł Brzęczek. Miał jakąś koncepcję na drużynę, ale skoro słyszał, że lud domaga się grania bez skrzydłowych, to chyba chciał uchodzić za trenera nowoczesnego, który nie boi się przyjmować rad. Wyszedł na mecze z Portugalią i Włochami bez skrzydeł, dostał dwa razy w trąbę. A wcześniej, gdy nie kombinował, meczu nie przegrał i nasza gra wyglądała znośnie, jak w pierwszym starciu z Italią.

A skoro drużyna narodowa to najlepsza drużyna w kraju, powinien prowadzić ją najlepszy trener w kraju. Uznaję więc, że Nawałka z Brzęczkiem są niejako odbiciem myśli trenerskiej w Polsce i cóż, wyraźnie widać, że szkoleniowcy nad Wisłą mają problem z kompleksami, chcą iść za tak zwanym nowoczesnym światem, a to się wiąże z kombinatorstwem. Kiedyś kombinowało się jak załatwić wynik u sędziego, dziś kombinuje się nad tablicą z magnesami. A może trójką, a może bez skrzydeł… A może tak przestać cudować? Futbol to mimo wszystko prosta rzecz, tymczasem my chcemy ją sobie utrudnić, jak tylko się da. Przez lata graliśmy z kontry, czasem na dwóch napastników, czasem na jednego, jednak zawsze ze skrzydłowymi i defensywnymi pomocnikami. Raz żarło, raz mniej, ale przecież nie było skrajnie źle, skoro w XXI wieku zaliczyliśmy sześć dużych turniejów. Po co więc teraz wymyślać kwadratowe jaja, skoro w ogóle nie jesteśmy do tego uprawnieni?

Reklama

Brzęczek chciał ustawienie bez skrzydłowych wprowadzić w trzy dni, skoro kadra przyjechała w poniedziałek, natomiast w czwartek grała mecz. A do takiej zmiany potrzeba lat. Pewnie, mamy lepszą generację piłkarzy niż 10 lat temu, ale w gruncie rzeczy szkolimy dalej tak samo. Brakuje nam dziś skrzydłowych prezentujących przyzwoity poziom, ale i tak jest ich więcej niż kreatywnych dziesiątek. Stoperzy? Rzetelnie licząc, jest ich i tak mniej niż skrzydłowych prezentujących około-reprezentacyjną klasę, a chcieliśmy grać trójką (choć dziś znaleźć nawet dwóch to sztuka). Nie jesteśmy piłkarsko rozwinięci, a pozycja skrzydłowego nie wymaga wielkiej myśli. Masz gaz, kontrolujesz piłkę w znośny sposób, już możesz coś od siebie dać. Takich piłkarzy potrafimy sobie stworzyć. Dziesiątek, które muszą doskonale operować piłką i widzieć wszystko – nie. Stoperów, którzy muszą dobrze się ustawiać, być odpowiedzialnymi, umiejętnie wyprowadzić piłkę – nie.

Dlatego nie rozumiem tego kombinatorstwa, tego strzelania sobie w stopę. Grajmy to, co potrafimy i przyniesie nam to przyzwoite wyniki. Może nie będziemy najlepsi, ale wstydzić też się nie będziemy. A ostatnio czujemy przecież głównie to: wstyd.

Najnowsze

Komentarze

55 komentarzy

Loading...