Reklama

Błąd wart miliony. LM po raz jedenasty (!) nie dla Salzburga

redakcja

Autor:redakcja

29 sierpnia 2018, 23:12 • 4 min czytania 45 komentarzy

Bramkarza Alexandrosa Paschalakisa PAOK Saloniki wziął z Gianniny za darmo, po wygaśnięciu jego umowy z poprzednim klubem. Po roku okazało się jednak, że Grecy zapłacą za jego sprowadzenie – i to zapłacą grubo. Bo jego błąd rozpoczął serię niefortunnych zdarzeń, które sprawiły, że niesamowicie rozpędzony na początku starcia  o Ligę Mistrzów z Benfiką PAOK jednak nie wejdzie do tych elitarnych rozgrywek po raz pierwszy w swojej historii.

Błąd wart miliony. LM po raz jedenasty (!) nie dla Salzburga

2:2 w dwumeczu. Idealny remis oznaczający dogrywkę. Ale to PAOK na początku spotkania sprawiał znacznie lepsze wrażenie, praktycznie nie schodząc z połowy Benfiki. Gdy ta zaczynała się budzić – pach, gol Prijovicia po świetnie rozegranym stałym fragmencie, który znów zepchnął Portugalczyków do defensywy. Wyrównanie Jardela po rożnym zabolało, owszem, ale napędzani fanatycznym dopingiem kibiców zgromadzonych na Toumbie Grecy nie mieli zamiaru się zatrzymywać. I wtedy nadeszła 25. minuta, gdy niecelnie do swojego bramkarza zagrał głową Leo Matos.

Błąd Brazylijczyka nie musiał się jednak skończyć tragicznie. Paschalakis mógł puścić piłkę na rzut rożny i fakt – byłaby to kolejna okazja, by wstrzelić piłkę na głowę Jardela, ale na pewno łatwiejsza do wybronienia niż sprokurowany przez golkipera rzut karny. Sprokurowany w najbardziej idiotyczny sposób, jaki można sobie wyobrazić w meczu o wejście do Ligi Mistrzów. O wielki prestiż, o wielkie pieniądze i po prostu o wspaniałe wspomnienia.

Dla PAOK-u to był koniec. Oczywiście, dwa gole dałyby awans i grając jak na starcie spotkania, te dwa gole dałoby się Benfice wcisnąć. Ale Portugalczycy to zbyt doświadczona ekipa, zbyt ograna w pucharach, by przy dwubramkowym zapasie stracić głowę. Stało się to zaś z zawodnikami wicemistrza Grecji. Bardzo niepewny w tym meczu Matos wyleciał z czerwoną kartką w drugiej połowie, a zanim to się stało – Benfica strzeliła dwa kolejne gole. Pizzi uderzył bardzo ładnie zza pola karnego, a niedługo po przerwie Jardela powalił Fernando Varela, dając wicemistrzom Portugalii drugą jedenastkę. Pewnie wykorzystaną przez Salvio. 

Reklama

Zamiast nowicjuszy, mamy więc kolejną edycję z lizbońskimi wyjadaczami. Benfica awansowała bowiem – wliczając dzisiejszą promocję – do dziewięciu ostatnich faz grupowych Champions League.

***

Valencia CF
Szachtar Donieck
Maccabi Hajfa
Hapoel Tel-Awiw
Dudelange
Fenerbahce
Malmoe (dwukrotnie)
Dinamo Zagrzeb
HNK Rijeka

…i wreszcie dziś Crvena Zvezda Belgrad. Jedenasty raz Red Bull Salzburg próbuje dobić się bez skutku do bram Champions League. Bezskutecznie. I trzeba przyznać, że wspominając dzisiejszą okazję, w Austrii jeszcze długo będą rwać sobie włosy z głowy.

Ale po kolei. Pierwszy mecz, ten w Belgradzie, zakończył się wynikiem 0:0. Czyli sprawa była prosta – każda wygrana da awans, każdy bramkowy remis i porażka – nie. Za Salzburgiem murem stały domowe wyniki w Europie – tylko w tym roku udało się ograć Shkendiję Tetowo, Olympique Marsylia, Lazio, Real Sociedad, a zremisować 0:0 z Borussią Dortmund. Gdy więc zrobiło się 2:0 po dwóch trafieniach Munasa Dabbura, wydawało się, że wreszcie uda się wejść do piłkarskiego edenu. No bo cóż może w takim wypadku pójść źle? Czy można spieprzyć tak prostą misję przeciwko rywalowi, który w 64 minuty oddaje jeden celny strzał?

No właśnie można.

Reklama

Nawet nie wiemy, co powiedzieć. Pierwszy gol Crvenej – strata pod własnym polem karnym po stałym fragmencie, gdy wydawało się już, że i z tej okazji nic nie będzie. Drugi? Minutę później. Piłka leci, leci i leci, a do Milosa Degeneka, do którego zmierza futbolówka, nie doskakuje nikt. W momencie oddawania strzału gość ma wokół siebie tyle wolnej przestrzeni, że spokojnie można by na niej zrobić parking pod małym centrum handlowym. Gola zaliczono ostatecznie pakującemu piłkę do siatki z bliska Ben Nabouhane, ale nie mamy wątpliwości, kto odwalił przy nim 99% roboty.

26 strzałów, 57% posiadania piłki, 11 rzutów rożnych, grubo ponad dwa razy więcej celnych podań. I i tak się nie udało. Niesamowite.

***

Trzecie rozstrzygnięcie? Najbardziej oczywiste. PSV przywiozło 3:2 z Borysowa, dlatego do meczu u siebie przystępowało z relatywnym spokojem. Tylko spotęgowanym, gdy po nieco ponad pół godzinie gry zrobiło się 2:0 w meczu, a 5:2 w dwumeczu. To miała być łatwa robota i to była łatwa robota. BATE tak naprawdę ani przez moment nie miało prawa myśleć dziś o awansie.

WYNIKI:

PAOK – Benfica 1:4 (2:5 w dwumeczu)
Prijović 13’ – Jardel 20’, Salvio 26’ (k.), 50’ (k.), Pizzi 39’

PSV – BATE 3:0 (6:2 w dwumeczu)
Bergwijn 14’, de Jong 36’, Lozano 62’

Salzburg – Crvena Zvezda 2:2 (2:2 w dwumeczu)
Dabbur 45’, 50’ – Ben Nabouhane 65’, 66’

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Liga Mistrzów

Komentarze

45 komentarzy

Loading...