Reklama

Korepetycje od City dla Oxfordu, uczeń Lampard przerasta mistrza Mourinho

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

26 września 2018, 00:18 • 6 min czytania 18 komentarzy

Wczesne fazy Pucharu Ligi Angielskiej są dość specyficzne, więc nie ukrywamy, że czekaliśmy na mecz Oxford United vs Manchester City z wypiekami na twarzy. To zawsze fajna okazja dla kibiców i trenerów, aby dokonać przeglądu wojsk, sprawdzić, który z rezerwowych lub młodych chłopaków jest godny szczególnej uwagi… Z takiego założenia wyszedł dziś oczywiście Pep Guardiola, który do boju posłał drugi garnitur i raczej nie powinien czuć zawodu.

Korepetycje od City dla Oxfordu, uczeń Lampard przerasta mistrza Mourinho

Bynajmniej nie chodzi tu już o nawet o sam wynik – Obywatele zwyciężyli 3:0 – lecz grę poszczególnych chłopaków. Od początku to właśnie ustawieni bliżej lewej strony zawodnicy próbowali zdominować grę – Zinczenko, Foden oraz Brahim. I na tle trzecioligowca prezentowali się naprawdę nieźle, przede wszystkim byli odważni w swoich decyzjach. Okej, raz wychodziło to świetnie, raz gorzej, gdy na przykład któryś decydował się na niepotrzebny drybling, jednak można im tę kwestię wybaczyć. Raz – przez młodość. Dwa – z powodu rangi tego meczu.

Co nie ulegało wątpliwościom, to oczywiście totalna przewaga The Citizens, którzy oddali dziś 27 strzałów, ich rywale zaś jeden. Czy cokolwiek trzeba tu dodawać? Druga strona medalu jest taka, że przyjezdni zmarnowali sporo prób, bo też przez naprawdę długi czas Oxford bronił się nieźle – wąsko, głęboko, zmuszając tym samym adwersarzy do uderzania z dystansu. No i nie zawsze wychodziło im to właściwie, bo na przykład kilka strzałów – w tym Danilo czy Mahreza – wylądowało gdzieś w okolicach gwiazdy Alfa Centauri.

W ogóle przez jakiś czas Algierczyk był stosunkowo niemrawy i dopiero w późniejszych fazach meczu się rozkręcał. Być może w przerwie Pep natchnął go nieco, wszak w pierwszej części meczu pozostawał mało aktywny na prawej stronie. Wspomnieliśmy już o tym, iż przeciwna strona miała znacznie więcej zapału i przełożył się on na gola w 36. minucie. Co prawda Brahim Diaz nieco przekombinowal, gdy po fenomenalnym podaniu od Fodena jeszcze łamał akcję na prawą nogę. Strzał co prawda oddał, ale dopiero dobitka Jesusa z główki okazała się skuteczna.

Wtedy jeszcze Guardiola chyba nie był usatysfakcjonowany, skoro dość szybko w drugiej połowie wpuścił Sterlinga za Brahima, chcąc jeszcze zwiększyć siłę rażenia drużyny. Może nie przez to, że cykał się ekipy z trzeciej ligi, zwłaszcza, iż ta praktycznie nie stwarzała żadnego zagrożenia. Ale z tyłu głowy na pewno musiał mieć to zaledwie jednobramkowe prowadzenie, które nie zaspokajało jego ambicji, no i jego podopiecznym też nie pozwoliło aktywnie odpoczywać.

Reklama

Dopiero na 12 minut przed końcem City zabiło mecz. I co ciekawe akurat w chwili, gdy Oxford zdecydował się podejść do końcówki spotkania nieco odważniej, wyżej. No ale przy takiej różnicy w indywidualnych umiejętnościach wiadomo, iż było to skrajnie ryzykowne, a skontrowanie gospodarzy wielką sztuką nie było. I tak też się stało – Foden przytomnie zauważył wychodzącego na pozycję Mahreza, ten na luzie opanował piłkę, z rywalem obok przebiegł naście metrów, aż w końcu zapakował przeciwnikom drugą tego wieczoru sztukę. Jego większe starania w dalszej części spotkania zostały zatem nagrodzone. W doliczonym czasie gry zaś swój bardzo udany występ golem spuentował Foden, po tym jak na wielkim luzie, delikatnym, płaskim strzale pokonał bramkarza Oxfordu po akcji Sterlinga.

Oxford United 0:3 Manchester City (0:1)
0:1 Jesus 36′
0:2 Mahrez 78′
0:3 Foden 90+2′

***

I o ile w błękitnej części Manchesteru ten wieczór był wyjątkowo spokojny (tak tak, wiemy, City grało na wyjeździe) o tyle czerwona nie będzie dziś dobrze spała, ponieważ już w 1/16 Pucharu Ligi Angielskiej, po starciu z Derby County, musi pożegnać się z tymi rozgrywkami. Okej, może to nie jest najbardziej prestiżowy puchar na świecie i często się go bagatelizuje, lecz wizerunkowo po prostu średnio to wygląda, kiedy wielka marka już na wstępie daje w nim ciała.

Wszystko rozstrzygnęło się w rzutach karnych, gdzie dopiero ósma seria przyniosła pierwsze i ostatnie pudło w serii jedenastek. Wcześniej gracze obu zespołu uderzali jakby nie trenowali w życiu nic innego tylko wykonywanie tych stałych fragmentów gry. A tym, który podczas ćwiczeń smacznie chrapał okazał się Phil Jones. Stoper fatalnie wykonał swój strzał – mową ciała zdradził niepewność, golkiper przewidział gdzie uderzy, a do tego jeszcze sam egzekutor posłał piłkę zbyt lekko i na idealnym dla bramkarza poziomie.

No ale prawda jest taka, iż podopieczni Jose Mourinho sami sobie są winni. Wcale nie był to bowiem jakiś wybitny występ z ich strony. Patrząc w suche liczby – Derby rywalizowało z Czerwonymi Diabłami niczym równy z równym, co niezbyt dobrze świadczy o tych drugich. Ich sytuacja szczególnie skomplikowała się po tym, jak Sergio Romero zapomniał, że mamy 2018 rok i bramkarz owszem, może dotykać piłkę ręką, ale tylko w obrębie tego dziwnego, dużego, otaczającego go prostokąta, a nie na całej własnej połowie jak sto lat temu. Jako tonący – wszak Harry Wilson pierwszy dopadł do futbolówki – chwycił się więc brzytwy, interweniował ręką poza polem karnym, a za chwilę wyleciał z boiska.

Reklama

No a kiedy remisujesz i przeciwnik potrafi ci się odgryźć, to niekoniecznie potrafisz zachować spokój. Zwłaszcza, gdy wcześniej ten przeciwnik pakuje ci TAKĄ sztukę!

Wcześniej wspomniany Wilson popisał się tym trafieniem i w ogóle dziś można gościa tylko chwalić, wszak gdy już podejmował się próby uprzykrzenia życia Manchesterowi, przeważnie mu się to udawało. Drugiego gola dla gości – na kilka minut przed końcem spotkania – też mógł strzelić on, ale ustąpił na rzecz Marriotta, który dobił i tak już kąśliwy, trudny strzał Mounta.

Niezłe zwroty akcji, nieprawdaż? W sumie to nawet Mourinho i jego zawodnicy powinni się cieszyć, że w ogóle udało im się doprowadzić do tych karnych. Rzutem na taśmę, bo bramkę na 2:2 zdobyli przecież w 5. minucie doliczonego czasu gry za pomocą – zdawałoby się – zbyt głębokiego dośrodkowania Dalota. Ale gdzie zwykły śmiertelnik nie sięga, tam Jose posyła Fellainiego. Z perspektywy początku tego meczu był to jednak TYLKO gol wyrównujący, skoro United pierwsze trafienie zanotowało już po 3 minutach gry, za sprawą technicznego uderzenia Maty po akcji Martiala. Swoją drogą mimo że ostatecznie do gospodarze przegrali, Francuz powinien po dzisiejszym występie nieco zyskać w oczach trenera Manchesteru.

On sam jednak pewnie będzie przeżywał mocno ten przegrany remis. Zwłaszcza ze względu na fakt, iż przerósł go jego wieloletni wierny uczeń, ulubieniec, Frank Lampard, który dopiero stawia pierwsze kroki w roli menedżera. I już na samym początku tej nowej przygody pokazał, że dziś nie trzeba zbyt wiele by przechytrzyć Jose Mourinho. Wystarczy tak naprawdę sporo dyscypliny taktycznej, zaufanie do kreatywnych zawodników z przodu i okraszenie ich szczyptą szczęścia, by jeszcze bardziej podburzyć i tak już chwiejący się żywy pomnik portugalskiego szkoleniowca.

Manchester United 2:2 Derby County (1:1)
7:8 po rzutach karnych
1:0 Mata 3′
1:1 Wilson 59′
1:2 Marriott 85′
2:2 Fellaini 90+5

***

Komplet pozostałych wyników dzisiejszych meczów w Carabao Cup:

Blackpool 2:0 QPR
Bournemouth 3:2 Blackburn
Burton 2:1 Burnley
Millwall 1:3 Fulham
Preston 2:2 Middlesbrough (3:4 w karnych)
Wolves 0:1 Leicester City
Wycombe 3:4 Norwich
WBA 0:3 Crystal Palace

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
9
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League
Anglia

Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją

Maciej Szełęga
8
Poruszający wywiad Richarlisona. Brazylijczyk przyznał się do walki z depresją

Komentarze

18 komentarzy

Loading...