Reklama

Powtórka z rozrywki! Polska – Serbia 3:0

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

27 września 2018, 23:07 • 4 min czytania 33 komentarzy

Jedną nogą jesteśmy już w półfinale. Tyle możemy napisać. Trudno będzie zepsuć to, co dziś wypracowaliśmy. Zresztą, jakie „zepsuć”? Po meczu z Serbią nasze apetyty są na tyle rozbudzone, że chcielibyśmy nie tylko awansu, ale kolejnego zwycięstwa. Tym bardziej, że gospodarze turnieju naprawdę zasługują na to, by ktoś ich ukarał za przesadne kombinowanie z regulaminem. Nie mamy nic przeciwko temu, żeby nasi siatkarze zrobili to jutro.

Powtórka z rozrywki! Polska – Serbia 3:0

Z Serbami spotykaliśmy się po raz drugi na przestrzeni kilku dni. W niedzielę kompletnie nam odpuścili, łatwo oddając nam trzy sety. Dziś grali na maksa. Efekt? Dokładnie taki sam. Po naszej stronie piękna trójeczka, po stronie rywali okrągłe zero. Choć w lepszej sytuacji i tak są zawodnicy z Bałkanów – po wczorajszym zwycięstwie z Włochami musieli tylko uzbierać odpowiednią liczbę małych punktów. Zrobili to, są w półfinale. My kropkę nad „i” postawić musimy jutro. Jeśli zagramy na takim poziomie jak tego wieczora, to nie mamy wątpliwości, że awans będzie nasz. Piszemy to oczywiście zakładając, że Włosi nie wymyślą do jutra nowego przepisu. Nie bylibyśmy zdziwieni, gdybyśmy na godzinę przed meczem dowiedzieli się, że zawodnicy, których nazwiska zaczynają się na literę „K” nie mogą atakować. Skoro pojawił się pomysł zmiany pory rozgrywania spotkania…

https://twitter.com/ZuzannaZmorka/status/1045329138821804032

Co do dzisiejszego spotkania, to rozpocząć musimy chyba od przeprosin. Przepraszamy więc serdecznie Szanownego Pana Siatkarza Bartosza Kurka za wszystko, co pisaliśmy przed turniejem. Bo był dziś niesamowity. Serio, nie widzieliśmy go w takiej formie od dobrych pięciu lat. Vital Heynen często powtarzał, że Bartek się odblokuje. I, cholera, miał rację! Z każdym kolejnym dniem turnieju przekonujemy się, że ten gość to jakiś siatkarski czarodziej. Najpierw chytry plan, który wypalił, teraz odetkanie Kurka. Jak tak dalej pójdzie, to w opcjonalnym finale Michał Kubiak nie skorzysta z ani jednej okazji, by włączyć się do spiny pod siatką. I wtedy będziemy naprawdę zdumieni.

https://twitter.com/SwiniarskiM/status/1045391442531819523

Reklama

Jakub Bednaruk, trener Łuczniczki Bydgoszcz:

– Zawodnik meczu. Bez dwóch zdań. Najważniejszy facet na boisku. To jest cały Bartek, może przesmyrać się przez trzy mecze na 30% w ataku, a w takim meczu wychodzi nagle na 70%. To jest ten jego potencjał, który tak trudno ujarzmić. Wszyscy wiedzą, że potrafi odpalić, ale wszyscy wiedzą też, że nie jest w stanie być tak regularny. Gdyby grał regularnie jak dzisiaj, to biłyby się o niego największe kluby świata. Dziś był rewelacyjny.

Słowo-klucz, gdy chodzi o dzisiejszy mecz to chyba „charakter”. Jesteśmy przekonani, że to właśnie nim wygraliśmy to spotkanie. Dwa razy wyciągaliśmy sety z kilkupunktowej straty, by wygrywać na przewagi. W obu przypadkach – 28:26. Pamiętacie strategię Justyny Święty-Ersetic na mistrzostwach Europy? „Dopuścić, a potem skontrować”. Nasi siatkarze ogarnęli to dziś perfekcyjnie. W trzecim secie wszystko ułożyło się inaczej – to my prowadziliśmy, a gdy wydawało się, że Serbowie nas dochodzą, potrafiliśmy na nowo uzyskać przewagę i nie wypuścić jej do samego końca. Tego nie potrafiliśmy zrobić choćby w meczu z Argentyńczykami, gdy przecieraliśmy oczy ze zdumienia, nie wiedząc, co robią nasi zawodnicy. Dziś wiedzieliśmy doskonale – walczyli jak o życie i grali mecz turnieju.

https://twitter.com/PlinaPlinski/status/1045406818082664450

Jakub Bednaruk:

– Myślę, że ten mecz wygraliśmy w dużej mierze tym, że nie daliśmy się wciągnąć w przepychanki pod siatką. Podejrzewam, że trenerzy czy zawodnicy zobaczyli wczorajszy mecz Włochów, którzy próbowali pójść z Serbami na wojnę – przepychanki, brudną grę itd. Dziś podobało mi się bardzo to, że Vital schował swoje ego „showmana-krzykacza” i niemal nie było go widać. To samo zrobił Michał Kubiak. Ta czerwona kartka to było uspokajanie niż jakaś awantura. Serbowie cały czas szukali u nas dymu, a my skupiliśmy się tylko na siatkówce. To było widać. 

Reklama

Zwykle w tym miejscu wskazywaliśmy nasze słabe punkty. Dziś pytamy jednak: a co to? Serio, nie będziemy się do niczego przypieprzać. Gdybyśmy bardzo chcieli, pewnie coś by się znalazło, ale nie o to chodzi. Wygraliśmy bardzo trudny mecz, będąc fantastyczną drużyną w najważniejszych momentach. Weźmy pierwszy set – Michał Kubiak zagrywa asa przy stanie 24:24. W drugim to samo robią Bartek Kurek i Mateusz Bieniek kilka sekund wcześniej. Długo nie mogliśmy zatrzymać Uroša Kovačevicia? Udało się kilka razy w kluczowym momencie, podobnie z innymi Serbami. Gdy przychodziło do gry na przewagi, ładowaliśmy im takie czapy blokiem, że nie powstydziłby się Dawid Murek. Zagraliśmy taki mecz, że nie denerwowały nas nawet reklamy z Wilfredo Leonem w przerwach między setami. A to naprawdę coś.

Najlepszy dowód na potwierdzenie tej tezy to fakt, że nie denerwował nas nawet sędzia, który ewidentnie dziś przysypiał. Nie mamy pojęcia, jak mógł to robić, gdy przed oczami miał taki mecz, ale jego decyzje były co najmniej… kontrowersyjne, tak to ujmijmy. Ale może to i dobrze, bo jutro gramy z przypartymi do ściany Włochami, a wiadomo, że akurat ściany (i sędziowie) gospodarzom sprzyjać lubią. Żeby awansować, nie możemy skończyć meczu z więcej niż czternastoma punktami na minusie. Innymi słowy: musimy ich zdobyć 61. Łatwiejsza opcja? Wygrać seta. Najłatwiejsza? Ograć ich w całym meczu. Pokażmy, że jesteśmy mistrzami świata, dokładnie tak, jak zrobiliśmy to dziś.

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Inne sporty

Polecane

Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]

Jakub Radomski
4
Aleksander Śliwka: Po igrzyskach czułem się, jakbym był chory. Nie mogłem funkcjonować [WYWIAD]
Polecane

Mateusz Bieniek: Nie mogłem stanąć na stopie. Gdy wróciłem, na nowo pokochałem siatkówkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
3
Mateusz Bieniek: Nie mogłem stanąć na stopie. Gdy wróciłem, na nowo pokochałem siatkówkę [WYWIAD]

Komentarze

33 komentarzy

Loading...