Reklama

Czy rozpędzona Wisła przejedzie się po Górniku?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

25 sierpnia 2018, 10:56 • 5 min czytania 12 komentarzy

Wisła Kraków nakręcona spektakularnym zwycięstwem w Poznaniu, Górnik Zabrze pognębiony porażką u siebie przeciwko Lechii. Z pozoru nietrudno wytypować zatem faworyta w dzisiejszym meczu, ale przecież wizytówką ekstraklasy są właśnie takie spotkania. Jedna drużyna ewidentnie zwyżkuje, druga wyraźnie dołuje? Bum, sytuacja zaraz może się odwrócić o 180 stopni. Bo do Białej Gwiazdy nie mamy jeszcze dość zaufania, by typować jej regularne zwycięstwa. Z kolei podopiecznych Marcina Brosza wciąż stać na to, żeby pokonać w lidze każdego przeciwnika.

Czy rozpędzona Wisła przejedzie się po Górniku?

Aczkolwiek nie ma się co oszukiwać – bez Szymona Żurkowskiego będzie o to niezwykle trudno. W końcówce poprzedniego meczu Michał Mak upolował nogi zdolnego pomocnika i spowodował u niego kontuzję stawu skokowego. W sumie aż ośmiu zawodników Lechii zarobiło podczas starcia z zabrzanami po żółtym kartoniku. Rzeźnia, zapewne sprytnie zaplanowana. Nie ma przecież lepszego sposobu, żeby wybić młodym chłopakom z głowy grę w piłkę niż ich porządnie, agresywnie przeczołgać po murawie.

To nie pierwszy przypadek polowania na kości Żurkowskiego, bo przecież podobnie do zawodników Lechii zachowywali się w ubiegłym sezonie właśnie piłkarze Wisły. Najpierw Victor Perez spróbował zmiażdżyć przeciwnikowi dowolną część ciała ciosem kung-fu, ale na szczęście był zbyt powolny, żeby Szymona w ogóle doścignąć. Później Marcin Wasilewski brutalnym wślizgiem zmasakrował nogi lidera drugiej linii Górnika.

Chociaż tyle dobrego, że po meczu się pokajał i wysłał SMS-a z przeprosinami.

Wisła pokona osłabionego rywala? Kurs w Totolotku 1,97!

Reklama

Nie wiemy, czy Mak również przeprosił Żurkowskiego, ale z pewnością trudno sobie wyobrazić, żeby Szymon zdążył się wykurować już na dzisiejsze starcie. Jeśli mu się nie uda, to będzie naprawdę gigantyczne osłabienie środka pola zabrzan. Drugiego gościa o takich możliwościach Marcin Brosz po prostu w swojej kadrze nie ma. Można zmontować całą swoją drużynę z, mniej lub bardziej utalentowanych, młodych chłopaków, ale tacy jak Żurkowski nie rodzą się na kamieniu.

Jeżeli spojrzeć na mecze Wisły i Górnika w kontekście najnowszej historii ekstraklasy, to emocje mamy dzisiaj w zasadzie gwarantowane. Ostatni raz te drużyny zremisowały ze sobą bezbramkowo przeszło pięć lat temu. Oba zespoły zdążyły się od tego czasu zmienić niemal całkowicie, ale gdy ścierały się między sobą, to niezmiennie było ciekawie. Wystarczy przypomnieć cztery zwycięstwa zabrzan 3:2, czy też spektakularny triumf Białej Gwiazdy – 5:0 po hattricku Pawła Brożka.

I oczywiście pamiętamy również o ostatniej kolejce poprzednich rozgrywek. Górnik pokonał wówczas Wisłę 2:0 i ostatecznie zapewnił sobie powrót do europejskich pucharów. Krakowskiemu klubowi wypłaty od UEFA przeszły koło nosa, a przecież cały projekt hiszpański przy Reymonta był obliczony właśnie na udział w eliminacjach do Ligi Europy. Młodzież Marcina Brosza podstawiła jednak Wiśle nogę na ostatniej prostej.

Spodziewamy się zatem dzisiaj bramek. I marzy nam się również szczypta przyjemnej dla oka gry, bo Górnik Brosza i Wisła Stolarczyka to są ekipy zdolne, żeby – jak na realia ekstraklasy – zagrać w piłkę w sposób poukładany, przemyślany. Po prostu ładny.

Reklama

W przypadku Białej Gwiazdy jest to recenzja dość zaskakująca. A już triumf 5:2 nad Lechem w Poznaniu, gdzie goście odrobili na dodatek dwubramkową stratę, jest wręcz szokujący, sensacyjny. Jednak z pewnością nie można go nazwać przypadkowym. Koślawa defensywa Lecha od dawna się prosiła o to, żeby któryś z przeciwników porządnie ją przetestował, to pierwsza sprawa. Po drugie zaś, wiślacy właściwie od początku sezonu grali w ofensywie co najmniej przyzwoicie. Nieskutecznie, to jasne. Ale z ostrzeliwaniem bramki przeciwnika nie mieli większych trudności.

Brakowało przede wszystkim kropki nad „i”, z tego się brały zbędne remisy, takie jak choćby ten z imienniczką z Płocka.

Wisła rozczaruje i nawet nie zdobędzie bramki? Kurs w Totolotku 4,70!

W drugiej połowie starcia z Lechem wreszcie zaczęło wpadać i efekty są spektakularne. Zachwycają zwłaszcza Martin Kostal i Zdenek Ondrasek. Ten pierwszy za czasów hiszpańskiej inkwizycji myśli szkoleniowej nie dostawał właściwie żadnych szans na grę, tymczasem pod okiem Stolarczyka demonstruje naprawdę spore możliwości. Szkoda, że tak długo chowano go przed światem. Z kolei Ondrasek przełamał się strzelecko i wychodzi na to, że najgorszy czas ma już za sobą.

W Górniku tyle pozytywnego się nie dzieje. Wyniki nie są zupełnie tragiczne, bo to głównie zremisowane spotkania, ale biorąc pod uwagę przeciwników, te remisy naprawdę nie imponują. Lepiej na tle zabrzan wyglądała Korona, lepiej wyglądała Wisła Płock. Nawet Arce Gdynia udało się przez jakiś czas totalnie dominować nad podopiecznymi Marcina Brosza. Choć Górnik grał już wówczas w dziesiątkę, a Jesus Jimenez już do przerwy powinien był zamknąć mecz, zamiast kopać się w czoło, stojąc pół metra przed bramką.

Jeżeli do tych wszystkich niefortunnych rezultatów doliczyć porażkę z Lechią i nadszarpnięte zdrowie Żurkowskiego, powodów do optymizmu nie ma zbyt wielu. Bo przecież trudno w urazie Jakuba Bartosza upatrywać szans na to, że Wisła nagle wytraci impet.

Niemniej, podopieczni Macieja Stolarczyka to wciąż team niedojrzały, dopiero się stabilizujący. Samemu trenerowi również daleko do Marcina Brosza, jeżeli chodzi o staż pracy trenerskiej w ekstraklasie. Zatem jeżeli Górnik ma cokolwiek w Krakowie ugrać, to właśnie trener musi wziąć sprawy w swoje ręce. Przemyślane stałe fragmenty gry, skuteczna gra z kontrataku, szczelna defensywa – to są argumenty, którymi zabrzanie mogą przekonać rywali, żeby oddali im dzisiaj chociaż jeden punkcik.

Wisła? Niech po prostu nie zwalnia tempa. Wtedy na jej grę będziemy zerkać z nieukrywaną przyjemnością.

Totolotek promuje bonus na start za rejestrację dla nowych użytkowników!

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...