Reklama

PRASA. „Legia to przytułek dla słabeuszy”

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2018, 07:28 • 8 min czytania 32 komentarzy

Wtorkowa prasa to kolejne gorzkie komentarze na temat stanu polskiej piłki klubowej (Jerzy Podbrożny, Kamil Kosowski), ale także np. rozmowa z Romanem Weidenfellerem i… trzydzieste urodziny Roberta Lewandowskiego. 

PRASA. „Legia to przytułek dla słabeuszy”

PRZEGLĄD SPORTOWY

„PS” też nie patyczkuje się w słowach, oceniając poziom poniedziałkowego meczu Śląsk – Pogoń.

(…) To piłkarze Śląska mieli prowadzić grę i nawet próbowali to robić, ale nie szaleli z atakiem, bo i im też siedziało mocno w głowach, że w trzech ostatnich meczach ugrali ledwie punkcik. Trzeba było koniecznie wygrać, lecz bez przesadnej brawury – cierpliwie konstruować akcje i liczyć, że szwankująca w tym sezonie defensywa Pogoni i tym razem znowu nawali.

Dlatego dużo było nudnej asekuracji z obu stron i denerwującego czyhania na szanse, które pojawiały się po indywidualnych błędach w środkowych sektorach – piłkę nieodpowiedzialnie tracił nawet taki rutyniarz jak Radosław Majewski, który tylko do przerwy wyrywał się do kreowania gry i w tym zapale zdarzało mu się pomylić. Piłkarze usiłowali strzelać, ale wyglądało to żałośnie; bo mieli olbrzymi kłopot z celnością.

Reklama

Zatrudnienie Ricardo Sa Pinto to szansa dla Eduardo. Brazylijczyk wchodził na zmiany w rewanżu z Dudelange i Zagłębiem Sosnowiec.

ps1

Pięć meczów, 12 punktów i drugie miejsce w tabeli. Jagiellonia potrafiła pogodzić występy w europejskich pucharach z krajowym podwórkiem.

Lechia Gdańsk wszystkie gole w tym sezonie strzelała po akcjach skrzydłami.

Tym razem w rodzinie Zielińskich nie tylko Piotr rozegrał dobry mecz. Błysnął także obrońca Miedzi Legnica, Paweł.

W piątkowym meczu Paweł Zieliński błysnął już w pierwszej połowie, kiedy wyrwał do przodu, mijając rywali jak slalomowe styczki. Oddał jednak zbyt słaby strzał i bramkarz kieleckiej drużyny bez kłopotu złapał piłkę.

Reklama

– Byłem rozpędzony, przeciwnicy się rozbiegli. Pełna fantazja, dynamiczny rajd – z uśmiechem opisywał swoją akcję obrońca beniaminka. W drugiej połowie wszystko do końca zrobił jak należy. Posłał piłkę do siatki efektownie, między nogami przeciwnika, ratując remis dla Miedzi.

Jego występ rodzice oglądali we Włoszech. – Razem z żoną jesteśmy w odwiedzinach u Piotrka. W piątek mieliśmy kapitalny wieczór za sprawą Pawła, a w sobotę też było przyjemnie, bo wybraliśmy się do Rzymu na mecz młodszego syna. Zagrał bardzo dobrze, ale to nie tylko moje zdanie, bo chwalą go również włoskie media. A przecież przez dwa tygodnie musiał trochę lżej trenować, bo miał lekki uraz. Co za weekend! Ależ jestem dumny z moich synów – cieszy się ojciec piłkarzy Bogdan Zieliński.

ps2

Jeśli w Lechu Poznań wahali się jeszcze, czy sprowadzenie nowego obrońcy to konieczność, teraz już nie powinni mieć wątpliwości, że tak.

Słabości Lecha w obronie zostały w niedzielę wieczorem obnażone przez Wisłę Kraków (2:5), która w drugiej połowie urządziła sobie przy Bułgarskiej trening strzelecki. Czy to sprawi, że szefowie Kolejorza sięgną do kieszeni i sprowadzą kogoś do formacji defensywnej? – Tylko wtedy, gdy będzie dostępny dobry zawodnik, który byłby dla nas wzmocnieniem. Nie mam zamiaru zaśmiecać kadry byle kim – mówi trener Ivan Djurdjević.

To niecodzienne wydarzenie, że poznaniacy tracą w ekstraklasie przed własnymi kibicami aż pięć goli. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce 18 lat temu – wiosną sezonu 1999/2000, zakończonego spadkiem z ligi, lechici przegrali z Widzewem 3:5. Znalezienie innego takiego przypadku wymaga cofnięcia się do 1989 roku, kiedy to na początku rozgrywek Zawisza wygrał przy Bułgarskiej 5:1, choć gospodarze prowadzili 1:0 i mieli rzut karny na podwyższenie rezultatu. Czyli przebieg był niemal identyczny, jak dwa dni temu, bo po „jedenastce” wykorzystanej przez Christiana Gytkjaera było 2:0.

Obrońca Arki Gdynia, Adam Danch zagrał w Ekstraklasie po ośmiu miesiącach przerwy.

Grudniowy mecz z Koroną Kielce (3:0) był ostatnim, w którym Danch zagrał w pierwszym składzie Arki w ekstraklasie. Miał pecha, bo po interwencji Mateusza Możdżenia doznał kontuzji – skruszył mu się jeden z dysków. I choć w styczniu rozpoczął treningi z drużyną, to w ligowym spotkaniu już się nie pojawił na boisku. Były trener Leszek Ojrzyński stawiał na duet środkowych obrońców: Frederik Helstrup – Michał Marcjanik. 31-letni defensor w tym czasie został odstawiony na boczny tor.

Czytamy, że „Maciej Górski imponuje formą”. Czytaj: strzelił już dwa gole.

ps3

Spora rozmowa z Romanem Weidenfellerem. Niemiecki bramkarz wychwala czasy z trójką Polaków w Borussii Dortmund.

Pana ulubieni koledzy z zespołu z tych wszystkich lat?

Roman Weidenfeller: To bardzo długa lista: Marcel Schmelzer, Sebastian Kehl, Nuri Sahin, Patrick Owomoyela, który wrócił i znów pracuje dla BVB, Łukasz Piszczek, Kuba Błaszczykowski. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu w klubie, ale również w życiu prywatnym. To przyjaźnie, które pozostaną na całe życie.

Robert Lewandowski trafił do Borussii latem 2010 roku z Lecha Poznań. Czy już wtedy widział pan, że ma potencjał na wielkiego gracza?

Roman Weidenfeller: Widziałem możliwości, ale nie od razu stał się wybitnym piłkarzem. W pierwszym sezonie, kiedy Borussia sięgała po mistrzostwo, najważniejsze gole strzelał Lucas Barrios. To był niezwykły snajper, obdarzony niesamowitym instynktem. Żartowaliśmy, że ma kompas w nodze, bo zawsze wie, gdzie spadnie piłka. Robert zaczynał jako rezerwowy, był w cieniu Lucasa i miał niewielki wpływ na wyniki. Jego czas nastał w roku 2012 i później. Wtedy był już największą gwiazdą zespołu. Przełomowym momentem były cztery gole, które wiosną 2013 roku strzelił Realowi Madryt – naprawdę niezwykłe osiągnięcie. Jego trafienia przełożyły się na dublet oraz finał Ligi Mistrzów.

Czy był pan rozczarowany, kiedy Lewandowski zdecydował się odejść do Bayernu?

Roman Weidenfeller: Dla nas to była prawdziwa katastrofa! Trzęsienie ziemi, które rozłożyło nas na łopatki. Długo nie mogliśmy się pozbierać. Później rolę Roberta przejął Pierre-Emmerick Aubameyang, też strzelił dużo goli, ale ostatecznie również odszedł z Borussii. Dlatego potrzebujemy nowego snajpera najwyższej klasy. 

Latem Lewandowski starał się wymusić odejście z Bayernu Monachium, czemu służyło choćby zatrudnienie w roli agenta Pini Zahaviego. Czy uważa pan, że takie zachowanie to był błąd?

Roman Weidenfeller: Rozumiem, że chce grać dla najlepszych klubów świata, ale nie zapominajmy, że Bayern jest jednym z nich. Nie znam szczegółów od Roberta, bo dawno nie siedziałem z nim przy kawie i nie prowadziłem szczerych rozmów. Tylko on wie, jak jest naprawdę. Może kiedyś mi powie? Nie zmienia to faktu, że cała ta sytuacja była niezręczna. Robert starał się w jakiś sposób wymusić odejście z klubu i chyba nawet nie można za to winić samego zawodnika, ale zespół doradców. To nie była dobra strategia. Przede wszystkim nie fair wobec Bayernu. To się nikomu nie podoba.

ps4

Jedna strona o ligach zagranicznych. Rosja służy Grzegorzowi Krychowiakowi.

Reprezentant Polski ma w Moskwie status gwiazdy. Od kiedy pojawił się w klubie, gra w każdym meczu od pierwszej do ostatniej minuty. Lokomotiw wykorzystuje go do działań marketingowych, chwaląc się, że działaczom udało się pozyskać dwukrotnego zwycięzcę Ligi Europy. Od początku w barwach Kolejarzy spisuje się dobrze, a niedzielny mecz w Samarze potwierdził jego wartość. Nie bez powodu rosyjski „Czempionat” ocenił jego występ na „8” w dziesięciostopniowej skali. 28-latek powiedział dziennikarzom, że lepsza gra całej drużyny wzięła się z ciężkiej pracy, jaką wykonywano przez cały tydzień. 

ps5

SUPER EXPRESS

Jerzy Podbrożny nie przebiera w słowach, komentując obecną grę Legii, która skompromitowała się w europejskich pucharach.

(…)Jak uzdrowić Legię?
– Co pół roku trzeba wymieniać dwóch, trzech najsłabszych zawodników. Dziś Legia jest schroniskiem dla przeciętniaków. Cały bałkański zaciąg był wielką pomyłką. Na ostatnim meczu słyszałem, że jeden ze skautów sześciokrotnie oglądał pewnego piłkarza i wydał opinię, że on się kompletnie nie nadaje do Legii. A Jozak i tak go ściągnął!

(…) – Mówi się, że pracę straci dyrektor sportowy Ivan Kepcija.
– Nie wiem, o co chodzi… Jest tylu byłych piłkarzy Legii, którzy grali na wysokim poziomie, awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów… Każdy chętnie by pomógł. Ale Legia to chyba jedyny klub w Polsce, który nie korzysta z ich doświadczenia. Zamiast tego sprowadza się ludzi, którzy dopiero tu uczą się, na czym polega piłka. 

se1

Urodzinowy tekst o Robercie Lewandowskim, którzy kończy 30 lat.

(…) – Krzysztof trenował judo w warszawskim AWF, był mistrzem Europy juniorów. Zawsze powtarzał, że chce nauczyć Roberta dobrze… upadać, tak, by nic mu się nie stało. Krzysztof obserwował treningi i taki był dumny, gdy patrzył, jak synuś sobie radzi – mówiła kilka lat temu „Super Expressowi” mama Roberta, pani Iwona Lewandowska. – Trener Marek Siwecki od razu powiedział mu: „Uuu, Krzysiek, to będzie skarb!”. Gdyby Krzysztof żył, byłby teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zostałby pewnie jego menedżerem i prowadził karierę syna, tym bardziej że znał się na piłce.

Przedwczesna śmierć taty była ciosem dla nastoletniego Roberta. – Mąż zmarł w marcu 2005 roku, kiedy Robert miał 16 lat. Syn nawet nie zdążył z ojcem dłużej porozmawiać. Krzysiek miał chorobę wieńcową, nadciśnienie, a na dodatek wytworzył mu się guz, nowotwór złośliwy – opowiadała pani Iwona.

se2

GAZETA WYBORCZA

Kamil Kosowski o stanie polskiej piłki klubowej. – Polskie kluby przebiły właśnie europejskie dno. W końcu musi przyjść refleksja i oprzytomnienie – mówi były reprezentant kraju. Kosowski łapie się za głowę, gdy słyszy, ile dziś zarabia się w Ekstraklasie.

gw cytat

Niezwykle młody 30-latek – pisze Rafał Stec o Robercie Lewandowskim.

Wciąż pozostaje sportowo niespełniony, ale pomyślna wiadomość brzmi: czas płynie we współczesnym futbolu coraz wolniej. Zwłaszcza dla niego.

Szefowie Borussii Dortmund obserwowali Polaka ponoć kilkadziesiąt razy, zanim podjęli decyzję o transferze. Na stadion Lecha Poznań przyjeżdżał również trener Jürgen Klopp – incognito, mecze oglądał w zarzuconym na głowę kapturze.

Od tamtej pory Robert Lewandowski, wtedy szczuplutki młodzieniec pochodzący z kraju wyrobów piłkarzopodobnych, spotężniał pod każdym możliwym względem. Rozrósł się do atletycznego monstrum; odleciał na pozycję najskuteczniejszego snajpera w dziejach reprezentacji Polski; sześciokrotnie zdobywał mistrzostwo Bundesligi i trzykrotnie zakładał tam koronę króla strzelców; porwał się na wyczyny heroiczne i zarazem historyczne jak cztery gole wbite Realowi Madryt i pięć goli, które w dziewięć minut zburzyło Wolfsburg; zaczął brutalnie recenzować wszystkich – w klubie i drużynie narodowej – którzy jego zdaniem nie nadążają, gniewa się tak otwarcie, że awansował na piłkarza kontrowersyjnego, dzielącego opinię publiczną.

gw1

Fot. FotoPyk

Najnowsze

1 liga

Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Szymon Piórek
0
Misiura: Na Ekstraklasę byłem gotowy już w 2020 roku

Komentarze

32 komentarzy

Loading...