Reklama

Stomil Olsztyn znów nad przepaścią. „Tak źle jeszcze nie było”

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2018, 21:16 • 6 min czytania 3 komentarze

Dopóki Korona Kielce nie znalazła się w niemieckich rękach, pod koniec każdego roku mieliśmy serial „Czy miasto tym razem też da pieniądze na klub?”. Koniec końców zawsze dawało i ekstremalne scenariusze nie wchodziły w życie. Pierwszoligowym odpowiednikiem Korony zarządzanej przez miasto jest Stomil Olsztyn, który kolejny raz znalazł się na krawędzi. Czy i tym razem będąc nad przepaścią uda się uniknąć wielkiego kroku naprzód?

Stomil Olsztyn znów nad przepaścią. „Tak źle jeszcze nie było”

Sytuacja Stomilu od lat jest trudna, a jednak sportowo ciągle dają tam radę. W zeszłym sezonie wydawało się, że tym razem już się spod topora nie ucieknie, ale piłkarze Kamila Kieresia w ostatnich ośmiu kolejkach odnieśli sześć zwycięstw i finiszowali na czternastym miejscu. Więcej o tamtym okresie niedawno pisał TUTAJ Norbert Skórzewski w swoim reportażu.

Mimo utrzymania rzutem na taśmę wiadomo było, że problemy klubu się nie skończą i w pewnym momencie sprawa znów może być postawiona na ostrzu noża. I tak się właśnie dzieje. W środę nowy prezes Maciej Radkiewicz (pod koniec lipca zastąpił rządzącego ponad trzy lata Mariusza Borkowskiego) zwołał konferencję prasową, na której powiedział wprost, że Stomil ma wielkie długi i bez wsparcia może nawet nie dokończyć rundy jesiennej.

Nie czekając na wyniki audytu, podano szczegółowe wyliczenia. Wynika z nich, że Stomil spłacił ostatnio 113 tys. zł zaległości, ale nadal jest zadłużony na prawie dwa miliony złotych, z czego:
– 815 726,09 zł to zobowiązania u dostawców (w tym 324 415,45 zł – zobowiązania wobec OSiR-u.)
– 678 766,83 zł to zobowiązania publicznoprawne (zobowiązania podatkowe wobec Urzędu Skarbowego, Gminy Olsztyn oraz zobowiązania w ZUS)
448 692,62 zł to zobowiązania z tytułu wynagrodzeń dla piłkarzy, trenerów i pracowników biurowych.

Dodano, że klub zaległości z punktu drugiego oraz wobec OSiR-u próbuje rozłożyć na raty. Prezes Radkiewicz podkreślił, że z kasy Stomilu nie pobiera ani złotówki i apeluje: – Musimy uratować Stomil, bo w przeciwnym razie możemy pożegnać się z rozgrywkami I ligi.

Reklama

Na temat klubu wypowiedział się także prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz. Z jego słów, cytowanych przez olsztyn.com.pl, wynika, że to już czas, by miasto zmniejszyło swoje zaangażowanie w Stomil. – Można postawić pytanie, czy miasto, wnosząc w ostatnim czasie do Stomilu S.A. dwumilionowy kapitał i wykładając ponad dziesięć milionów złotych na oświetlenie i nową murawę, powinno być największym udziałowcem utrzymującym klub, zwłaszcza, że działalność zawodowego klubu piłkarskiego nie jest zadaniem własnym samorządu miejskiego? Szkolenie dzieci i młodzieży – owszem tak, i o tym staramy się zawsze pamiętać – stwierdził.

A propos nowej murawy, na której piłkarze po raz pierwszy mają zagrać 22 września przeciwko Odrze Opole. Kibice widząc dopiero co położoną trawę wyrażają duży niepokój, czy na pewno tak ma to wyglądać. Podobno to najwyższej jakości trawa i trzeba czekać, aż się ukorzeni, ale faktycznie – na ten moment przypomina to bardziej murawę, która ma być zdejmowana do wymiany.

Inna sprawa, że jeśli termin meczu z Odrą ma zostać dotrzymany, murawa nie będzie się zakorzeniać przez trzy tygodnie, a tyle jest zalecane.

Sytuacją w Stomilu zażenowany jest Piotr Gajewski, lokalny dziennikarz i przedsiębiorca, doskonale zorientowany w sprawach dotyczących olsztyńskiego klubu. – W Stomilu jest teraz totalny rozpierdol. Tak źle jeszcze nie było. Wcześniej w najgorszym wypadku długi wynosiły milion złotych, a przeważnie sporo mniej. Teraz jest prawie dwa razy tyle. Nikt, nawet najwięksi wrogowie poprzedniego prezesa, nie sądził, że jest aż tak fatalnie – mówi nam Gajewski.

Reklama

Jego zdaniem poprzedni prezes zarządzał klubem w skrajnie nieracjonalny sposób.

– Zimą obiecano piłkarzom olbrzymią premię za utrzymanie, jeśli uda się utrzymać i wygrać Pro Junior System. Na pewno co najmniej pół miliona złotych. Za utrzymanie. W I lidze. I to wiedząc, że nie ma na to żadnego pokrycia. Niektórzy zawodnicy mieli zapisane po 30-40 tys. zł premii. Ok, Stomil wygrał Pro Junior System, dostał też kolejne pół miliona od miasta. Wyszło gruba ponad 1,5 mln zł. Kasa rozeszła się w ciągu kilku tygodni. Latem tego roku, gdy już musiano doskonale wiedzieć, jaka jest sytuacja klubu, potencjalnym nowym zawodnikom obiecywano po kilkanaście tysięcy złotych pensji. Raz, że nie byłoby żadnych szans na realizację tych zobowiązań, dwa, że obecni czołowi piłkarze Stomilu zarabiają po kilka tysięcy – wymienia przykłady nasz rozmówca. 

I dodaje: – Najlepsze jest to, że gdy Borkowski odchodził, dostał najpierw absolutorium z miasta. Czyli wychodziło na to, że w sumie dobrze pracował, ale niech już teraz odejdzie. Jak to absolutorium ma się do tego bałaganu, który po sobie zostawił? Nie rozumiem postawy miejskich władz. Z jednej strony robi się super murawę za kilka baniek, na sam remont schodów wydaje kilkaset tysięcy, a z drugiej puszcza się klub samopas i pozwala doprowadzić go na skraj przepaści. A kolejnych pieniędzy z miasta na sam klub prawdopodobnie nie będzie.  

Z nowym prezesem wiąże pewne nadzieje, ale nie ma złudzeń, że czeka go bardzo trudna misja. – Jak dotąd Maciej Radkiewicz sprawia wrażenie osoby kompetentnej, zaangażowanej, pełnej wiary w to co robi. Podchodzi z Olsztyna, jest związany emocjonalnie ze Stomilem. Ma lokalne kontakty i przede wszystkim porządkuje ten syf. W końcu przyszedł ktoś, kto zaczął używać Excela. Problemem Stomilu jest to, że poprzedni prezes nie pozostawił żadnych perspektyw, absolutnie żadnych. W zasadzie nie było umów sponsorskich. Z będącego na koszulkach Budimexu była wręcz pożyczka, która ostatnio została umorzona, chociaż tyle. Nowy prezes ma określone zobowiązania, podpisane kontrakty, organizacja meczów i tak dalej, a nie ma zapewnionych żadnych wpływów poza pieniędzmi od władz ligi i telewizji. Jakieś pierwsze umowy są podpisywane z lokalnymi firmami, ale to kropla w morzu potrzeb. Nawet gdybyśmy pominęli długi i tak może zabraknąć środków na dogranie rundy – mówi Gajewski.

Trudna sytuacja na początku sezonu zdawała się nie działać na piłkarzy. Grający wyłącznie na wyjazdach podopieczni Kieresia po czterech kolejkach mieli na koncie siedem punktów. Zremisowali w Bytowie, wygrali w Bielsku i Tychach, a przegrali jedynie z ŁKS-em. Potem jednak wyhamowali, ostatnie trzy mecze to porażki do zera z Sandecją, Wigrami i Rakowem. – To, co robią nasi piłkarze i tak jest w tej sytuacji mistrzostwem świata. To wynika tylko i wyłącznie z tego, że trzon zespołu tworzy starszyzna, która w tym klubie się wychowywała, mieszka tu i potrafi trochę grać w piłkę – komentuje Piotr Gajewski.

Czy akcja ratowania Stomilu zakończy się powodzeniem, nie wiadomo. Wiadomo jednak, że kibice nie zostawią drużyny w potrzebie. Władze klubu zainicjowały akcję „biało-niebieskie serca”, na którą można wpłacać pieniądze. Zapewniamy, że każda złotówka będzie odnotowywana na naszej stronie internetowej z dopiskiem, na jakie cele została przekazana dana kwota. Będą również pojawiały się m.in. licytacje gadżetów związanych z „Dumą Warmii” oraz inne niespodzianki dla kibiców Stomilu, z których dochód zasili Stomil Olsztyn – czytamy na oficjalnej witrynie.

Odzew był natychmiastowy.

Życzymy powodzenia, ale z drugiej strony, warto zadać sobie pytanie, jakim cudem Stomil z tyloma problemami rok w rok dostaje licencję i jak długo można funkcjonować w ten sposób? To już chyba najwyższy czas, żeby wszedł prywatny inwestor. Nie za bardzo jest go jednak czym zachęcić. Mimo to zainteresowani są, ale podstawowy warunek to wyczyszczenie długów, bez tego nie ma tematu. Czyli – jeszcze długa droga.

PM

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

3 komentarze

Loading...