Reklama

Gol Nowaka, klops Cabaja, zmarnowana szansa Formelli. Zapachniało Ekstraklasą!

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2018, 15:24 • 3 min czytania 2 komentarze

W pierwszoligowym rozkładzie jazdy znalazło się dziś tylko jedno spotkanie, ale nie ma co kręcić nosem – liczy się jakość. A w meczu Garbarni Kraków z Rakowem Częstochowa jej nie zabrakło, a i emocji było znacznie więcej niż w trakcie powtórki „1 z 10”. Jeśli ktoś w ciągu przerwy reprezentacyjnej zatęsknił za wesołym, ekstraklasowym grajdołkiem, to mógł być zadowolony, gdy dziś do rosołu odpalił Polsat Sport. 

Gol Nowaka, klops Cabaja, zmarnowana szansa Formelli. Zapachniało Ekstraklasą!

Na papierze wynik był sprawą oczywistą – w tabeli jak byk stoi, że Raków to najlepsza drużyna początku sezonu, a rywale z Krakowa – najgorsza. Kolejny argument przemawiający za faworytami był taki, że podopieczni Marka Papszuna ostatniego gola w lidze stracili 3 sierpnia w meczu z Chojniczanką, a przeciwnicy w dotychczasowych ośmiu ligowych meczach wcisnęli ledwie pięć bramek.

Jak zapewne się domyślacie, wszystko stanęło na głowie. Ba, w tej nie do końca wygodnej pozycji wykonano również różne wygibasy, bo „normalna” niespodzianka to byłoby przecież za mało. A więc tak – Garbarnia lepiej zaczęła to spotkanie, na stadionie krakowskiej Wisły zaatakowała lidera, aż w 26. minucie wyszła na prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Kosturbała, a Gliwę pokonał Dawid Nowak. Tak, ten od „pierdolnij na Dawidka”, o którym mogliście pomyśleć, że zakończył już karierę. To jego pierwszy gol od wiosny 2017, gdy trafiał w Ekstraklasie dla Bruk-Betu. W ostatnim sezonie, który spędził w Puszczy Niepołomice, nie wypalił ani razu.

Ale to jeszcze nie koniec, gdy mówimy o byłych piłkarzach Cracovii, którzy pokazali się w tym meczu. Już trochę oswoiliśmy się z faktem, że na zaplecze ligi wrócił Marcin Cabaj, ale ponowne oglądanie w telewizji jego popisów, to jednak zawsze spore przeżycie. Dzisiaj po prostu był bohaterem, choć takim nieoczywistym.

Po pierwsze: zawalił przy bramce wyrównującej Rakowa. Sapała zebrał piłkę, która przed polem karnym odbiła się od… sędziego, celnie uderzył, a golkiper Garbarni interweniował tak nieporadnie, że Lewicki (3. gol po odpaleniu w Zagłębiu) bez trudu umieścił piłkę w siatce.

Reklama

Po drugie: całkiem udanie bronił w pozostałej części spotkania, choćby przy uderzeniach głową Niewulisa.

Po trzecie: w samej końcówce obronił rzut karny. Żeby było śmieszniej, wykonywał go specjalista od zmarnowanych szans, również na poziomie Ekstraklasy, Dariusz Formella.

Czyli remis 1-1 po całkiem niezłym spotkaniu. Z obu stron, bo przy odrobinie szczęścia Garbarnia też mogła pokusić się o zwycięstwo – blisko gola było choćby wtedy, gdy Petrasek nie kontrolował piłki w swoim polu karnym i prawie walnął Gliwie samobója. I cóż po takim meczu można jeszcze dodać? Rakowowi, w którym widzimy głównego kandydata do awansu, życzymy  lepszej skuteczności i więcej koncentracji. A skazywana na porażki Garbarnia powinna jeszcze wielu ekipom w tej lidze urwać punkty.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...