Reklama

Panie Tiba, ładnie się pan przywitał z Ekstraklasą

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

22 lipca 2018, 20:33 • 3 min czytania 61 komentarzy

Niedziela, godzina 18, pogoda też nie sprzyjała do grania w piłkę… Długo oglądaliśmy słaby mecz – Lech strzelił gola, oddał inicjatywę Wiśle, ta po 40 minutach ciśnięcia wyrównała i gdy już wydawało, że minimalizm Kolejorzowi nie popłaci, to wtedy pokazał się on. Pedro Tiba. 

Panie Tiba, ładnie się pan przywitał z Ekstraklasą

Lech męczył bułę w czwartek w Erywaniu i na wyjeździ do Płock obejrzeliśmy identyczną taktykę. Wtedy po meczu z Gandzasarem piłkarze Kolejorza opowiadali, że realizowali założenia i nie panikowali po straconych bramkach. No to w Płocku też nie spanikowali przy prowadzeniu 1:0. Po prostu oddali inicjatywę rywalom i czekali kiedy ten im coś wcisną. I ostatecznie wcisnęli.

Pewnie szybko byśmy zapomnieli o tym meczu, tak jak zapomnieliśmy o meczach Lecha w Płocku w poprzednim sezonie. Wtedy też dwukrotnie oglądaliśmy takie lelum-polelum, nieoglądalne zawody. W niedzielę było podobnie – poznaniacy wcisnęli gola i w pierwszej połowie to było na tyle z ich akcji ofensywnych. Gospodarze mieli setkę Szwocha, ale ten przyjmował piłkę siedemnaście razy i w sytuacji sam na sam z Buriciem huknął w maliny.

Gol dla Lecha – a jakże! – to efekt dośrodkowania Darko Jevticia z rzutu wolnego i celna główka Łukasza Trałki. Deja-vu? Nie, to nie mózg was oszukał. Identyczna akcja dała poznaniakom prowadzenie. Pomógł im też Thomas Dahne, który w swoim stylu wyszedł przed bramkę podrapać się po tyłku. Albo na wycieczkę do bydgoskiego Muzeum Mydła i Historii Brudu. Albo po koperek. Na pewno nie wyszedł po to, by przeciąć dośrodkowania Szwajcara.

Wisła cisnęła właściwie przez całą drugą połowę. Ale zamiast kruszenia muru było głaskanie go koniuszkiem pędzla.  Dźwigała posłał do boju Ricardinho, później Merebaszwilego, ściągnął bezużytecznego Zawadę i nieobecnego Szwocha. Wreszcie Ricardinho zagrał prostopadle do Szymańskiego, ten zdążył przed atakującym go Janickim, dośrodkował do Gruzina, który wpakował piłkę do siatki. I znów zawalił bramkarz (stąd obaj golkiperzy mają u nas po „trójce”), bo Burić w tej sytuacji wyszedł na spacer. Albo do Muzeum Cebularza. Albo na seans filmów Vegi. Na pewno nie wyszedł po to, by przeciąć dośrodkowania Szymańskiego.

Reklama

Wydawało się, że skończy się remisem. Ale wtedy pojawił się on – facet w ciemnych okularach i z futerałem od gitary pod ręką. Portugalski Desperado. Pedro Tiba.

BANG!

Czasami mamy obawy co do zawodników sprowadzonych do Ekstraklasy. Pierwszym meczami niektórzy kompletnie nie zyskują sobie zwolenników, a później zaskakująco odpalają i są kozakami. Przy Tibie sprawa jest jasna – ten gość potrafi grać w piłkę. Dzisiaj miewał słabsze momenty, ale widać, że piłka się go słucha, że potrafi dryblować, rozgrywać. No i potrafi uderzyć. Do dośrodkowania Makuszewskiego złożył się idealnie i huknął tak mocno, że Dahne nie kiwnął nawet palcem. Miło cię widzieć, Pedro.

[event_results 507484]

fot. FotoPyk

fot 2. NewsPix

Reklama

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”

Jakub Radomski
1
Grają o mistrzostwo w szkolnej hali. ”Słyszę to od 10 lat. To musi się zmienić”
Piłka nożna

Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska

AbsurDB
3
Rekord Ruchu na tle Europy – wynik nieosiągalny dla PSG, Bayeru czy Lipska
Hiszpania

Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Patryk Fabisiak
3
Od Pucharu Syrenki do… Złotej Piłki? Jak rozwijał się Jude Bellingham

Ekstraklasa

Komentarze

61 komentarzy

Loading...