Reklama

Co warto oglądać podczas przerw w mundialu?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

14 czerwca 2018, 23:52 • 4 min czytania 5 komentarzy

Wiemy, że przez najbliższy miesiąc będziecie żyć mundialem. My też. Ale wiemy też, że między poszczególnymi meczami są (kilku)godzinne przerwy, a czasem trafiają się nawet – o zgrozo! – całe dni bez piłkarskich zmagań. Wtedy z pomocą mogą przyjść inne dyscypliny, które podczas MŚ wcale nie wrzucają na luz.

Co warto oglądać podczas przerw w mundialu?

Nie potrafimy tego zrozumieć, ale się cieszymy. Bo co tu zrobić na przykład 12 i 13 lipca, kiedy mistrzostwa się zatrzymują? Tak, dwa dni bez piłki, tuż przed najważniejszymi rozstrzygnięciami. Trzeba to jakoś przeżyć, nie ma wyjścia. Na ekranach telewizorów zagościć mogą wtedy kolarstwo czy tenis. Wiemy, że to nie piłka, ale na przetrwanie wystarczy. Chyba.

W oczekiwaniu na Kubicę

No dobra, wiemy, że szansa na pojawienie się Roberta na torze jest mała, ale kierowcy Williamsa jeżdżą po prostu beznadziejnie. Więc czemu mielibyśmy nie wierzyć w taki scenariusz, w którym Polak wskakuje nagle do bolidu i przywozi brytyjskiej ekipie potrzebne jej punkty? A potem kolejne. I jeszcze kilka, bo w trakcie mundialu trafią nam się trzy Grand Prix. Polecamy wszystkie.

Nawet jeśli Robert będzie na nich obecny co najwyżej w roli widza, to warto F1 włączyć. Ściganie na najwyższym poziomie zawsze dostarcza emocji, a klasyfikacja generalna pozwala wierzyć, że tych dostaniemy naprawdę dużo – Sebastian Vettel podgonił Lewisa Hamiltona i zewsząd słychać pochwały dla Niemca, który ponoć „dojrzał” i „stać go na tytuł”.

Reklama

Udowodnić będzie to mógł 24 czerwca oraz 1 i 8 lipca. Odpowiednio we Francji, Austrii i Wielkiej Brytanii. Uwadze polecamy ten ostatni wyścig, bo u siebie Hamilton na pewno nie odpuści. Co ważne, w obie lipcowe niedziele nie ma zaplanowanych meczów. Przypadek?

Może trochę trawki?

Podejrzewamy, że lubicie wyluzować się przed telewizorem, ale nasza propozycja nie zakłada tego, o czym myślicie. Już 2 lipca startuje Wimbledon, którego organizatorzy chyba do końca tego nie przemyśleli, bo finał singla mężczyzn rozgrywany jest w dokładnie ten sam dzień, co finał piłkarskich mistrzostw. Nie lubimy tego, bo trudno będzie wybrać pomiędzy meczem Polaków, a spotkaniem Huberta Hurkacza. Chyba że polski tenisista wygra w mniej niż dwie godziny.

Dobra, żarty na bok. Wiele oddalibyśmy za spełnienie się obu tych scenariuszy, ale zdajemy sobie sprawę, że są nierealne. Wimbledon to jednak propozycja bardzo fajna, bo niezależnie od tego, o której przeniesiecie się na trawiaste korty, powinniście moc delektować się jakimś meczem. Raz będzie to spotkanie Federera z Del Potro, innym razem mecz zawodników z końca pierwszej setki rankingu, których macie pełne prawo nie kojarzyć.

To po prostu idealny zapychacz, a w dni, w które meczów w Rosji absolutnie brak – może stać się ratunkiem, jakiego naprawdę będziemy potrzebować. Z kolei tym naprawdę zakręconym na punkcie tenisa przypominamy, że grają też inne, mniejsze turnieje.

Pchamy!

Reklama

Tu natomiast coś, co nie tylko pomoże przeżyć dni przerwy, ale i definitywne zakończenie mistrzostw. Tour de France rozpoczyna się bowiem 7 lipca, ale trwa aż do 29. Trzy tygodnie kolarstwa na najwyższym możliwym poziomie z – co ważne! – Polakami i to niekoniecznie w rolach drugoplanowych. Rafał Majka na pewno chętnie zgarnąłby znów koszulkę najlepszego górala, Michał Kwiatkowski powalczył o etapowe zwycięstwa, a inni – w zależności od tego, kto pojawi się na starcie – zamieszali w stawce na swój sposób. Maciek Bodnar w zeszłym roku pokazał, jak się to robi.

Tour de France to największy, najwspanialszy i najpiękniejszy wyścig pod słońcem. Ten, na którego kolejną edycję czeka się dzień po zakończeniu poprzedniej. W tym roku oczy całego świata zwrócone będą na Christophera Froome’a, który mierzy się z oskarżeniami o doping, ale we Francji najprawdopodobniej pojedzie. I będzie jednym z faworytów do końcowej wygranej. Czy to dobrze – nie oceniamy, ale chętnie przekonamy się, czy Brytyjczyk znów nie pozostawi rywalom złudzeń. Te najważniejsze, górskie etapy, zaczynają się już po mistrzostwach, ale wcześniejsze mogą przynieść nam polskie zwycięstwa. Warto zajrzeć, choć na chwilę.

No i pamiętajmy jeszcze  o komentarzu, bo duet Tomasz Jaroński/Krzysztof Wyrzykowski nigdy nie zawodzi.

Cała reszta

W trakcie mundialu fani innych dyscyplin mogą też zawiesić swoje oko na „sporcie, gdzie tylko skręcają w lewo”. Żużel zawita do Danii i Szwecji, odpowiednio 30 czerwca i 7 lipca, a Polacy – jak zawsze – mogą wyszarpać wygraną. Poza tym wciąż trwają rozgrywki Ligi Narodów w siatkówce, tam też możemy zresztą oglądać poczynania naszych reprezentantów i reprezentantek. Ci pierwsi na ten moment przewodzą stawce, więc oglądanie ich powinno dać satysfakcję z końcowego wyniku. A o to przecież chodzi.

Narzekać nie mogą również fani lekkoatletyki – trzy mityngi Diamentowej Ligi (30 czerwca, 5 i 13 lipca) to wystarczająco wiele, by zaspokoić naszą żądzę oglądana najlepszych biegaczy, młociarzy, tyczkarzy i wszystkich innych, których oglądać tam możemy. Pamiętajmy, że każda impreza, na którą przyjeżdżają nasi lekkoatleci to niemal gwarancja sukcesów. Wierzymy, że na wspomnianych trzech nie będzie inaczej, kiedy zajrzymy tam na godzinkę lub dwie. Bo zajrzymy na pewno.

Fot. Newspix.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

5 komentarzy

Loading...