Reklama

Pierwsza liga styl bicia. Patryk Skórecki o uderzeniu kolegi z drużyny

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

13 sierpnia 2018, 15:36 • 6 min czytania 12 komentarzy

Wiele dziwnych czerwonych kartek widzieliśmy, ale ta z ostatniego meczu GKS-u Jastrzębie z Chojniczanką była wyjątkowo absurdalna. Boiskowe kłótnie są normalką, ale celowe uderzenie kolegi z własnego zespołu? Pierwsza liga naprawdę jest osobliwa. Zanim jednak powstaną o tej historii miejskie legendy, a wieść gminna zmieni jej przebieg niczym w głuchym telefonie, postanowiliśmy przekręcić do (anty)bohatera tej niecodziennej sytuacji. Jak wyglądała ona z perspektywy samego Patryka Skóreckiego? W coponiedziałkowym programie „Pierwszoligowiec” w Weszło FM Samuel Szczygielski i Andrzej Iwan zbadali sprawę. Zapraszamy do odsłuchu lub lektury

Pierwsza liga styl bicia. Patryk Skórecki o uderzeniu kolegi z drużyny

***

Jak co tydzień w poniedziałek Samuel Szczygielski i Andrzej Iwan zapraszają na „Pierwszoligowca”. Dzisiaj gorący temat, doszło do skandalu w meczu GKS Jastrzębie z Chojniczanką. Patryk Skórecki z GKS dostał czerwoną kartkę za uderzenie głową swojego kolegi z drużyny Macieja Spychały. Połączyliśmy się z nim, aby wyjaśnić całe zajście.

Naszymi gośćmi byli też Krzysztof Brede (trener Podbeskidzia) i Seweryn Kiełpin (bramkarz Stali Mielec). Poruszyliśmy też temat klubów wydających ponad 100% przychodów na wynagrodzenia.

Reklama

Nakreślmy sytuację… Kamera nagle pokazała zbliżenie, na którym jeden zawodnik GKS-u Jastrzębie uderza drugiego, za co pierwszy ogląda czerwoną kartkę. I tym zawodnikiem jesteś właśnie ty. O co poszło?

Przede wszystkim doszło między nami do ostrej wymiany zdań. Ale nie miałem zamiaru uderzyć Maćka Spychały. To jest mój bardzo dobry kolega. My nawet mieszkaliśmy razem, zaraz po tym, gdy przyszedłem do Jastrzębia. Do dzisiaj zresztą trzymamy się razem, spędzamy ze sobą czas. Nie ma między nami żadnego konfliktu ani nic takiego. Tak jak już wspomniałem, doszło jedynie do impulsywnej wymiany zdań. Ja nie jestem minimalistą, widziałem jak ten mecz wyglądał i jedyne co chciałem zrobić, to wywołać w Maćku jakieś większe emocje, zmotywować, żebyśmy ten mecz wygrali, bo uważam, że byliśmy lepszą drużyną. Chciałem go złapać za szyję, a wyszło tak, że go odepchnąłem. Czytałem już wiele komentarzy na ten temat. Niektóre media pisały, że na przykład uderzyłem go głową, ale nic takiego nie miało miejsca.

Widzom trudno było to w ogóle ocenić z perspektywy kamery, która uchwyciła tę sytuację.

Jak powiedziałem, zamierzałem chwycić go za szyję, żeby nim trochę wstrząsnąć, ale wyszło niefortunne odepchnięcie. Był taki moment – gdzieś 10-15 minut – gdy mogliśby zdobyć bramkę, jednak druga linia była zbyt cofnięta. I dlatego tak… No może nie wybuchnąłem, lecz postąpiłem źle. Na pewno jednak to zachowanie nie powtórzy się w przyszłości. nie jestem z Maćkiem skonfliktowany. Moje intencje były dobre, aczkolwiek ostatecznie wyszło fatalnie.

Reklama

Skąd ta twoja frustracja? Czy wcześniej w meczu wydarzyło się coś, co w tobie tkwiło i dlatego tak zareagowałeś?

Nie, po prostu chodziło o przebieg całego meczu. Ja go odbierałem tak, że Chojniczanka nie grała w piłkę, tylko nam w tym przeszkadzała. Wygrana nam się należała, tak samo jak w poprzednim meczu, bardzo tego pragnąłem. Nie jestem minimalistą, więc kiedy widzę, że gramy dobrze, a mimo wszystko nie wygrywamy, to boli mnie podwójnie. Nienawidzę takich sytuacji. Jesteśmy bardzo dobrym zespołem, lecz nie potrafimy przełożyć tego przełożyć na zdobycze punktowe. Stąd to moje zachowanie. Złe, przyznaję się. Jedyne co mogę zrobić to przeprosić zespół, bo przeze mnie mogliśmy nawet przegrać spotkanie. Cieszę się, że ostatecznie udało się uzyskać choć jedno oczko. Na chłodno patrząc – podejrzewam, iż gdybym przez ostatnie 10 minut był na boisku, w końcu strzelilibyśmy gola, no ale cóż…

Nas doszły takie słuchy, że Maciek Spychała jest takim troszkę smerfem-marudą… Powiedz więc nam jak to jest z jego strony, bo o ile twoje stanowisko już znamy, wyrażasz skruchę, o tyle nie wiemy jak wyglądała sytuacja z drugiej perspektywy. Ma pretensje do ciebie?

Po meczu usiedliśmy, porozmawialiśmy…

Pewnie nie przy oranżadzie?

Aż tak to nie! (śmiech) Poszliśmy na kolację, wyjaśniliśmy sobie wszystko co trzeba. Dziś rano byliśmy razem na basenie. Teraz już się śmiejemy z tego. Maciek jest osobą spokojną, nie odzywa się zbyt dużo w szatni, a ja wręcz przeciwnie.

Zauważyliśmy!

Ludzie mogą to odbierać różnie, ale podkreślam, miałem dobre zamiary. Boli mnie to, że nie wykorzystujemy pełni naszego potencjału, mając tak silną ekipę. Chciałem wywrzeć na drużynie coś w rodzaju pozytywnej presji.

Zabawiliśmy się w „sprawę dla reportera” i dowiedzieliśmy się, jak miały wyglądać kulisy. Wcześniej ponoć miała miejsce sytuacja, w której krzyknąłeś do Spychały, żeby się zamknął, bo dasz mu w twarz, a on coś ci odpowiedział i wtedy słowa dotrzymałeś – dostał od ciebie z liścia. Tak było?

Nie do końca… Wyglądało to tak, że Chojniczanka dosyć nisko rozgrywała aut, ja byłem nieco wyżej ustawiony, reszta była cofnięta. Wtedy powiedziałem: „Maciek, wyjdźmy wyżej, chodź tu, bądź bliżej mnie i zagrywaj mi więcej piłek.” On zapytał, dlaczego mam do niego pretensje, na co ja odpowiedziałem: „Ja nie mam do ciebie pretensji. Zamknij się, tylko grajmy, ciągnijmy wyżej”. Żadnym uderzeniem w twarz mu nie groziłem, mówiłem mu tylko to, co teraz przytaczam – o zamknięciu się i żeby zaczął lepiej grać, wyszedł wyżej.

A sam liść? Oficjalnie go potwierdzasz czy nie?

Nie. Z tego typu sytuacji zaistniała tylko ta, którą uchwyciły kamery.

Dobrze, że nie schowałeś głowy w piasek, tylko wyszedłeś przed szereg i wyjaśniasz teraz całą sprawę. Bo ja [mówi Andrzej Iwan] wcześniej takiej sytuacji nigdy nie widziałem. Były mordobicia w szatni, rękoczyny, ale przed kamerą chyba nie. Dobry kozak z ciebie! To pół żartem, jednak podoba mi się, że teraz stanąłeś za telefonem.

Tak, nie mam z tym żadnego problemu. Mam jaja i to co zrobiłem jest dla mnie nauczką na przyszłość. Obiecuję, że to się nie powtórzy, tyle mogę zrobić. Na pewno jeszcze zdarzą się sytuacje podobne, gdy będziemy lepsi w danym meczu, ale wynik tego nie będzie odzwierciedlał, jednak wtedy wszelakie wyjaśnienia poczynimy w szatni, na pewno nie na boisku.

Jak zareagowali na tę sytuacji wasi zwierzchnicy, to znaczy trener Skrobacz oraz prezes klubu?

Trener nie chciał na gorąco reagować. Powiedział, że spotkanie będzie w tygodniu. Z prezesem już rozmawiałem. Byli zdenerwowani, bo wiadomo, każdemu zależy na dobrych wynikach, a ja osłabiłem zespół. Trener też stwierdził, że największą karą będzie dla mnie to, na ile meczów mnie zawiesi. A jeśli chodzi o sprawy finansowe, oczywiście dostosuję się do wymogów szkoleniowca. Nie zamierzam podważać jego autorytetu. Popełniłem duży błąd i za niego zapłacę. Rozwiązanie nastąpi zapewne właśnie jakoś w tym tygodniu, gdy trener namyśli się razem z prezesem jak powinni postąpić.

Wiele razy zaznaczałeś, że macie mocny zespół, więc zdiagnozuj nam proszę, dlaczego wasza sytuacja jest jaka jest. Czyli tylko dwa punkty na koncie i przedostatnie miejsce w tabeli.

Te mecze, które zremisowaliśmy, mogliśmy wygrać, te przegrane zaś zremisować. Byłaby wtedy całkiem inna sytuacja. Jakość mamy naprawdę dużą. Kiedy przychodziłem do drużyny nie sądziłem nawet, że aż tak dużą, szczególnie z przodu. Jadach, Ali, Trąd, Adamek, Żak… W końcu na pewno odpalimy. W tych pierwszych meczach płaciliśmy frycowe za brak doświadczenia. Mam nadzieję, iż to wkrótce się skończy. Jeśli już złapiemy dobrą formę, to część z tych chłopaków niedługo pewnie zacznie grać w piłkę na jeszcze wyższym poziomie.

Rozmawiali: Andrzej Iwan, Samuel Szczygielski

Najnowsze

Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?
EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
2
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Komentarze

12 komentarzy

Loading...