Reklama

FIFA 19: tu Ikony rozprawiają się z rzeczywistością

redakcja

Autor:redakcja

27 września 2018, 11:37 • 6 min czytania 14 komentarzy

Nowa FIFA to nowe Ikony, czyli gracze, którzy na zawsze wpisali się do kronik futbolu, których często wspominamy, majacząc o dawnych piłkarskich czasach. W grze od EA Sports możemy sobie przypomnieć ich styl gry, ale rodzi się pytanie, czy każda Ikona to lepszy piłkarz od teraźniejszych herosów?

FIFA 19: tu Ikony rozprawiają się z rzeczywistością

Całą gamę produktów wokół gry FIFA19 możecie znaleźć na RTV EURO AGD

1

Na pierwszy rzut oka można by stwierdzić, że to gracze wręcz identyczni. Piłkarze środka pola, Francuzi, odrastający od ziemi na równie skromne odległości: N’Golo na 168 centymetrów, Claude na 174. Zadania na murawie też te same: destrukcja, myślenie w pierwszej kolejności o tym, jak zatrzymać dobrze zapowiadający się atak rywala. Czy można więc powiedzieć, że w przypadku Kante mówimy o kopii 1 do 1? Nie do końca.

Obecny gracz Chelsea jest bowiem mobilniejszy niż swój poprzednik. Makelele raczej skupiał się na patrolowaniu określonego wycinka boiska, a Kante potrafi biegać wszędzie, nie odpuszczać rywalowi nigdzie. Jest niezmordowany. Co więcej, wydaje się, że Kante to gracz jednak nowocześniejszy, umiejący dać więcej z przodu, a tego jednak oczekuje dzisiejsza piłka. Makelele był bardziej jednowymiarowy, gdy opuszczał Real, Perez powiedział nawet: – Nie umiał główkować, rzadko podawał piłkę dalej niż na trzy metry. Młodzi gracze, którzy go zastąpią, sprawią, że wszyscy zapomną o Makelele.

Reklama

Dlatego, choć niewątpliwie doceniamy Claude’a, stawiamy na Kante. Bardziej pasuje do wymagań dzisiejszej piłki.

5

Francuz to jedna z najbardziej obiecujących polis ubezpieczeniowych Barcelony na najbliższe lata. Miał pecha, bo w poprzednim sezonie złapał paskudną kontuzję, a gdy już wyzdrowiał, rywale dalej urządzali polowania na jego nogi. Jest bowiem dla nich przeważnie za szybki, za błyskotliwy, potrafi kapitalnie dryblować, nigdy nie wiadomo, co zaraz wymyśli. No bo spójrzmy choćby na tę bramkę z ostatniego meczu Ligi Mistrzów:

Pewnie, rywal w kontekście Barcy był wręcz ogórkowy, ale ten luz Dembele ma prawo imponować. Luz, który miał również Rivaldo w czasach swojej gry dla Dumy Katalonii. Jego lewa noga… No, to była poezja, potrafił nią zrobić wszystko, dość powiedzieć, że ze 109 goli dla Barcy tylko 12 Brazylijczyk zapakował prawą kończyną. Wówczas to nie była ta największa Blaugrana, ale Rivaldo ciągnął ją choćby choćby do dwóch mistrzostw Hiszpanii i Pucharu Króla. On pewnie zresztą rósł szybciej niż klub, zdobywając przecież mundial po ostatnim sezonie dla Barcy.

Reklama

Kogo więc wybrać? Cholernie trudna decyzja, ale jednak stawiamy na Rivaldo, choć jeśli Dembele będzie rozwijał się szybko, przy kolejnej edycji to on może być w naszej drużynie.

3

Rzadko który piłkarz Realu budził tak skrajne emocje, jakie budzi Benzema. Dla jednych jest graczem nieprzystającym do tak wielkiej drużyny, jak Galacticos, zbyt ograniczonym, a przede wszystkim zbyt nieskutecznym, bo mówimy przecież o gościu, który strzelił pięć goli w poprzednim sezonie La Liga. W takiej drużynie jak Real?! Kpina. No, ale drudzy wskazują, że Benzema ważne gole zdobywać jednak potrafi. Dwie sztuki z Bayernem w półfinale Ligi Mistrzów 17/18, kuriozalna, ale jednak liczona tak samo sztuka w finale z Liverpoolem. Cóż, nigdy Francuz nie będzie kojarzony jednoznacznie, ale co z Realem wygrał, to jego.

Co ciekawe, Raul, czyli facet pod względem odbioru znajdujący się na innej planecie, też miewał słabe sezony, jeśli idzie o skuteczność. Przez trzy sezony w latach 2004-2007 nie potrafił dobić do dwucyfrowej liczby bramek, przecież za coś takiego Benzema byłby ukrzyżowany. No, ale Raul to jednak instytucja, człowiek z techniką, o której Benzema mógłby tylko śnić. Napastnik bardziej kompletny, umiejący wrócić się do głębi pola i zacząć atak Realu, nie tylko go kończyć. Choć oczywiście snajperem wyborowym też był, trzy lata z rzędu na przełomie wieków robił króla strzelców w lidze.

No, my nie mamy wątpliwości: wybór pada na Hiszpana.

4

Gdyby dziś Złotą Piłkę miałby wziąć środkowy obrońca… No, rzecz właściwie nie do pomyślenia, już ewentualne rozbicie duopolu Ronaldo-Messi przez Modricia byłoby powrotem na ziemię, po długiej podróży w kosmos. Cannavaro wziął swoją nagrodę w 2006 roku, ale to było tylko któreś udowodnienie, jak wielkim stał się piłkarzem. Środkowy obrońca ze 175 centymetrami wzrostu. Jak sam Fabio mówił, na tej pozycji nie chodzi jednak tylko o warunki fizyczne, ale o pewność siebie. Cannavaro ją miał: gdy w Napoli wszyscy mówili mu, by na treningu nie atakował Maradony, on w pewnym momencie… zabrał mu piłkę wślizgiem. Każdy był zszokowany, jeden Diego się uśmiechnął. Jeśli więc Cannavaro zrozumiał, że może odbierać piłkę samemu Diego – a wcześniej, warto dodać, chciał grać jako pomocnik – wiedział, że może to zrobić każdemu piłkarzowi świata. I tak mówiąc pokrótce, zaczęła się jego wspinaczka do wielkości.

Chiellini to inna bajka. Wysoki, 187 centymetrów, świetnie grający głową. Klasyczny dzisiejszy środkowy obrońca, który raz, że kapitalnie łata dziury w defensywie, to dwa, umie wejść w pole karne rywala i tam go zaskoczyć.

Jednak my stawiamy na Cannavaro. Taki ktoś rodzi się raz na sto lat.

2

Mówisz Chelsea, myślisz Lampard. Frank to niekwestionowana legenda londyńskiego klubu, strzelił dla The Blues 209 bramek, wygrywał Ligę Mistrzów, sięgał po trzy tytuły mistrza kraju. Ktoś może powiedzieć, że zbłądził, gdy na jeden sezon zahaczył o City, ale kiedy dziabnął swojemu ukochanemu klubowi bramkę, jego reakcja mówiła sama przez siebie – zero radości, bardziej przerażenie, „co ja właśnie uczyniłem?!”. Można mu było to więc wybaczyć, za te wszystkie lata spędzone na Stamford Bridge, kiedy imponował spokojem w środku pola i niesłychanym ciągiem na bramkę: dość powiedzieć, że przez 10 sezonów z rzędu Lampardowi udawało się w lidze dobijać do dwucyfrowej liczby goli!

Dziś w Chelsea nie ma takiego lidera środka pola – przynajmniej jeśli chodzi o inklinacje ofensywne – ale w jakimś ułamku do osiągnięć Lamparda może nawiązać Barkley. Wciąż ma masę grania przed sobą, w grudniu stuknie mu ledwie ćwierćwiecze, a w Evertonie pokazywał, że wie, o co chodzi z bieganiem do przodu. Być może się tam nawet zasiedział, był przecież Chelsea już wcześniej, ale transfer wysypał się na ostatniej prostej, chodziły plotki, że Anglik się wręcz wystraszył. W końcu graczem The Blues jednak jest i czekamy, aż odpali.

Na razie kibicom Chelsea pozostaje jednak tęsknota za Lampardem, więc nie ma wątpliwości, to on znalazłby się w naszym składzie.

*

Sami widzicie: Ikony mają przewagę. Raz, że wpływ ma na to sentyment, ale dwa, wydaje się, że w grze są to po prostu lepsze karty, które każdy gracz będzie chciał mieć. Premiera gry już jutro, więc jeśli chcecie zrewidować nasz pogląd albo go potwierdzić, zapraszamy do RTV EURO AGD. Znajdziecie tam całą gamę produktów wokół FIFY 19!

To co, widzimy się na boisku!

*

 

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Komentarze

14 komentarzy

Loading...