Reklama

Wisła nie dała się ugościć

redakcja

Autor:redakcja

29 lipca 2018, 18:25 • 3 min czytania 8 komentarzy

Wybaczcie, że zaczniemy tę relację w sposób absurdalny, ale przedstawienie w Zabrzu przypominało nam dobrze wam znaną ze spotkań rodzinnych scenkę. Gospodarz robi wszystko, by jego goście byli zadowoleni.

Wisła nie dała się ugościć

– Może jeszcze placuszka?
– Nie, naprawdę już nie chcemy.
– Zapakuję śledziki na drogę!
– Nie, nie trzeba.
– Zapakuję, nie gadajcie!
– Nie! Nie zjemy!
– To sałatkę! Już daję! Maciuś, zapakuj wujkowi!

Gospodarze robią wszystko, by goście wyszli od nich w jak najlepszych humorach, a ci przytłoczeni tą gościnnością odmawiają wszystkiego, bo jest im zwyczajnie głupio. Mamy wrażenie, że w podobny sposób zachowywały się dziś Górnik Zabrze i Wisła Płock. Górnik robił, co mógł, by zadowolić Wisłę. Ta korzystać jednak nie chciała. Efektem remis – 1:1.

Górnik postanowił zagrać dziś bowiem bez bocznych obrońców. Takie można było odnieść wrażenie oglądając to, z jaką łatwością radzą sobie z nimi Merebaszwili i Varela. Ich najmocniejszą stronę z poprzedniego sezonu (stałe fragmenty gry) zamienili na największą wadę – głównie za sprawą wykonawców, którzy ze stojącej piłki walili celnie jak posłanka Pawłowicz na Twitterze. Biorąc wszystko do kupy – zabrzanie po prostu nie mieli pomysłu na grę zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Z przodu nie prezentowali nic, w tyłach co rusz puszczali swoich rywali.

Ba! Sami ich pod własną bramkę zapraszali, jak wtedy, gdy Koj w absurdalny sposób zagrał do Loski, ten spanikował (ogólnie bardzo elektryczny występ – na jego korzyść fakt, że co miał wyjąć, to wyjął) i przed pustą bramką stanął Ricardinho. Gdyby nie przytomność umysłu błyskawicznie powracającego Koja, wszedłby do pustaka. Górnicy pozwalali uderzyć Vareli z bliskiej odległości głową (w bramkarza), z nieco dalszej Furmanowi i Szymańskiemu (w obu przypadkach poszło nieznacznie obok), dojść do innej setki Ricardinho. Płocczanie ukłuli jednak tylko raz, tuż po przerwie – zajebisty rajd lewą stroną wykonał Szwoch, dośrodkował, napastnik Wisły (Ricardinho) tylko dostawił nóżkę.

Reklama

A Górnik? No cóż, nie atakował praktycznie w ogóle i ograniczał się głównie do prób sprzed pola karnego Żurkowskiego. Ostatecznie jednak za tę gościnność odwdzięczyć się postanowił grający dotąd niezłe zawody Stefańczyk, który dał się zrobić na stronie Gryszkiewiczowi. Ten posłał nijakie podanie w pole karne, ale jeszcze bardziej nijako w polu karnym zachował się Uryga, którego Angulo wyprzedził jak chciał, spokojnie ułożył sobie piłkę na stopie i pokonał bramkarza zewniakiem. Jeśli ktoś może bardziej cieszyć się z tego remisu, to na pewno Górnik Zabrze. Zwłaszcza, że chwilę później zabrzanie znów ułatwili swoim rywalom dojście pod własną bramkę – nikt nie zdołał bowiem przeciąć podania Vareli do Szwocha, ten z kilku metrów fatalnie spudłował.

Nie chcemy być przesadnie kontrowersyjni, ale wydaje nam się, że w tym sezonie ani Wisła, ani Górnik mogą nie walczyć do ostatniej kolejki o puchary.

[event_results 509741]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...