Reklama

Czy warto w ogóle ten mecz obejrzeć?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

28 czerwca 2018, 11:22 • 4 min czytania 22 komentarzy

Pewien mędrzec powiedział kiedyś, że nie ma nic cenniejszego w życiu niż czas. I że upływające sekundy, minuty i godziny to największa strata, jaką ponosimy przez całe swoje istnienie. To o tyle ważne w kontekście trwającego czwartku, że prawdopodobnie zastanawiacie się „czy warto poświęcić blisko dwie godziny na oglądanie meczu Polski z Japonią?”. Odpowiadamy:

Czy warto w ogóle ten mecz obejrzeć?

Nie.

Fot. FotoPyk

a

a

Reklama

a

a

a

a

a

a

Reklama

Dobra, to była wkrętka. Zastanówmy się tak na poważnie. Czy warto oglądać to starcie?

Nie. Bo o tej samej godzinie na na TV4 leci 192 odcinek „Nie igraj z aniołem”, na Canal+1 puszczają „Grubazzzki”, a Eurosport nadaje relacje z siatkarskiej Ligi Narodów kobiet. Sami widzicie, że telewizje można włączyć, ale na 843 kanałach kablówki znajdziecie coś ciekawszego.

Nie. Zróbcie coś pożytecznego. Skoście trawę przed domem, podlejcie kwiaty na balkonie, przeliczcie wszystkie pary majtek, poszukajcie zaginionej skarpetki, przejrzyjcie leki i wyrzućcie te przeterminowane. Ten czwartek wygląda jak wymarzony dzień na pozbycie się rupieci z piwnicy, nieprawdaż?

Nie. Idźcie pobiegać. W dwie godziny spokojnym tempem możecie zaliczyć kilkanaście kilometrów. Ci bardziej wysportowani z was mogą nawet przebiec dystans półmaratonu. Odpalajcie endomondo i gdy inni będą na fejsie wrzucać prześmiewcze wpisy na trawiastym tle, wtedy wy przywalicie im mapką z przebiegniętą trasą. Pamiętajcie o hasztagach – #fitlife #runner #stoptalkingstardoing #runningismypassion #jebacbiede

Nie. W dwie godziny możecie zaliczyć pół okresu przygotowawczego w Football Managerze, wyczyścić kadrę ze szrotu, ściągnąć kilku obiecujących grajków i – jeśli gracie polską kapelą – odpaść z europejskich pucharów. Albo zagrać z pięć ARAM-ów w League of Legends. Albo ułożyć dziesięć pasjansów. Albo wydłużyć węża do 50 jednostek. Albo rozegrać trzy partie w „państwa i miasta”.

Nie. Kurwa, naprawdę interesują was starcia Krychowiaka z Okazakim?

Nie. Prąd nie jest za darmo, telewizor też się zużywa. Kiedyś zabraknie wam tych dwóch godzin do obejrzenia wyników głosowania widzów w Eurowizji. I sami będziecie się przeklinać „i na co mi był ten mecz z Japonią?”. Tylko żeby nie było, że nie ostrzegaliśmy.

Nie. Niektórzy z was nadal studiują, sesja się jeszcze nie skończyła. Naprawdę chcecie oblać egzamin, bo zachciało wam się patrzeć na Mayę Yohshidę?

Nie. Polska służba zdrowia nie należy do najbardziej wydolnych. Oglądanie tej kaszany może prowadzić do chorób serca, wad wzroku, zaburzeń neurologicznych. Przed oglądaniem meczu skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każde gówniane spotkanie może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu.

Nie. Nie jesteście masochistami – nie odpalacie sobie wieczorem „Kac Wawy”, nie puszczacie sobie do śniadania teledysków Madaryny, nie wrzucacie na MP3 hitów sióstr Godlewskich, nie jecie pizzy z ananasem, nie dodajecie rodzynków do sernika, to i nie oglądajcie meczu Polski z Japonią. Proste.

Nie. Przez ostatnie dwa tygodnie oglądaliście mecze z zakrytym logo TVP? No to teraz nie włączajcie wcale! Pokażcie siłę bojkotu!

Nie. Przynajmniej zaplusujecie u Krystyny Jandy.

Nie. Bo nie mamy w składzie żadnego murzyna. Z zatem – idąc przewidywaniami profesora z Finlandii – i tak nie ma co liczyć na zwycięstwo.

Tak. Bo do trzech razy sztuka (ech, łatwiej wymyślało się powody na „nie”…)

Tak. Bo to jednak reprezentacja Polski. Kadra nie gra codziennie, na mundialu co cztery lata (jak dobrze pójdzie!). Nawet jeśli będzie to mecz z cyklu „Helena, mam zawał”, to mimo wszystko mówimy tu o REPREZENTACJI.

Tak. Bo te mecze o pietruszkę zazwyczaj nam wychodzą, by wspomnieć chociażby dwa ostatnie mundiale. Jeśli nie chcecie kończyć mistrzostw mając w pamięci baty od Kolumbii, to może właśnie ten mecz z Japonią będzie ostatnim promykiem radości.

Tak. Bo to może być niepowtarzalna szansa, by na mundialu zobaczyć w akcji komandosa reprezentacji, najstarszego czuestnika programu „Dziecięca Eskorta”, dumnego reprezentanta Ekstraklasy, czyli Sławomira Peszkę.

Tak. Bo jeśli biało-czerwoni wygrają, to będziecie sobie pluć w brodę, że widzieliście dwa wpierdole, a wygranej nie.

Tak. Bo jeśli biało-czerwoni przegrają, to będziecie sobie pluć w brodę, że widzieliście dwa wpierdole, a trzeciego nie.

Tak. Bo zaraz wraca Ekstraklasa i będzie jeszcze gorzej.

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

22 komentarzy

Loading...