Reklama

Adam prosił tylko, żebym nie zmieniał mu pozycji

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

17 lipca 2018, 14:53 • 8 min czytania 29 komentarzy

Dariusz Dźwigała stoi przed pasjonującym, ale trudnym wyzywaniem – musi wejść w buty Jerzego Brzęczka i kontynuować dobrą passę Wisły Płock, to raz. Dwa – przejąć zespół, w którym gra jego syn. Nowy szkoleniowiec „Nafciarzy” jest jednak pewny siebie, czego dał wyraz w rozmowie z Wojtkiem Pielą i Sebastianem Wachem na antenie WeszłoFM. – Teraz czeka mnie cotygodniowy stres, ale jest to wkalkulowane w życie trenera. Jestem pewien swojej wiedzy i umiejętności – spuentował Dźwigała ten naprawdę interesujący wywiad.

Adam prosił tylko, żebym nie zmieniał mu pozycji

Czym pan ujął działaczy z Płocka?

Kiedy trener Brzęczek był już po rozmowach w Polskim Związku Piłki Nożnej, dostałem telefon z Płocka. Dzień przed oficjalnym ogłoszeniem nominacji Jurka. Nie wierzyłem w tę ofertę, aż poprosiłem dyrektora sportowego, Łukasza Masłowskiego żeby powtórzył tę propozycję. Dla mnie to był lekki szok, choć nie ukrywam, że bardzo przyjemne uczucie.

Trudno było rozstać się z młodzieżówką?

Trudna decyzja, bo jestem człowiekiem, który bardzo się przywiązuje do swojego miejsca pracy. W związku czułem się dobrze, świetnie mi się pracowało z młodzieżą, widziałem u nich postępy. Przede wszystkim musiałem porozmawiać z Piotrem Burlikowskim, poinformować go o wszystkim. On wolałby, żebym jednak został, moja praca odpowiadała działaczom PZPN-u. Nie ukrywam, że to była dla mnie ciężka decyzja i nieprzespane noce. Ostatecznie postanowiłem przyjąć ofertę z Płocka, bo to też oznacza dla mnie rozwój sportowy. Nigdy nie byłem samodzielnym trenerem na poziomie ekstraklasy. Moja decyzja była spowodowana też tym, że obejmuję bardzo dobry zespół, w którym grają zawodnicy odpowiadający mojej wizji futbolu.

Reklama

Można powiedzieć, że nastąpiła wymiana na linii PZPN – Wisła Płock.

Chciałbym też za pośrednictwem waszej stacji podziękować wszystkim byłym współpracownikom ze związku, ale też działaczom Wisły, że mi zaufali. Myślę, że miała na to wpływ moja wizja zespołu. Według mojej oceny, mam bardzo zbliżone myślenie o piłce do nowego selekcjonera reprezentacji.

Na pewno przyda się też pańskie piłkarskie doświadczenie, zebrane na boiskach ekstraklasy.

Zdecydowanie. Gdziekolwiek pracowałem, nie miałem żadnych problemów z komunikacją i mówią to też z pozycji trenera. Czuję szatnię od środka i wiem, czego zawodnicy ode mnie oczekują. Wiem jak to było, kiedy miałem trenera, który na mnie nie stawiał. I wiem też, jak grałem dla trenera „tatusia”. Jak rosłem pod wodzą tego drugiego. Rozumiem te zależności, czuję piłkarzy. Wiem, że Jurek wysoko zawiesił mi poprzeczkę, ale ten zespół piątego miejsca nie zdobył przez przypadek, jest tutaj dużo potencjału.

Kiedy miał pan tak zwanego trenera „tatusia”, to rósł pan w górę jako zawodnik. Tymczasem w Płocku będzie pan dosłownie tatą jednego ze swoich piłkarzy.

Adam był załamany, kiedy się dowiedział, że odchodzi trener Brzęczek. Za jego kadencji wywalczył sobie pozycję w zespole, grał we wszystkich meczach rundy rewanżowej. Był w szoku. O mojej nominacji dowiedział się dopiero z oficjalnego komunikatu, bo ja mu o wcześniejszych rozmowach nic nie mówiłem. Zapytałem o jego przemyślenia. Niestety – nasze środowisko takie jest, że ludzie będą szukali podtekstów. Ja się też syna nie wyprę. To dobry piłkarz. Jednak moim synem będzie w domu, a na treningu jednym z zawodników. Powiedziałem mu to. Prosił mnie tylko o jedno: „tato, nie zmieniaj mi pozycji!”.

Reklama

Trener Brzęczek wreszcie znalazł dla Adama właściwe miejsce na boisku.

Ja go, kiedy był dzieckiem, kreowałem na ofensywnego piłkarza. Wiem, że ma dużo takich inklinacji, jest kreatywny. Ale w ekstraklasie zaistniał jako środkowy obrońca, na tej pozycji sobie wywalczył miejsce, więc trudno teraz, żebym na siłę zmieniał jego psychikę. Niech się doskonali jako stoper. Jeżeli będzie grał na tym poziomie, co do tej pory, to będzie miał szanse na pierwszy skład. Wiem, że to jest olbrzymi potencjał piłkarski. Szkoda, że w ostatnich latach tak mało grał, był rzucany po różnych pozycjach, brakowało mu stabilizacji. A to jest też taka osobowość, co chyba odziedziczył po mnie, że potrzebuje właśnie trenera „tatusia”. Ja go znam od dziecka, wiem jak jego potencjał wydobyć.

Wspominał pan o swojej wizji, którą przedstawiał działaczom z Płocka. Jaka to jest wizja i jakie są możliwości, żeby ją realizować we współpracy choćby z dyrektorem Masłowskim?

Na pewno nie będę robił rewolucji. Moje spojrzenie na piłkę jest bardzo podobne do spojrzenia Jurka. Sam nie ukrywam, że w pewnym momencie miałem dosyć pracy w klubach. Gdzie nie poszedłem, to po trzech, czterech miesiącach zostawałem zwolniony. To mnie zraziło, a praca z dziećmi sprawiała ogromną satysfakcję. Ale dyrektor i prezes Wisły są cierpliwymi ludźmi. Czułem w rozmowie z nimi, że moja praca będzie długofalowa.

To chyba idealne warunki dla trenera.

Tak powinien funkcjonować każdy klub. Mieć dyrektora sportowego, który odpowiada za wizję. Nie wyjdzie z Dźwigałą? Szukamy kogoś innego, ale o podobnym profilu. A nie tak, że przychodzi jeden trener, który chce grać ofensywnie. Nie ma wyniku? Przychodzi kolejny, z całkiem innym pomysłem na drużynę, co prowadzi do wymiany piłkarzy. Nie ma powtarzalności.

Pana drużyny zawsze chciały, jak to się mówi, „grać w piłkę”. Do rozpoczęcia sezonu zostało bardzo mało czasu. Na czym się pan teraz będzie skupiał? Przygotowaniu mentalnym?

Dokładnie tak. Będę rozmawiać z piłkarzami, żeby zamknęli rozdział trenera Brzęczka, z którym osiągnęli naprawdę dobry wynik. Powtórzę – nie będę tu za wiele zmieniał. Moim zadaniem jest teraz to, żeby jak najszybciej dotrzeć do zawodników, przekonać ich do wzajemnych relacji. To, że piłkarze Wisły potrafią grać w piłkę – jestem przekonany. Na pewno będziemy cały czas zwracali uwagę na grę defensywną. To jest klucz do dobrych wyników, co pokazały choćby mistrzostwa świata. Każdy zawodnik będzie musiał sobie wkładać w głowę, żeby świetnie się organizować także po stracie piłki.

Jak to teraz wygląda – już pan się spotkał z drużyną? Jest pan na bieżąco z sytuacją w klubie, czy trzeba było nadrabiać zaległości?

Zawodnicy po ciężkim okresie przygotowawczym mieli grę kontrolną ze Stomilem, teraz dostali dwa dni wolnego. Dzisiaj mamy pierwszy trening o siedemnastej, wcześnie jeszcze spotkam się z kibicami i sztabem. Odprawa jest przewidziana na godzinę szesnastą i wtedy będzie mój pierwszy kontakt z samymi zawodnikami. Z racji tego, że gra tam mój syn, to śledziłem wszystko na bieżąco. Byłem na wielu meczach, znam ten zespół od środka. Dużo rozmawiałem z Adamem o tym, jak on się czuje od strony fizycznej czy psychicznej. To mi na pewno ułatwi wejście do szatni, mam sporą wiedzę o zawodnikach. Widziałem się też z Jurkiem, dał mi sporo wskazówek.

Kilku zawodników do Płocka już przyszło, ale czy ma pan też jakieś swoje pomysły na kolejne wzmocnienia?

Kadra w tej chwili jest naprawdę wyrównana. Na każdej pozycji będę miał do dyspozycji dwóch równorzędnych zawodników. Z pewnością trudno będzie zastąpić takiego zawodnika, jakim był Jose Kante. Z kim nie rozmawiałem, to zawsze mówiłem, że to jeden z najlepszych zawodników ekstraklasy. Lubię takich piłkarzy – brał na siebie ciężar gry, dużo dawał Wiśle Płock. Klub stracił też dwóch szybkościowców, Recę i Michalaka. Wiemy przecież, jak ważna jest szybkość w dzisiejszej piłce. Ale przyszło kilku ciekawych zawodników w zastępstwie. Między innymi Carlitos.

Niestety – nie „ten” Carlitos.

Nasz Carlitos też ma olbrzymi potencjał, zwłaszcza w grze jeden na jednego. Niewiele jest tego typu indywidualności.

Celem zespołu na pewno jest jednak awans do górnej ósemki.

Nie chcę nakładać ciśnienia ani na siebie, ani tym bardziej na zawodników. Choć wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Naszym celem jest grać ofensywnie, żeby ściągnąć kibiców na stadion. Jednak przede wszystkim – grać skutecznie. Bo co z tego, że zagramy ładnie, jeżeli nie będziemy zdobywać punktów? Do tego będzie nam potrzeba poprawiona reakcja po stracie piłki. Mundial pokazał, że zespoły, które starały się długo utrzymywać przy piłce, ale miały problemy z organizacją, traciły mnóstwo bramek po kontratakach i stałych fragmentach gry.

Mówiliśmy o pana piłkarskiej karierze. Doświadczenie ogromne, ale trenersko dopiero pan zaczyna. Co pan odpowie kibicom rozczarowanym, że trafia do Płocka szkoleniowiec, który dopiero będzie się uczył fachu?

Kibice nie mają się czego obawiać. Znam się na piłce, znam się na piłkarzach. Ktoś może mi zarzucić, że tu odszedłem po trzech miesiącach, tam po czterech. Ale w klubach, w których do tej pory pracowałem, miałem bardzo mało czasu, a do wymiany był praktycznie cały zespół. Myślę, że żaden trener na świecie przez cztery miesiące nie zmieni filozofii drużyny. Taki jestem – chcę ładnego grania w piłkę. Samym przeszkadzaniem przeciwnikowi nie zbliżymy się do poziomu Europy. Jeżeli będziemy patrzeć tylko i wyłącznie przez pryzmat wyniku, żaden polski zespół nie zrobi kroku do przodu. Mogę podać przykład trenera Mamrota, którego doskonale znam z I ligi. Wiem, jak jego zespoły grają. Okazało się, że grając ładnie w piłkę można zdobyć wicemistrzostwo Polski i to w pierwszym sezonie pracy w klubie.

Czy ma pan taką pewność po rozmowach z dyrektorem Masłowskim, że zaufanie do pana wizji utrzyma się, jeżeli początek pracy będzie bez zadowalających wyników?

Jestem przekonany, że Wisła potrafi wytrzymać trudne momenty. Kiedy mnie zwalniano z Podbeskidzia, trener Brosz i jego Górnik Zabrze byli w tabeli I ligi niżej ode mnie. Potem złapali serię i zdołali awansować do ekstraklasy. Dzisiaj są w europejskich pucharach. Tam presję wytrzymano. Oczywiście nie mam do nikogo z Arki czy Podbeskidzia pretensji. Wynikowo mi tam nie wyszło, ale dostaję sygnały, że zostawiłem tam dobre wrażenie. W każdym klubie potrafiłem wyciągnąć anonimowych zawodników z rezerw i drużyn juniorskich. Dzisiaj mam z tego satysfakcję. Choćby przykład Igora Sapały. Nie łapał się w IV lidze, ale ja go znałem od dziecka, bo występował z moim synem w Polonii Warszawa. Od razu wziąłem go do Ząbek, co zaawansowało transferem do ekstraklasy.

To już historia. Teraz chcę potwierdzić swoją wartość w Wiśle. Tutaj zespół jest już gotowy. Kiedy z Dolcanem Ząbki mieliśmy szansę powalczyć o awans, była podobna sytuacja – również tylko drobne retusze, zamiast rewolucji kadrowej. Tam udowodniłem, że jednak nie jestem słabym trenerem. Ale nie chcę się przechwalać. Mam zamiar przemówić wynikami na boisku.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Bramkarz Ekstraklasy chce uczyć piłkarzy, jak inwestować na giełdzie

Jan Mazurek
0
Bramkarz Ekstraklasy chce uczyć piłkarzy, jak inwestować na giełdzie
Ekstraklasa

Prezes Puszczy o słowach Dróżdża: Nic sensacyjnego. Co ze stadionem w Niepołomicach?

Szymon Piórek
6
Prezes Puszczy o słowach Dróżdża: Nic sensacyjnego. Co ze stadionem w Niepołomicach?

Komentarze

29 komentarzy

Loading...