Reklama

„Wszyscy w Chorwacji zapomnieli o aferach, chcą tylko powtórki z 1998 roku”

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

04 lipca 2018, 08:36 • 15 min czytania 7 komentarzy

Łukaszowi Gikiewiczowi można tylko pozazdrościć piłkarskich wrażeń na tym mundialu – podobnie jak my wszyscy, przeżył gigantyczne rozczarowanie grą reprezentacji Polski, ale pozostała mu w odwodzie fantastycznie spisująca się Chorwacja. Dla nas emocje już dawno się skończyły, tymczasem w  Splicie i innych chorwackich miastach one się dopiero na poważnie zaczynają. Właśnie tam Łukasz oglądał mecz Chorwatów z Duńczykami w towarzystwie swojej żony, Anji, oraz chorwackiej rodziny i przyjaciół. Nie zabrakło łez, modlitw, podniosłych pieśni i powojennych niesnasek, które nie skończą się chyba nigdy.

„Wszyscy w Chorwacji zapomnieli o aferach, chcą tylko powtórki z 1998 roku”

*

Mocno przeżywałeś końcówkę meczu z Danią?

Przeżywałem tak, jak cała reszta Chorwatów, bo jestem tu już z moją żoną dziesięć lat. Tak naprawdę trzymałem kciuki w pięćdziesięciu procentach za Chorwatów, w pięćdziesięciu za Polaków. Zawsze na wypadek, jakby jedna drużyna odpadła, to zostawał mi ta druga, nieliczni sobie mogą na taki luksus pozwolić. Jak słyszysz – mam chrypę, straciłem głos. W ręku przy rzutach karnych trzymaliśmy figurkę Matki Boskiej, którą chrzestny Anji przywiózł z Częstochowy, po drodze z Kaliningradu. Był tam na meczu z Nigerią. Jak widać – pomogło, chociaż nerwy były wielkie.

Jak się kibicuje w Chorwacji?

Reklama

Na pewno Chorwaci kibicują bardzo emocjonalnie. Nawet w pieśniach stadionowych się to przebija, odniesienia do ojczyzny, flagi, narodu. Oni mogliby zginąć za tę swoją ukochaną Chorwację. Po zmarnowanym przez Modricia karnym, chrzestny mojej żony padł na kanapę i płakał. Przyjaciółka mojej żony, która nie ma pojęcia o piłce, też zaczęła płakać razem ze swoimi dziećmi. Oni daliby się za tę reprezentację pokroić.

Po tym zmarnowanym rzucie karnym chyba wróciły demony poprzednich turniejów.

Tak to wyglądało we Francji – Chorwaci grali fenomenalnie w fazie grupowej, a potem trafili na Portugalię i po dogrywce przegrali. Przeciwko Danii, pierwszą połowę zaczęli nawet dobrze, natomiast drugą, jak i całą dogrywkę, grali – jak na nich – dramatycznie. Modrić nie był tym zawodnikiem, którego widzieliśmy przez trzy mecze grupowe.

Jaki jest stosunek kibiców do Modricia?

Zmarnował tego karnego, a później w wywiadach tłumaczył, że cały ranek oglądał Kaspera Schmeichela. Analizował, jak on broni rzuty karne, jak mu najskuteczniej strzelać. Stwierdził, że już tego nigdy w życiu nie powtórzy, bo włożył sobie do głowy tyle informacji, że przez to w decydującym momencie zgłupiał. Już nie miał pojęcia, gdzie uderzyć i dlatego zmarnował jedenastkę. Ale to tylko pokazuje, że to są wszystko ludzie, nie roboty – Cristiano, Messi, nawet Eriksen – wszyscy mają fenomenalnie ułożoną stopę, a też już na tych mistrzostwach marnowali karnego. To się może zdarzyć każdemu.

Pytam, bo Modrić jest bezpośrednio zamieszany w zakończony niedawno proces Zdravka Mamicia, oskarża się go o składanie fałszywych zeznań.

Reklama

Teraz wszyscy o tym zapomnieli. Chcą tylko wrócić do tych chwil z 1998 roku. Oglądaliśmy nawet ostatnio film „Vatreni 1998”, przypominający ten sukces. Nie zapominajmy, że Chorwacja jest małym krajem, nie ma tu wielkich zasobów ludzkich, więc też w niewielu dyscyplinach oni są naprawdę mocni. Ci piłkarze we wszystkich wywiadach podkreślają, że to jest ich czas, ich generacja. Wiedzą, że to być może ich ostatni turniej w takim składzie. Może też stąd wzięła się presja w meczu z Danią, który wyglądał tak a nie inaczej.

Temat Mamicia jeszcze w mediach jest jakoś podgrzewany?

Zdravko jest w Medjugorie, odpoczywa, modli się. Udaje, jak to on, że nic się nie stało, że ktoś go wrabia, że ma na to dowody. Na czas mundialu nikt o tym nie pamięta. Tak samo Modriciowi, który na przesłuchaniu wszystko zapomniał, nie wiedział co powiedział i tak dalej, jak i Lovrenowi, który po przesłuchaniach w sądzie bawił się z Mamiciem, razem śpiewali piosenki.

Mamić i jego wspólnicy dostali wyroki, więc nastroje wśród kibiców się uspokoiło. Prezydent Chorwacji też miała duży wpływ na to, że te procesy nie ciągną się do teraz, tylko zapadły w nich wyroki. Każdy wie, jak to tutaj wyglądało za czasów Zdravka i jego Dynama Zagrzeb – ustawione mecze, jak choćby ze swoją filią, Lokomotywą, z którą wygrywali wszystkie spotkania, nawet żadnego nie remisowali. Tak to wyglądało.

Przypominam sobie, że podczas Euro 2016 kibice racami torpedowali występ własnej drużyny, żeby zaprotestować przeciwko tej korupcyjnej siatce.

Teraz wszystko się zmienia na lepsze, więc fani też inaczej do tego podchodzą. Strefy kibica w Splicie czy w Zagrzebiu są wypełnione po brzegi, wszyscy się razem modlą i śpiewają. Tutaj jest taki klimat jak w krajach latynoskich, przyśpiewki są inne niż w Polsce. To przepiękne ballady, które płyną wśród tłumu. Miasta żyją piłką, kibice żyją piłką, więc konflikt kibiców ze związkiem został na czas mistrzostw zawieszony. Chociaż dochodzą do mnie też takie głosy, że tak naprawdę to Mamić stworzył tę reprezentację, bo to on sprzedawał tych wszystkich wielkich zawodników na zachód. Ostatnio sam wyliczył w telewizji, że zrobił transfery za przeszło 500 milionów euro. Pozostaje tylko przyklasnąć, bo facet umie sprzedawać piłkarzy i co do tego nikt nie może mieć wątpliwości.

Póki co – jest ćwierćfinał mundialu. Częste są te odniesienia do pamiętnej drużyny z 1998 roku? Modrić czy Rakitić odnoszą wielkie sukcesy w klubach, ale czy w oczach swoich rodaków wciąż są gdzieś w cieniu Sukera czy Prosineckiego?

Akurat Prosinecki jest w studio podczas każdego meczu Chorwatów, więc wiem, jakim szacunkiem cieszy się jego opinia. Dzisiejsze gwiazdy, jak Modrić czy Rakitić, na każdym kroku podkreślają, że zdobywcy brązowego medalu z Francji są od nich o półkę wyżej, że to oni osiągnęli więcej. Ale też zdają sprawę, że teraz mają wielką generację piłkarzy. Tylko jeszcze nic wielkiego nie wygrali, więc raczej proszą dziennikarzy, żeby dać im spokój z porównaniami do dawnych gwiazd.

Reprezentanci Chorwacji w trakcie mistrzostw, jak to się mówi, wyskakują nawet z lodówki? 

Ani trochę. W Chorwacji jest inny styl, inne podejście do piłkarzy. Żaden z zawodników by nie chciał nagrywać reklam piwa, parówek, czy innych makaronów. Tutaj tego nie widać. Inne gwiazdy, koszykarze, tenisiści, nagrywają reklamy na czas mundialu, a piłkarze pozostają w cieniu, gdzieś schowani, robią swoją robotę. Czytałem wypowiedzi trenera Ryszarda Komornickiego o Szwajcarach w waszym przeglądzie prasy (KLIK) – bardzo podobnie jest w Chorwacji.

Tutaj jest inna mentalność. Inaczej się traktuje sportowców. Kiedy spotyka się ich na deptaku, nikt nie podbiegnie, nie będzie zaczepiał. Największe gwiazdy mogą sobie iść spokojnie ulicą. Kiedy byłem ostatnio w Splicie, spotkaliśmy słynnego reprezentanta Francji w piłce ręcznej, Cedrica Sorhaindo. Każdy wokół wiedział, kim on jest, ale nikt nie podchodził. W Polsce wszyscy by chcieli sobie robić z takim gościem zdjęcia, wrzucali na media społecznościowe. A on sobie szedł ulicą, z dwoma reprezentantami Chorwacji, nikt oprócz mnie nie zwrócił na nich uwagi. Ja akurat trochę się tym interesuję, zawsze kibicuję polskim piłkarzom ręcznym, więc od razu go zauważyłem.

Ale mundialowe transmisje chyba już przykuwają większe zainteresowanie?

Mecz z Danią oglądaliśmy w Splicie, trzysta metrów od serca miasta. Jak wyjrzeć przez okno, to widać jedną, jedyną drogę, którą można dojechać do centrum, czy na prom do Włoch, albo jedną z wysepek chorwackich. Nie przejeżdżał tamtędy w trakcie spotkania ani jeden samochód. Split po prostu zamarł i to też pokazuje, jak ważny jest tutaj futbol. Nic się z nim nie może równać. Gdybym miał zrobić taką klasyfikację spotów, to zdecydowanie na pierwszym miejscu w Chorwacji jest piłka nożna. Później koszykówka, a dalej piłka wodną i Marin Cilić, tenisista. Ale piłka to coś specjalnego – nawet staruszkowie oglądają mecze do późna, włącznie z dogrywką i karnymi. Wszyscy włączają nadajniki i oglądają w telewizji mecze.

Jak wygląda świętowanie po chorwacku?

Ostatnio kibice Górnika byli w Splicie, widziałem ich trzy, cztery dni… No, tutaj się bawi trochę inaczej, niż w Polsce. Raczej spokojnie, kulturalnie. Czerwone wino, białe wino, wyroby własnej roboty, przy których się siedzi do późna i rozmawia. Tak jak mówię, troszkę inaczej, niż Polacy, śpiący gdzieś na ławkach, bo takie widoki też zauważyłem po przyjeździe polskich kibiców.

Split to w ogóle dość rajskie miejsce na Ziemi.

Obojętnie, do jakiego miasta na świecie Split porównać, każdemu się tutaj spodoba. Widziałem, jak piłkarze Górnika korzystali tutaj z życia – przegrali 0:4, bo chyba za bardzo poczuli się jak na wakacjach. Podobnie jak kibice. Ja żyję trzysta metrów od centrum, sto metrów od morza – to jest genialne, bo wszystko mam tutaj pod ręką. Nie muszę korzystać z samochodu, co bardzo ułatwia życie, ponieważ w centrum nigdy nie ma gdzie zaparkować. Za dużo turystów. Każdemu mogę polecić wakacje tutaj – ostatnio mnie odwiedził kolega, z którym grałem na Cyprze i był pod takim wrażeniem, że już zapowiedział powtórkę za rok.

Różnica w mentalności między Polakami a Chorwatami jest ogromna?

Na pewno tak jest. Robiliśmy ostatnio ślub, przyjechali moi rodzice i sami byli zdumieni – w każdym barze, w każdej restauracji mnóstwo ludzi, wszyscy piją kawę, żyją wolno, bez ciśnienia. Każdy oczywiście nosi okulary przeciwsłoneczne, nikt bez nich nie wychodzi, jest tu milion sklepów i stoisk z okularami. Kawka, spokój, luz. Jest to życie bez tego tempa, które mamy w Polsce.

To polskie tempo już ci dzisiaj przeszkadza?

Czasami tak. Przykład. Na ulicy, czy to we Wrocławiu, czy w Olsztynie, czy w Warszawie – ludzie trąbią, bo kogoś akurat wysadzasz z auta. W Chorwacji machną do ciebie ręką, u nas od razu ktoś cię, za przeproszeniem, zjebie, bo zabrałeś mu dziesięć sekund życia, kiedy się akurat spieszył do banku. W Polsce żyjemy za bardzo z dnia na dzień. Bałkańskie nacje podchodzą do życia spokojniej. Mają, mówiąc po chorwacku, „używanie”, korzystają z życia. Nie o to chodzi, żeby harować dzień w dzień i tylko w sobotę mieć chwilę czasu dla siebie. To nie jest sens naszego życia.

Aspekt religijny w kibicowaniu jest u Chorwatów bardzo istotny?

Jest bardzo wyraźny. My mamy Jasną Górę, oni mają Medjugorie. Tam są miliony Chorwatów, pielgrzymują pod górę, na kolanach, po kamienistym podłożu. Był u niech Jan Paweł II, witały go miliony. Bardzo przywiązują wagę do wiary. Podczas meczu się modlą, trzymają w rękach święte figurki. Zawsze się cieszą, że Polska i Chorwacja to najbardziej religijne narody. Myślę, że to im pomaga w życiu. Są bardzo pozytywnie nastawieni, bardzo się z reprezentacją utożsamiają.

Dzisiaj są w ćwierćfinale. Jaki był cel przed mistrzostwami, jakiś plan minimum?

Przed turniejem celem było wyjście z grupowy i pokonanie pierwszego rywala w fazie pucharowej, to był taki plan minimum. Ale też każdy wie, że mając takich zawodników oczekiwania są bardzo wysokie, chociaż nikt nie będzie przed turniejem głośno mówił, że chce finału. Robią krok po kroku pod okiem trenera Dalicia, w którego nikt nie wierzył, bo podobno tylko w Europie się gra w piłkę. A Iran, Maroko, Egipt czy Arabia Saudyjska pokazują swoją obecnością na mundialu, że tam też ludzie mają pojęcie o futbolu. Apetyty rosną, jednak Chorwaci nigdy o swoich celach nie mówią głośno. Do swojej grupy podeszli z wielką pokorą, w przeciwieństwie do naszych reprezentantów, którzy od razu zapowiadali, że ich celem jest wyjście z grupy.

Pokora pokorą, ale chyba trudno, żeby nie pojawił się optymizm po zwycięstwie 3:0 z Argentyną.

Trener Dalić na każdym kroku podkreśla, żeby zachować spokój, nie podpalać się, robić swoją robotę. Chorwaci są już w ósemce, dla tak małego kraju to i tak jest wielkie osiągnięcie. Futbol jest bardzo nieprzewidywalny, bo przecież niejedna wielka potęga już odpadła z mistrzostw, a Rosja i Chorwacja grają dalej i jedna z tych drużyn będzie w półfinale. Po Argentynie pojawił się duży optymizm, ale sama Argentyna na tym turnieju wyglądał jak stary Polonez, mieli w składzie pełno emerytów, na czele z Mascherano. Eksperci podkreślali to w studio, że codziennie się rywala tej klasy 3:0 nie pokonuje, ale zdawali sobie też sprawę, że ta argentyńska drużyna jest na tym turnieju naprawdę kiepska.

Selekcjoner Dalić od razu tonował euforię, podkreślając, że to tylko mecz grupowy, a dopiero w play-offach się okazuje, kto jest naprawdę mocny. I miał rację, bo to było widać w meczu z Danią. Modrić i Eriksen nie wykorzystali karnego. Dowód na to, jaka w tych piłkarzach kipi adrenalina. Nie zapominajmy w tym wszystkim, że mówimy o mistrzostwach świata. Tutaj każdy chce dojść jak najdalej. Aczkolwiek Chorwaci zawsze w turniejach mają ten jeden, słabszy mecz. Teraz wszystkie gazety mówią, że to najgorsze już za reprezentacją i od tej chwili może być już tylko lepiej. Mimo wszystko, dominuje pozytywne myślenie i bojowe nastawienie na Rusków za sześć dni.

Rosja jako rywal w ćwierćfinale mistrzostw świata… To musi trochę pompować balonik oczekiwań.

Na papierze trafili się po chorwackiej stronie drabinki dość łatwi rywale, ale mecz z Danią pokazał dobitnie, że na mundialu nikogo nie można zlekceważyć. Pierwsza minuta, jakiś wrzut z autu, bramka strzelona i gdyby nie przypadek chwilę później, to nie wiadomo, jak ten mecz by się potoczył. Niby jest łatwo, patrząc, jakie potęgi są po drugiej stronie drabinki, ale raczej nikt tego w ten sposób nie analizuje. Moja żona grała w koszykówkę – kiedy tam postawisz drużynę słabą przeciwko mocnej, to różnica wyniesie czterdzieści punktów. W meczu Rosji z Hiszpanią było widać, że w futbolu takie różnice można łatwo zniwelować. Słabszy może zawsze pokonać lepszego.

Żeby pokonać bandę poskładaną przez trenera Czerczesowa, trzeba będzie jednak pokazać coś więcej niż w 1/8 finału.

Jestem przekonany, że Chorwaci z Rosją zagrają lepiej. Pokażą, że ten mecz z Duńczykami to był tylko wypadek przy pracy. Mają znakomity środek pola, jeden z najlepszych na świecie – Modrić, Rakitić, Brozović, Badelj – to są wszystko zawodnicy światowej klasy. Stawiam 3:0 dla Chorwacji. Wiadomo, że Stasiu Czerczesow odpowiedni zespół przygotuje, będą odpowiednio zaprogramowani taktycznie, ale drugi raz tego szczęścia, które mieli w meczu z Hiszpanią, nie uda im się powtórzyć. Chorwacja po prostu broni się piłkarsko.

Powtórzę – optymizm Chorwatów wynika z tego, że oni mają już za sobą ten słabszy mecz, który zawsze im się zdarza. Mieli szczęście, Bóg im pomógł, no i mieli Subasicia. Wokół niego też po tych karnych rozpętała się burza – serbskie media wywlekły na wierzch fakt, że on jest Serbem i podkreślają, że to Serb zaprowadził Chorwację do ćwierćfinału. Tak to tutaj wygląda, media z obu krajów zawsze się nawzajem podszczypują.

O co dokładnie chodzi?

Od razu wyciągnięto, że Subasić jest ze swoją partnerką od osiemnastu lat, ale nie mogą wziąć ślubu, bo jej ojciec się na to nie zgadza. Ludzie tutaj lubią takie małe skandale, a to wszystko jest oczywiście wciąż podsycane wojną, w której obywatele obu tych państw stracili często członków najbliższej rodziny.

Chociaż, co ciekawe, Danijel Subasić powiedział nawet w wywiadzie, że podczas Euro we Francji jego partnerka przyjechała na mecz z Portugalią i wówczas odpadli, więc teraz jej publicznie kazał siedzieć w domu, piec ciasta i kibicować tylko przed telewizorem. Oni są wszyscy mega skoncentrowani, skupieni, nie chcą, żeby cokolwiek ich rozpraszało. Wiedzą, że w takim składzie mogą się już nigdy na mundialu nie spotkać.

A te prowokacyjne gesty ze strony reprezentantów Szwajcarii w stronę serbskich kibiców jakimś echem się w Chorwacji obiły?

To już jest walka na linii Albania – Kosowo – Serbia. Chorwacja do tego nic nie ma, więc tutaj się to wielkim echem nie obiło. Z tego co wiem, to Shaqiri tego orła już wielokrotnie pokazywał. Wiadomo, że to są Albańczycy i zawsze takie mecze będą miały polityczny podtekst. Nie rozumiem tylko afery odnośnie flag na butach – ja też mam na jednym bucie polską, na drugim chorwacką. O to bym się nie przyczepiał.

Bohaterem karnych faktycznie został Subasić, ale niesamowitą historię napisał też Modrić, podchodząc do drugiej jedenastki.

Wszyscy wierzyli, że to strzeli. Teraz on i Subasić są na pierwszych stronach gazet. Prosinecki jednak jako bohatera wyróżnił właśnie Lukę. Bardzo mu zaimponowało, że podszedł do karnego drugi raz. Wiadomo, że nie zagrał dobrego meczu, zmarnował poprzednią jedenastkę i był bardzo zmęczony, bo właściwie jako jedyny grał we wszystkich spotkaniach. Jak powiedział Prosinecki, podchodząc do takiego karnego widzisz tylko malutką bramkę i masz przed oczami King Konga, więc trzeba mieć jaja, żeby tę piłkę wziąć i jako kapitan, zawodnik Realu Madryt, wykonać swoją robotę.

Ostatecznie jest awans, ale mecz był generalnie kiepski. Jakieś krytyczne głosy się przebijają, pod adresem selekcjonera czy konkretnych piłkarzy?

O krytyce póki co nie ma mowy. Wszyscy sobie zdali sprawę, że poprzedni mecz był słaby, że mieli kłopoty w środku pola. Dalić podkreślał, że Dania grała długie piłki, czego Chorwacja bardzo nie lubi, to nie jest ich styl. Ale nie ma krytyki, dopóki grają dalej.

Zastanawiam się, jak oceniasz postawę Mandżukicia? Strzelił ważną bramkę, choć ostatnimi czasy był raczej krytykowany za nieskuteczność w narodowych barwach.

Mandżukić to typowa dziewiątka. Nie jest bardzo szybki, ale walczy dla zespołu, rzuca się pod nogi, nigdy nie odpuszcza. Daje serce dla reprezentacji i głównie dlatego gra. Kalinić się burzył, że nie dostaje minut, chociaż to nie powinno być dla niego nic nowego, bo od lat jest numerem dwa, lub nawet trzy. Tymczasem z Mandżukicia trochę się naśmiewano, że w ogóle dla kadry nie strzela bramek, a on w pierwszym meczu wywalczył karnego, a teraz strzelił z Danią. Robi zawsze swoją robotę. Nie jest widowiskowym napastnikiem, jak Lewandowski, który czasem potrafi wziąć grę na siebie. Mario tylko zgra, przepchnie się, zrobi miejsce, wywalczy rzut karny. Takich zawodników też trzeba na boisku, bo to Mandżukić gra dalej, a nie Polska z Lewandowskim.

No właśnie, Kalinić. Mocno mu się oberwało od mediów i kibiców?

Na Kalinicia wylano wielkie pomyje. Gdyby przed mistrzostwami powiedział, że nie chce być rezerwowym, to selekcjoner mógłby wziąć kogoś innego, na przykład Marko Roga, a tak Nikola zabrał miejsce zawodnikowi, który byłby po prostu szczęśliwy, że w ogóle może siedzieć na ławce i być częścią kadry. Dalić tłumaczył w wywiadzie, że to była druga, czy nawet trzecia sytuacja, kiedy Kalinić udawał, że go bolą plecy i nie chciał wejść na boisko jako zmiennik. Trener stwierdził, że nie będzie tego dłużej tolerować. W efekcie gość stracił i piłkarsko, ale też finansowo, bo reprezentacji przypadły na ten moment już cztery miliony euro za udział w mistrzostwach, a licznik cały czas bije.

Wspomniałeś o Lewandowskim, to może powiedz, jak postawę reprezentacji Polski odebrali widzowie z Chorwacji?

Oglądałem razem z Chorwatami sparing z Nigerią, kiedy jedną połówkę zagraliśmy znakomicie. Stąd oni byli w wielkim szoku po tym, co pokazaliśmy na mistrzostwach. W pierwszym meczu nie zagraliśmy zupełnie nic, czy to taktycznie, czy nas po prostu rywale zabiegali, trudno powiedzieć. Ja sam miałem kolegę Senegalczyka w klubie, więc wiem, jakie to są konie do biegania. Tak ich stworzyła natura. On w ogóle nie chodził na siłownię, a był cztery razy większy od nas i od wszystkich arabskich zawodników. Natomiast z Kolumbią nie można Polaków porównywać. Jak weźmiemy Falcao, weźmiemy Jamesa, to Robert Lewandowski chyba ma rację. To był inny poziom, niż nasza drużyna. Z całym szacunkiem dla chłopaków, bo serce mam wciąż biało-czerwone.

Za sześć dni ćwierćfinał. Biorąc pod uwagę rywala, to chyba jednak będzie rozczarowanie, kiedy ta chorwacka przygoda skończy się przed strefą medalową, prawda?

Jak przegrają z Rosją to będzie wielkie rozczarowanie. Wtedy na pewno pojawi się krytyka. Tutaj tak jest – jak wygrywasz, to cię uwielbiają, ale jak przegrasz, narażasz się na wyzwiska. Jednak co innego, gdyby Chorwaci zmierzyli się o półfinał z Francją czy Brazylią. Tutaj jednak rywal jest łatwiejszy.

Oczywiście wszyscy podkreślają, że to gospodarz. Że na trybunach będzie „Rossija, Rossija” i nic więcej. Ale słyszałem też w telewizji, że wielu kibiców w ogóle odpuściło mecz z Danią, żeby zaoszczędzić pieniądze na mecz ćwierćfinałowy, więc fanów chorwackich powinno być więcej niż poprzednio. Tak czy siak, krążą już memy z Putinem siedzącym w wozie VAR, więc chyba tego wsparcia trybun i sędziów najbardziej się tutaj wszyscy obawiają, bo piłkarsko jednak Chorwacja jest na dużo wyższym poziomie. Na pewno jest wielkim faworytem.

rozmawiał: Michał Kołkowski

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...