Reklama

Żegnamy Argentynę! Nadzieja to za mało, by zwyciężać

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

30 czerwca 2018, 18:37 • 4 min czytania 54 komentarzy

Śmiało możemy napisać, że właśnie skończyliśmy oglądać zdecydowanie najlepsze spotkanie podczas rosyjskiego mundialu. To był mecz, który wymknął się poza wszystkie piłkarskie granice logiki i miał tyle zwrotów akcji, iż przez nie prawie poskręcaliśmy sobie karki. Absolutne wariactwo, po którym to Francuzi otwierają szampany.

Żegnamy Argentynę! Nadzieja to za mało, by zwyciężać

Ironia losu napisała scenariusz tego spotkania, a także ułożyła taktykę Argentyńczyków. Piętnaste starcie za kadencji Sampaolego i ani razu nie powtórzyła się jedenastka z dwóch kolejnych meczów. Tym razem jednak w szaleństwie metody nie było, raczej zupełny chaos. Messi grał dziś bowiem jako fałszywa dziewiątka, Pavon jako fałszywy napastnik, Banega jako fałszywy rozgrywający, Enzo Perez jako fałszywy łącznik, Marcos Rojo fałszywy obrońca…

Zawieśmy więc psy na tym ostatnim. Co on odwalił już na początku spotkania? Jeny, takich kryminałów to nawet w W-11 nie widzieli! Już pal sześć, że Mbappe przebiegł sprintem całe boisko. Nieważne, że minął Mascherano oraz Tagliafico niczym pachołki na treningu. Stoper Manchesteru United też przegrałby pojedynek biegowy, więc postanowił wlecieć w Kyliana niczym taran. No bo po co było spojrzeć na to jak daleko wygonił się napastnik PSG? Nieeee, lepiej sabotować własną obronę!

Po strzelonej przez Griezmanna bramce myśleliśmy, że od samego początku będziemy oglądać wyłącznie wbijanie kolejnych gwoździ do argentyńskiej trumny przez piłkarzy Didiera Deschampsa. Albicelestes wyglądali bowiem beznadziejnie. Subtelna różnica pomiędzy grą Francuzów, a grą Argentyńczyków? Ci pierwsi zachowywali się na zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Dlatego oglądaliśmy momentami takie niecodziennie obrazki, jak Griezmann we własnym polu karnym odbierający piłkę Messiemu. A w drugą stronę? Jedna, druga, trzecia kontra i pomocnicy Albicelestes zawsze za zawodnikiem, który wyprowadza akcję.

Aż tu nagle łuuuuuup! Co za gol Di Marii prosto pod ladę! Czyżby Francuzi o nim zapomnieli? Albo może uznali, iż nie warto go dzisiaj kryć, ponieważ przez wcześniejsze 40 minut gość kopał się po czole? W tej jednej akcji zostawili mu absurdalnie dużo miejsca. Sami popatrzcie…

Reklama

Niski pressing Francuzów

Co to ma być? Niski pressing? Toż to nawet w polskiej lidze zostawianie takich hektarów kończy się tragedią!

Tuż po przerwie mieliśmy jeszcze więcej piłkarskich jaj w biało-błękitnych barwach, no bo jak inaczej nazwać fakt, iż Messi zdobył bramkę Gabrielem Mercado? Gwiazdor Barcelony zebrał wybijaną piłkę, uderzył z kompletnie nieprzygotowanej pozycji, rykoszet i gol. Argentyna na prowadzeniu! Nie było spalonego? A gdzie tam, akurat Dawid Podsiadło Pavard złamał linię jak totalny amator! Pomyśleliśmy sobie wówczas: „ach, drzewa umierają stojąc…”

I nie wiemy czy Benjamin nas usłyszał, czy o co chodzi, ale niespełna dziesięć minut później absolutnie zamknął nam gęby. Chociaż nie, w sumie to otworzył, aż do samej ziemi, my zaś zamilkliśmy z niedowierzania. CO. TO. BYŁ. ZA. GOL?! Tu nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć!

Reklama

Może gdyby Albicelestes mieli w wyjściowym składzie jakiegoś środkowego napastnika odpowiedzieliby kolejnym trafieniem wcześniej, niż dopiero w 93. minucie? Gdybologia, nie ustalimy tego. Zrobili jednak kilka akcji, lecz po zagraniach gdzieś w centrum szesnastki nie było komu ich wykończyć. Sampaoli wolał natomiast wysyłać do gry Pavona, a potem gonić wynik Maxim Mezą. Nie Dybalą, nie Lo Celso, nie Higuainem. Nawet nie Salvio, tylko cholernym Mezą. Czaicie to? My kompletnie nie.

Nic więc dziwnego, że od tamtego momentu szala przechyliła się na stronę francuską. I znów w głównej roli wystąpił Kylian Mbappe, który najpierw – po małej kopaninie w polu karnym – dopadł do piłki, obiegł z nią zdezorientowanego Fazio, a za chwilę zapakował Armaniemu sztukę. Za moment jeszcze mu poprawił na 4:2, kończąc akcję po wejściu w pole karne z prawego skrzydła. Dosłownie kilka chwil trwała ta zabójcza kontra. Nawet na grafice wygląda ona równie płynnie co w rzeczywistości!

4-2 Mbappe

Cóż to był za piękny paradoks! 19-latek robił jak małe dzieci dorosłych chłopów takich jak Mascherano, Rojo, Otamendi czy Fazio, których średnia wieku to 31 wiosen na karku. Tylko w piłce takie rzeczy!

Żegnamy się już zatem z ekipą Albicelestes. Nadzieja to oczywiście bardzo przyjemna i inspirująca rzecz, lecz w zderzeniu z prawdziwą siłą oraz większymi atutami piłkarskimi nie miała żadnych szans.

Francja 4:3 Argentyna (1:2)
1:0 Griezmann 13′
1:1 Di Maria 41′
1:2 Mercado 48′
2:2 Pavard 57′
3:2 Mbappe 64′
4:2 Mbappe 68′
4:3 Aguero 90+3′

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

54 komentarzy

Loading...