Reklama

Atleta nowej generacji. Kevin Mayer wyprowadzi dziesięciobój z cienia?

Kacper Bartosiak

Autor:Kacper Bartosiak

03 października 2018, 13:43 • 7 min czytania 5 komentarzy

Każdy lekkoatletyczny rekord świata to małe święto, ale dwa jednego dnia w dwóch różnych miejscach to naprawdę wyjątkowa rzadkość. Właśnie do takiej nietypowej sytuacji doszło jednak 16 września 2018 roku. Bohaterem mediów został Eliud Kipchoge, który zbliżył się do magicznej bariery dwóch godzin w maratonie. Być może bardziej imponujący był jednak wyczyn dziesięcioboisty Kevina Mayera. „Od dwóch lat powtarzałem wszystkim, że on pobije ten rekord, ale nie spodziewałem się, że zrobi to tak wyraźnie” – skomentował Paweł Wiesiołek, najlepszy polski wieloboista ostatnich lat.

Atleta nowej generacji. Kevin Mayer wyprowadzi dziesięciobój z cienia?

Niedawno z pomocą ekspertów sami próbowaliśmy znaleźć najtrudniejszy sport świata. Wzmianka o dziesięcioboju pojawiła się tylko raz, a przecież to dyscyplina, która już na pierwszy rzut oka wydaje się mocnym kandydatem. W końcu wygrywa w niej zawodnik o najwszechstronniejszych predyspozycjach – ten, kto najlepiej radzi sobie w dziesięciu mocno różniących się od siebie konkurencjach. Podczas igrzysk olimpijskich w Sztokholmie w 1912 roku Jima Thorpe’a – złotego medalistę w dziesięcioboju – docenił sam król Gustaw V. „To pan jest najlepszym sportowcem na świecie” – powiedział wręczając zawodnikowi złoty medal.

Takie wrażenie nie powinno dziwić – dziesięcioboiści przygotowują się do zawodów zupełnie inaczej niż inni sportowcy, którzy doskonalą swoje umiejętności i ciała w stosunkowo wąskim zakresie. Sprinterzy różnią się budową od młociarzy, bo pracują u nich inne mięśnie. Specyfika każdej z dyscyplin robi swoje – w tej kwestii pewne rzeczy są po prostu nie do przeskoczenia.

„Trening dziesięcioboisty nie należy do łatwych” – przyznaje Paweł Wiesiołek. „Zaczynamy jako pierwsi z wszystkich, a schodzimy z reguły jako ostatni. Poświęcamy na to od czterech do ośmiu godzin dziennie – w zależności od okresu przygotowań. Musimy być szybcy, wytrzymali, silni i dobrze skoordynowani, więc ten trening bywa naprawdę męczący. Najbardziej podoba mi się w tym wszystkim właśnie ta różnorodność – z dnia na dzień robimy coś innego. Moi koledzy tyczkarze lub skoczkowie wzwyż mają o wiele bardziej ograniczony schemat treningowy i mniej więcej co trzy dni robią to samo. My w trakcie dziewięciu dni za każdym razem robimy coś innego. Nie ma miejsca na monotonię” – dodaje trzynasty zawodnik tegorocznych mistrzostw Europy.

Rywalizacja dziesięcioboistów jest szczególna także z innych względów. Wyróżnia ją to, że za każdym razem trwa dwa dni. Najpierw zawodników czeka bieg na 100 metrów, potem skok w dal, pchnięcie kulą i skok wzwyż, a na koniec bieg na 400 metrów. Następnego dnia zaczynają od biegu na 110 metrów przez płotki, by potem przejść do rzutu dyskiem, skoku o tyczce i rzutu oszczepem. Całą zabawę wieńczy bieg na 1500 metrów. Między każdą z konkurencji jest około pół godziny przerwy.

Reklama

Kolejny aspekt to specyficzny system punktowy. Opiera się na tabelach, które pochodzą jeszcze z lat pięćdziesiątych, a ostatnie zmiany w nich zostały dokonane w 1985 roku. W skrócie – w każdej z konkurencji został określony wynik stanowiący punkt odniesienia, za który zawodnik może otrzymać 1000 punktów (lub więcej). Analogicznie za gorszy rezultat dostaje odpowiednio mniej. To wszystko jest może w jakimś stopniu intuicyjne dla ludzi ze świata sportu, ale z pewnością nie dla niedzielnych widzów.

Eaton kontra Mayer

„W byciu wieloboistą najlepsze jest to, że możesz zaspokoić swoją ciekawość w wielu różnych konkurencjach. To jak codzienne otwieranie bombonierki i sięganie po czekoladkę z innym nadzieniem” – tłumaczył obrazowo w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” Ashton Eaton.  To właśnie jego rekord pobił niedawno Mayer. Amerykanin nie doczekał tej chwili w roli aktywnego zawodnika – choć ma dopiero 30 lat, to od ponad półtora roku cieszy się sportową emeryturą.

W pewnym sensie łatwo go zrozumieć – w końcu zdążył wygrać wszystko, co było do wygrania. Odchodził jako podwójny mistrz olimpijski oraz dwukrotny triumfator mistrzostw świata. Do niego należały też rekordy świata w siedmioboju i dziesięcioboju. Ten drugi przetrwał sześć lat, pierwszy z kolei liczy już ponad osiem. „Przyszła pora na spróbowanie czegoś nowego. Szczerze mówiąc, to nie ma już nic, czego mógłbym chcieć od sportu. Poświęciłem mu najlepsze lata mojego życia, bo chciałem poznać granice moich możliwości” – tłumaczył Eaton.

W styczniu 2017 roku razem z nim na sportową emeryturę przeszła jego o rok młodsza żona. Brianne Theisen-Eaton również startowała w wieloboju i tez mogła się pochwalić kilkoma dobrymi wynikami, choć nigdy nie dominowała w takiej skali jak mąż. Spełnieniem jej marzeń okazał się olimpijski brąz z 2016 roku. „Gdy wbiegałam na metę to byłam przekonana, że już nigdy w życiu nie chcę wystartować w żadnych zawodach” – mówiła.

Reklama

Rywalizacja Eatona z Mayerem była jednym z najciekawszych wydarzeń igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Wszystko zdecydowało się dopiero w ostatnim biegu na 1500 metrów. Sytuacja była jasna – aby sięgnąć po złoto, Francuz musiał wygrać z dotychczasowym liderem o przynajmniej 6 sekund. Ta sztuka mu się nie udała – Eaton kontrolował przebieg rywalizacji i minimalnie wyprzedził młodszego rywala. W klasyfikacji generalnej ostatecznie wygrał o 55 punktów.

Po finale igrzysk Eaton podziękował konkurentowi za walkę do końca. Mayer nie zdobył może złota, ale z pewnością wykonał założony plan – w Rio pobił rekord życiowy w aż czterech konkurencjach, a w trzech innych osiągał najlepszy wynik w sezonie. Srebrny medalista igrzysk pochodzi ze sportowej rodziny, a w dzieciństwie próbował swoich sił między innymi w tenisie i piłce ręcznej. Lekkoatletykę poznał w wieku 14 lat. Na początku wyróżniał się w biegach na średnich dystansach i w skoku wzwyż. „Skupianie się na jednej dyscyplinie nudziło mnie – dlatego postanowiłem sprawdzić się w dziesięcioboju” – tłumaczył po latach. Podobnie wyglądała droga do wieloboju Pawła Wiesiołka.

„Zaczynałem od skoku wzwyż. W wieku 15 lat trafiłem na trenera Marka Rzepkę, który zajmował się wielobojem i potrafił przygotować mnie motorycznie do jeszcze lepszego skakania. Tak się zaczęło. W Polsce w ostatnich latach mieliśmy tylko Sebastiana Chmarę. Gdy wygrałem pierwsze mistrzostwa kraju, to wziąłem się za poważne trenowanie do dziesięcioboju” – tłumaczy Polak.

Falstart na mistrzostwach Europy

O Mayerze po raz pierwszy zrobiło się głośno przed igrzyskami w Londynie w 2012 roku. Miesiąc przed najważniejszą imprezą czterolecia 20-letni wówczas zawodnik wyśrubował rekord życiowy do poziomu 8447 punktów. Po tym wyczynie nie brakowało ekspertów, którzy wróżyli mu walkę o medal. W Anglii jednak nie wytrzymał psychicznie ciężaru zawodów i ukończył rywalizację na rozczarowującym 15. miejscu. Z roku na rok robił jednak postępy. Decyzję Eatona o przejściu na emeryturę przyjął z klasą. „Przez ostatnie lata dzięki tobie stawałem się lepszy” – napisał w mediach społecznościowych. W 2017 roku – już bez wielkiego rywala u boku – wygrał pierwsze w karierze złoto mistrzostw świata. W tym roku był wielkim faworytem mistrzostw Europy, ale nieoczekiwanie zakończył zawody już na drugiej konkurencji.

„Pewnie dziwnie to brzmi, ale Mayer już na tamtych zawodach zasygnalizował, że jest w naprawdę wysokiej formie. Chociaż odpadł po spaleniu trzech prób w skoku w dal, to każda z nich była przekroczona minimalnie, a skoki były naprawdę dalekie. Wcześniej zdążył pobić rekord życiowy w biegu na sto metrów. Na ten rekord świata u Mayera zanosiło się od dawna, ale nie sądziłem, że wyśrubuje go do tak kosmicznego poziomu. Od dwóch lat wszystkim powtarzałem, że on ten rekord pobije, ale nie spodziewałem się, że zrobi to tak wyraźnie” – komentuje Paweł Wiesiołek, który podczas tych samych zawodów we Francji zajął siódme miejsce (7684 pkt).

Eaton nie szczędził nowemu rekordziście ciepłych słów. „To był niesamowity pokaz umiejętności i potencjału. Cieszy mnie wynik Kevina, ale raduję się także z perspektyw, które rysują się przed dziesięciobojem. Zawsze ważne było dla mnie przekraczanie granic i inspirowanie do tego innych. Im więcej będziemy mieli wyników ponad 9000 punktów, tym lepiej” – napisał na Twitterze.

Nie brak opinii, że utrata rekordu świata może zmobilizować Eatona do powrotu – w końcu mowa o zawodniku, który ma dopiero 30 lat. Pięciokrotny mistrz Polski w dziesięcioboju raczej nie wierzy w taki scenariusz, chociaż całkowicie go nie wyklucza. Według niego różnica między Mayerem i Eatonem jest już zbyt duża, a czas będzie pracował tylko na korzyść Francuza. „Gdyby Kevin pobił ten rekord o pięć punktów, to pewnie można by się zastanawiać. On jednak wyśrubował go o 80 punktów i doprowadził do takiego poziomu, że nie sądzę, by Ashton do roku olimpijskiego zdołał wskoczyć na pułap 9 tysięcy punktów. Dziesięciobój jest jednak nieobliczalny, tu naprawdę wszystko może się zdarzyć” – dodaje Wiesiołek.

Najmocniejsze strony nowego rekordzisty to bieg na 110 metrów przez płotki (rekord 13.71 s) i skok w dal (rekord 7.80 m). Podczas historycznego występu w Talence (9126 pkt) we wrześniu 2018 roku Francuz wyśrubował swoje życiówki w aż sześciu konkurencjach! Poza stadionem wyróżnia go przede wszystkim szacunek, który okazuje rywalom. W teorii Kevin Mayer ma więc praktycznie wszystko, by zostać kolejną wielką lekkoatletyczną gwiazdą – poza rywalem, który byłby w stanie nawiązać z nim walkę.

KACPER BARTOSIAK

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...