Reklama

To co świeżak, sparing wieczorem?

redakcja

Autor:redakcja

28 czerwca 2018, 10:14 • 3 min czytania 8 komentarzy

Znanemu piosenkarzowi Kazimierzowi G. z Podkarpacia grozi piętnaście lat więzienia. Już ciąży na nim dozór policji i zakaz opuszczania kraju. To pokłosie afery kontraktowej, o której pierwsze napisało w 2015 Weszło. Wielki cios dla branży muzycznej jak i wszystkich tych, którzy chcieli w przyszłości zostać prezesami PZPN, bo jak wiadomo to pan Kazik był od zawsze capo di tutti polskiej piłki.

To co świeżak, sparing wieczorem?

Albo nie.

Sprawę prowadzi Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, tu akt oskarżenia. 

W toku tego postępowania 20 czerwca 2018 roku prokurator ogłosił zarzuty trzem podejrzanym: Kazimierzowi G., Markowi H. oraz Zenonowi K. Podejrzani są oni o wyrządzenie szkody w obrocie gospodarczym w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (art. 296 par. 2 kodeksu karnego), przywłaszczenia powierzonego mienia znacznej wartości (art. 284 par. 2 kodeksu karnego w związku z art. 294 par. 1 kodeksu karnego) oraz niwelowanie dokumentów (art. 276 kodeksu karnego). Z popełnienia przestępstw podejrzani uczynili sobie źródło stałego dochodu (art. 65 par. 1 kodeksu karnego), wyrządzając Podkarpackiemu Związkowi Piłki Nożnej szkodę w wysokości ponad 600 tysięcy złotych.

Przypomnijmy tymczasem zapominalskim o co chodzi:

Reklama

G. na początku marca 2012 został prezesem Podkarpackiego ZPN. Jego pierwsza decyzja? Podpisanie ze sobą umowy o pracę zwaną kontraktem menadżerskim, wiążącą go finansowo ze związkiem o blisko rok dłużej, niż trwa kadencja prezesa. Piszemy „ze sobą”, bo G. wygrał wybory z ogromną przewagą głosów (127 do 10) i miał „swoich” wiceprezesów.

greń

Wynagrodzenie przekraczało cztery tysiące złotych, potem aneksem zostało podniesione na siedem tysięcy złotych, a do tego dochodzą uznaniowo przyznawane premie, zwroty kosztów podróży, komputera i telefonu. Przede wszystkim jednak szokuje ten zapis:

Zrzut-ekranu-2015-11-18-o-15.30.07

Zrzut-ekranu-2015-11-18-o-15.30.26

Czyli:

Reklama

– kontrakt jest tajny w trakcie jego trwania i jeszcze trzy lata po jego zakończeniu, czyli najwcześniej miałby trafić do opinii publicznej w 2020 roku. Kara absurdalnie wysoka: 500 tysięcy złotych.

– Wcześniejsze wypowiedzenie umowy to także kara w wysokości 500 tysięcy złotych, bez względu na to z jakich powodów umowę rozwiązano. Już mamy więc okrągły milionik. Na mocy tego cyrografu mający zakaz działalności w futbolu Kazimierz i tak nie mógł dostać kopa od Podkarpackiego ZPN. W zasadzie kontrakt był skonstruowany tak, że choćby zaczął wynosić sprzęty i biurka, handlować nimi na targu, lokal wynająć domowi publicznemu, z podkarpackich klubów ściągać haracz a po ulicy latać na golasa, i tak nie można z tym nic zrobić. Podkarpacki ZPN nie ma ŻADNYCH praw i ŻADNEJ mocy pozbycia się swojego nadmenadżera. Taką władzą ostatnio dysponował Kaligula.

– Oprócz odszkodowania za zerwanie umowy, Podkarpacki ZPN i tak musi zapłacić wszystkie pensje do końca 2016 roku (nawet za okres, kiedy już kto inny będzie prezesem).

– Ujawnienie zapisów umowy po jej zakończeniu to niemal promocja: skromne 300 000 złotych.

Doprawdy wielka szkoda, że tacy działacze, tak wspaniale potrafiący opracować technikę nie tyle przyssania się do stołka, ale oplecenia go siecią pajęczyn, a potem jeszcze obrzuceniem pijawkami, odchodzą w niebyt. Podkarpacie zalało się łzami, że jego dobrodziej, stojący na straży niekwestionowanego rozwoju piłki w regionie, ma kłopoty.

Jak polska piłka ma podnosić się z kolan, gdy takie wybitne umysły zamiast na poprawie stanu polskiego futbolu, będą musiały skupić się na przygotowaniom do festiwalu piosenki więziennej?

Mimo to, po drobiazgowym namyśle, jakoś pilnika w torcie nie wyślemy.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...