Reklama

Z Arką jest dobrze, tylko wyników nie ma. Czy aby na pewno?

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

19 września 2018, 14:10 • 5 min czytania 4 komentarze

W żadnym klubie Ekstraklasy nie doszło latem do tylu zmian, co w Arce Gdynia. W żadnym klubie Ekstraklasy nie mówiono tak głośno o potrzebie zmiany stylu. Żaden klub Ekstraklasy – no, może z wyjątkiem Cracovii – nie zaliczył tak brutalnego zderzenia z rzeczywistością.

Z Arką jest dobrze, tylko wyników nie ma. Czy aby na pewno?

– Po zakończeniu rundy, w grudniu, spotkam się z trenerem Leszkiem Ojrzyńskim. Porozmawiamy o stylu gry zespołu. Zależy mi na tym, żeby Arka w przyszłości prezentowała futbol bardziej atrakcyjny. Dziś gramy piłkę opartą o walkę, i to jest OK, natomiast jeśli chcemy pójść dalej, rozwijać się, przede wszystkim budować zawodników, musimy być bardziej kreatywni na boisku – mówił na początku grudnia 2017 roku Dominik Midak w wywiadzie dla „Piłki Nożnej”. Pół roku później pożegnano się z Ojrzyńskim, choć nie tylko preferowany przez niego styl gry odegrał tutaj rolę. Ale nie ma wątpliwości, że była to jedna z kluczowych spraw.

W końcu jego następcą obwieszczono Zbigniewa Smółkę. Trenera, przed którym postawiono zadanie zmiany stylu gry Arkowców. Mieliśmy oglądać zespół inny niż wiosną. Bardziej ofensywny i efektowny, oczywiście przy zachowaniu efektywności. – Co to znaczy, że ten trener chce grać w piłkę, a ten nie chce? Nie, każdy trener chce dominować i posiadać piłkę, bo jak masz piłkę, to nic ci się nie stanie. Oczywiście, są fazy przejść, defensywa, ofensywa – wszystko jest ważne. Ale każdy chciałby dominować, naprawdę. To żadna filozofia, o której mówi się i pisze tak wiele – mówił nam jakiś czas temu trener Arki i trudno było nie trzymać za niego kciuków. W naszej przaśnej Ekstraklasie – gdzie wszyscy ze wszystkimi wygrywają i wszyscy ze wszystkimi przegrywają – posiadanie własnego stylu gry zawsze jest wartością dodaną, czymś wyróżniającym zespół w ligowej szarzyźnie.

Problem w tym, że o jakimkolwiek stylu gry ani widu, ani słychu. Najefektowniejszy mecz Arki przypadł na debiut Smółki. Gdynianie mieli trochę szczęścia, ale ostatecznie pokonali Legię, sięgnęli po Superpuchar i wydawało się, że pójdą za ciosem. Minęło jednak kilka tygodni, rozegrano osiem kolejek ligowych i po obejrzeniu każdego ich spotkania – absolutnie każdego – bolały nas zęby.

Zresztą, trudno żeby było inaczej. Z dzisiejszej perspektywy remis w pierwszej kolejce z Wisłą w Krakowie trudno lekceważyć. Pamiętajmy jednak, że Arka była wtedy tak przestraszona, że aż nie oddała ani jednego celnego strzału, a Wisła nie wykorzystała rzutu karnego. Później 0:2 z Jagiellonią u siebie, po one man show Karola Świderskiego (pierwszym i ostatnim dobrym występie tego zawodnika w tym sezonie). Bezbarwne 0:0 z dołującą Cracovią, bezbarwne 1:1 z dołującym Górnikiem. Szczęśliwe zwycięstwo w Płocku i powrót do normalności – do tyłu z Koroną i Piastem, remis z Zagłębiem Sosnowiec.

Reklama

Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że Arka ani razu nie zaprezentowała futbolu, którego od niej oczekiwaliśmy, słuchając wypowiedzi jej trenera. Właśnie tego efektownego i ofensywnego. Flagowym przykładem ostatnie starcie z Piastem. Rany, to wyglądało jak sparing. Na chodzonego – zero tempa, zero emocji. Znamienne, że w przerwie realizator jako najciekawszą akcję meczu zaprezentował strzał z dystansu Maka, który ledwie doleciał do bramki Steinborsa.

I właśnie po takim meczu Smółka powiedział: – Piast, nawet grając w przewadze, miał trudności ze zdobyciem gola. Znakomitą dyspozycję zaprezentował dzisiaj Pawel Steinbors. Uważam, że bramka, którą strzelił Piast, padła po dosyć przypadkowej akcji. My natomiast przeprowadziliśmy kilka ciekawych kontrataków. Zresztą, po słabych meczach swojej drużyny udzielił już kilku tego typu wypowiedzi, przyznając na przykład, że Arka nie zagrała słabego spotkania z Cracovią, mimo że był to mecz przefatalny. Czyli trochę klasycznie: z Arką jest dobrze, ale wyników nie ma.

Oczywiście, cieszymy się, że do ligi wszedł konkretny gość z naładowanym magazynkiem, ale wydaje się, że na razie zbyt często strzela ślepakami.

Postawa Arki zastanawia tym bardziej, że przecież ostatnie, na co może narzekać Zbigniew Smółka, to brak zawodników dopasowanych do jego stylu gry. Generalnie Arka przeszła latem wielką przebudowę – przyszło szesnastu zawodników, odeszło piętnastu (licząc również tych przychodzących z rezerw). Do tego doszedł oczywiście pierwszy szkoleniowiec i jego asystent od przygotowania motorycznego. W tej przebudowie nie zabrakło jednak piłkarzy, których Smółka chciał. Ściągnięto mu Janotę, którego prowadził w Stali. On, jako jeden z nielicznych, nie zawodzi. Dwa gole, jedna asysta, dwa kluczowe podania, kilka dobrych meczów, zwieńczonych nie najgorszą średnią not 4,86. Ale już Aankour czy Cvijanović? Pierwszy uzyskał u nas średnią 3,20, drugi – 3,40. Zarówno jeden, jak i drugi rozczarowuje. A przecież to oni mieli być twarzą nowej, ofensywnej Arki. Do tego dochodzi jeszcze między innymi drewniany Kolew, którego w tym sezonie – oprócz bramki w Płocku – zapamiętaliśmy tylko z niezgrabnej przewrotki w Kielcach, co mówi bardzo dużo. Rozczarowuje również Maric, na którym miała się opierać defensywa zespołu. Arka niby nie traci dużo goli, ale Chorwat wydaje się najmniej pewny z całej defensywy. Ostatnio ściągnięto Deję, ale jego transfer przemilczmy.

Przyczepiliśmy się na razie tylko do ofensywnych pomocników, ale faktem jest, że zawodzi cały przód. Każdy z napastników – Kolew, Jankowski, Siemaszko – strzelił tylko jednego gola, na dodatek w tym samym meczu, w Płocku. Skrzydła nie istnieją, głównie dlatego, że typowym skrzydłowym jest jedynie Zarandia, który do składu wrócił niedawno. Wcześniej oglądaliśmy tam Janotę, Aankoura, Cvijanovicia czy nawet Jankowskiego i Siemaszkę. Jakkolwiek spojrzeć, boczni obrońcy rywali raczej nie zaliczali bezsennych nocy.

Skuteczności brak, w defensywie zdarzają się spore błędy, większość transferów – jak na razie – okazała się niewypałami. Terminarz też nie napawa optymizmem. No bo skoro nie udało się wygrać z Cracovią, Górnikiem czy Zagłębiem Sosnowiec, to jakie mogą być perspektywy przed najbliższymi spotkaniami – z Legią, Lechem czy Lechią?

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

4 komentarze

Loading...