Reklama

Galeria chwały wojowniczego Sławomira

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

21 lipca 2018, 14:31 • 6 min czytania 67 komentarzy

Sławomir Peszko to specyficzny gość. Roztacza wokół siebie przedziwną aurę niepozornego i wiecznie pijanego wesołka. Zdaje się, że jemu wszystkie kolejne ekscesy momentalnie uchodzą na sucho. Bo to przecież, hehe, Sławek – pół człowiek, pół litra. Tymczasem mamy tu do czynienia nie tylko z profesjonalnym sportowcem, reprezentantem Polski na mundialu (sic!), który kojarzy się z notorycznym spożywaniem alkoholu i kompromituje się każdym kolejnym wywiadem. Ale też z regularnym boiskowym bydlakiem. Kolekcjonerem żółtych i czerwonych kartek.

Galeria chwały wojowniczego Sławomira

Oto mały mix wyczynów „człowieka od atmosfery”. Wszystkie jego wielkie batalie – zarówno te boiskowe, jak i pozostałe.

Peszko kontra Arvydas Novikovas

ZNALAZŁ PROSTY SPOSÓB NA PRZEDŁUŻENIE URLOPU, PRACODAWCY GO NIENAWIDZĄ [ZOBACZ JAK]

33 lata na karku. 44 mecze z Orłem na piersi. I facet z takim doświadczeniem, podobno w ramach jakiejś idiotycznej zemsty za wpisy na Instagramie, kopie przeciwnika z całej siły w nogi. O co chodziło? Wakacje po mistrzostwach świata potrwały zbyt krótko, nie było dość okazji na pójście w melanż? Jeżeli tak, to Peszko wykombinował idealny sposób, żeby wygospodarować sobie znacznie więcej wolnego czasu. Zresztą – nie pierwszy raz.

Reklama

Srogie zawieszenie za ten chamski faul – to jedno. Ale, wnosząc z reakcji trenera Piotra Stokowca, nawet po powrocie z banicji Peszko z miejsca swojej pozycji w drużynie nie odbuduje.

To chyba pierwszy skrzydłowy w historii futbolu, który chce coś udowodnić przeciwnikowi, więc po bandycku go fauluje, zamiast, dajmy na to, założyć mu siatkę. Przedryblować. Albo strzelić piękną bramkę. No cóż – tak krawiec kraje, jak mu materii staje. Peszce faulowanie wychodzi znacznie skuteczniej niż strzelanie, to na pewno.

Peszko kontra dmuchana lala

Wielki triumf pozaboiskowy w wykonaniu wojowniczego Sławomira. Kopnął lalę z sex-shopu, ubraną w koszulkę Arki Gdynia, przy akompaniamencie kibiców. „Dobij tą kurwę” – ryczeli sympatycy gdańskiej Lechii. No to trzeba było dobić. Zabawa na poziomie. „W Anglii przeszłoby to niezauważone” – usprawiedliwiał się lechista, choć nikt jeszcze nie słyszał, żeby zawodnicy Premier League imali się tego rodzaju rozrywek, a brytyjskie tabloidy są znacznie bardziej dokuczliwe niż polskie.

Reklama

Peszko zagrał wtedy naprawdę dobry mecz. Niewiele brakowało, a podreperowałby troszkę swoją reputację. Musiał temu zapobiec, interweniować. Nie po to przez lata pracował na aktualny wizerunek, żeby to wszystko zrujnować efektownym zwycięstwem w derbach.

Peszko kontra taksówkarz

To już niemalże prehistoria, 2012 rok. Skrzydłowy, nawalony jak stodoła, pożarł się z taksówkarzem i ostatecznie imprezę zakończył w izbie wytrzeźwień. Tak wiele się zmieniło w kadrze na lepsze, że aż dziw bierze, iż Peszko sześć lat później nadal jest jej częścią. – Byłem na komisariacie, na którym zatrzymano Peszkę. No i poinformowano mnie tam, że piłkarz 1. FC Köln nie był pijany, tylko wręcz nawalony! I jeszcze się awanturował! – nie mógł uwierzyć Franciszek Smuda.

Z dzisiejszej perspektywy to wręcz komiczne, że selekcjoner reprezentacji tułał się po jakichś komisariatach i podpytywał policjantów, czy polski piłkarz bardzo dokazywał po pijaku, czy raczej był grzeczny i przysypiał. Jakby minęło 60 lat, a nie sześć.

To oczywiście nie jedyny pijacki eksces Sławomira z dawnych lat. W 2010 roku został przez asystenta Smudy, Jacka Zielińskiego, przyłapany po pijaku na korytarzu podczas zgrupowania. Przywołamy jeszcze jego usprawiedliwienie, bo było urocze: – Nie przeczę, że wypiłem jakieś piwo, jednak po ciężkim meczu, do kolacji – cóż w tym złego? To był mój wielki błąd i myślę, że czegoś to mnie nauczyło.

Rzeczywiście, wiele go to nauczyło. Skrucha brzmi tym bardziej wiarygodnie, że sekundę wcześniej zawodnik sam oświadczył, iż w jego zachowaniu nie było nic złego. No i nie bez wątpienia nie odpuścił sobie nigdy „piwka do kolacji”.

Peszko kontra Tomasz Kędziora

Buractwo Peszki w najlepszym wydaniu. Jego specialite de la maison. Najpierw wytarmosił obrońcę Lecha Poznań za ucho, później przysolił mu złośliwie łokciem, a na koniec, w rozmowie z Piotrem Chołdrychem, nazwał sędziującego feralne spotkanie Szymona Marciniaka tajemniczym słowem na literę „p”, którego dziennikarz w całości nie zacytował. Później w ogóle usunął wpis.

Oczywiście jak wielkiej kompromitacji by Peszko nie zafundował na boisku, to w wywiadach zawsze jest w stanie jeszcze pogorszyć sytuację. – Wracając jednak do zdarzenia z 77. minuty, to liczyłem się z drugą żółtą kartką, ale nie z czerwoną – powiedział skrzydłowy. – Druga żółta oznaczałaby, że pauzowałbym w jednym spotkaniu, a tak grozi mi dłuższa kara. I dlatego chciałbym przeprosić drużynę.

Zatem wszystko było skalkulowane – przywalić przeciwnikowi, ale w taki sposób, żeby obejrzeć tylko drugie żółtko. I osłabić drużynę zaledwie (!) na końcówkę spotkania, plus jeden dodatkowy mecz. Szkoda, że arbiter pokrzyżował ten błyskotliwy plan.

Natomiast sam Kędziora musiał mieć niezły ubaw, że tak łatwo poszło mu wyprowadzenie starszego kolegi z równowagi. Peszko się skarżył, że obrońca Lecha nazwał go kilka razy „debilem”. Trudno powiedzieć, czy swoimi zagraniami skrzydłowy Lechii chciał tym słowom zaprzeczyć, czy je potwierdzić.

Peszko kontra umiejętność gry w piłkę nożną

Zwycięstwo Polski nad Niemcami za kadencji Adama Nawałki trochę wymazało ten mecz z pamięci. Ale biało-czerwoni już za kadencji Franciszka Smudy byli o krok od epokowego triumfu, choć tylko w grze sparingowej. Skończyło się trochę pechowym remisem 2:2.

Właściwie, to pojawiła się wręcz szansa żeby naszych zachodnich sąsiadów rozgromić. Jednak Peszkin miał inny pomysł na ten mecz. Spieprzyć trzy sytuacje sam na sam w jednym spotkaniu – to jest hattrick szyty akurat na jego miarę. I zdecydowanie najbardziej pamiętny występ Sławka w narodowych barwach.

Peszko kontra Vadis Odjidja-Ofoe

Ostatnia kolejka sezonu 2016/17. Bandyta Peszko prawie urwał nogę gwiazdorowi warszawskiej Legii. Ledwie kilka tygodni po tym, jak zaatakował Kędziorę. Widać, że na nim czerwone kartki i kary ze strony Komisji Ligi nie robią żadnego wrażenia. Jeżeli chce coś przeciwnikowi wyjaśnić, to go po prostu bestialsko atakuje. I tyle. Wielokrotny recydywista i jeden z najbardziej perfidnie faulujących piłkarzy w najnowszej historii polskiej ekstraklasy.

Chociaż piłkarz Lechii wciąż upiera się, że przeszło sto obejrzanych kartoników, z czego ponad dziesięć czerwonego koloru, to wcale nie jest przeraźliwie wyśrubowana statystyka. Ba, wręcz malutko i nie ma o czym gadać. W ogóle nie robi na nim wrażenia fakt, że kartkuje się z regularnością Portugalczyka Pepe, jednego z najsłynniejszych boiskowych brutali na świecie.

Peszko kontra prawda

O powołaniu do reprezentacji na mistrzostwa świata, skrzydłowy powiedział Przeglądowi Sportowemu tak:

– W statystykach czy w liczbie rozegranych minut nie odstaję w kadrze od innych piłkarzy na mojej pozycji.

Nawet nie ma sensu już tego dementować, bo przecież porównywanie dorobku Kurzawy do dorobku Peszki uwłacza temu pierwszemu. Ale jest zgoła niewiarygodne, że ten gość naprawdę udzielił wywiadu, w który zasugerował, iż Adam Nawałka zabrał go na mistrzostwa świata z powodów czysto sportowych. Z uwagi na jego oszałamiające wyczyny w Lechii.

– Jeśli chodzi o moją przyszłość w reprezentacji to nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji – dodał przy innej okazji. A my mamy tylko nadzieję, że tę decyzję podejmie w jego imieniu Jerzy Brzęczek.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

67 komentarzy

Loading...