Reklama

Uwaga, chwalą nas! Ludzie polskiej piłki o Weszło

redakcja

Autor:redakcja

06 czerwca 2018, 13:27 • 23 min czytania 116 komentarzy

Skoro wystrzelaliśmy się już z felietonów, w których dość zgodnie ustaliliśmy, że jesteśmy zajebiści, pora oddać głos innym. Wykręciliśmy kilka numerów i poprosiliśmy ludzi polskiej piłki o laurki. Na naszą prośbę nie przystali, ale zgodzili się powiedzieć kilka słów od serca. Zapraszamy! 

Uwaga, chwalą nas! Ludzie polskiej piłki o Weszło

MACIEJ BARTOSZEK

Po pierwszym sezonie, w którym byłem najmłodszym trenerem w lidze, wystawiliście mi taką laurkę, że najchętniej… Gdybym tylko miał wtedy Weszło pod ręką, to bym was wszystkich udusił. Z perspektywy czasu zacząłem się jednak zastanawiać: może coś faktycznie jest we mnie nie tak? Dlaczego uważacie mnie za bufona, nadętego pawia? Najprościej jest jednak szukać winy w innych. Gdy człowiek schodził z wygranego meczu, szedł przed siebie i nie patrzył wokół na ludzi, których nie zna. Zastanawiałem się wtedy: mam każdego klepać po plecach i wspólnie z nimi się cieszyć? A wy pisaliście, że jestem bufonem.

Chcieliście mi przypierdolić, wysypaliście mnie potem na wysypisko śmieci, zdjęcie dobraliście takie, że mistrzostwo świata. Bolało. Tym bardziej, że pokazana była tylko jedna strona – wasze subiektywne spojrzenie na pewne rzeczy – a ja musiałem odłożyć swoje ambicje trenerskie na półkę i zostać w domu ze względów rodzinnych. Zająłem się czymś innym, co pozwoliło mi nie ruszać się z miejsca. U was byłem jednak przedstawiany w jaskrawym świetle.

Z perspektywy waszego 10-lecia tak generalnie bardzo wam gratuluję. Mimo że sam bardzo oberwałem i wielu moich dobrych znajomych także – bo potraficie przyłożyć – to myślę, że potraficie też docenić i nazwać rzeczy po imieniu. Wtedy faktycznie byłem młody, niedostępny, zamknięty w sobie i mogłem być odbierany tak a nie inaczej. Z drugiej strony potrafiliście docenić, że nie bałem się o sobie przypomnieć i znów przebić się przez niższe ligi do Ekstraklasy. Gdy trzeba, jesteście uczciwi i uderzacie się w pierś.

Reklama

Pamiętam czasy redaktora Atlasa, który potrafił przyłożyć czy Pawła Zarzecznego, mojego przyjaciela, z którym nie raz odbyłem dłuższe dyskusje i bardzo go ceniłem. Tacy ludzie są w piłce potrzebni. Nie tacy, którzy tylko klepią po plecach i mówią, że wszystko jest dobrze. Pseudoprzyjaciół za plecami mamy już tylu, że głowa boli. A wy potraficie potraficie odważnie podać tezę i ją obronić. Takie dziennikarstwo jest potrzebne. Nie możemy się głaskać i być nieuczciwi.

Trzeba też zaznaczyć, że wy przez to 10 lat się niesamowicie rozwijacie merytorycznie. Jakość dziennikarska poszła do przodu, bardzo cenię też wasz najnowszy projekt, radio. OK, może zdarzyły się na początku błędy, ale kto tych błędów nie popełnia? Ważne, by się z nich uczyć, a Weszło wyciąga wnioski. Wiele rzeczy jest u was obracane w żart. Jeżeli ktoś ma dystans – sam się z tego pośmieje i doceni twórczość. A jeśli nie ma – nigdy nie zrozumie tego projektu. W tej chwili macie audycje merytoryczne, ale też i takie, które są odskocznią od codziennej szarości. Powiedzmy sobie szczerze – naszą piłkę toczą problemy i naszemu kibicowi potrzebne jest zresetowanie w taki sposób, jaki może robić dzięki wam.

Podobały mi się teksty o wyborach trenerów w Ekstraklasie. Mówicie o tym, że nie wiadomo jak następuje ich selekcja, dlaczego ktoś wybiera tak a nie inaczej. Dobrze, że o tym się mówi. Prawda jest taka, że poruszacie bardzo wiele problemów, obnażacie wiele doskonałości. I jeśli o tym nie będziemy mówić, nic się nie zmieni. Czasami macie tylko problem, by powiedzieć stop i nie przekraczać pewnych granic tylko dla podniesienia atrakcyjności audycji. Nieważne są konsekwencje i to, co się dalej będzie działo. Nie powinniście być ostrożni, bo wtedy będziecie się zastanawiać nad każdym tekstem, czy to tak można, czy nie. Czasami po prostu granica jest przesunięta za daleko.

Życzę dalszego rozwoju, obiektywizmu i niezatracenia się w pokazywaniu czerwonych kartek. Żebyście dalej wyciągali wnioski z 10 lat, które minęły niesamowicie szybko. Fajnie, że na rynku jest miejsce na taką redakcję. Nie wyobrażam sobie w tej chwili, by nie było stacji WeszłoFM i artykułów na waszej stronie.

HIREK WRONA

Za co was lubię? Za bezkompromisowość, dobry warsztat dziennikarski, dobre teksty, bo czyta się je znakomicie. Lubię słuchać waszych audycji, bo fajnie prowadzicie rozmowy. Redakcja została zbudowana z entuzjastów. Sam jestem wielkim entuzjastą sportu i wielkim fanem muzyki – moje hobby stało się zawodem, więc wyczuwam, gdy ktoś wkłada w przedsięwzięcie pasję, a gdy to tylko profesjonalizm. U was widzę czystą pasję. Co mi się nie podoba? Na portalu grafika i funkcjonalność, a w radiu czasami – nie ukrywam – muzyka.

Reklama

Moja przygoda z Weszło zaczęła się w momencie, gdy opowiedział mi o portalu redaktor Stanowski, czyli można powiedzieć, że jestem z wami od początku. Jak w życiu – raz czytam częściej, raz rzadziej, natomiast jak szukam komentarzy o jakiejś sprawie, to na Weszło zwykle jest coś interesującego, choć nie zawsze się z wami zgadzam. Mogę się jednak z wami nie zgadzać, ale szanuję poglądy. Nie ma u was zacietrzewienia, mieszania profesjonalizmu z emocjami i sympatiami, bo to się zawsze tragicznie kończy. Życzę Weszło kolejnych wielu, wielu lat działalności. Zachowajcie bezstronność, bądźcie sobą, nie zmieniajcie się, bo to jest wasza siła – pasja, pasja i pasja, poparta merytoryczną wiedzą.

BOGUSŁAW LEŚNODORSKI

Można delikatnie powiedzieć, że cenię was za wyrazistość, bezkompromisowość, poziom merytoryczny i element rozrywki, ciętego humoru. Na pewno to was bardzo wyróżnia, zwłaszcza, że jest to związane z totalną niezależnością, więc możecie sobie pozwolić na więcej niż inni. Na początku przeglądałem codziennie całą stronę, ale od kiedy mam Twittera, otwieram Weszło głównie wtedy, gdy ktoś poleci mi tekst. Swój dzień zaczynam za to od słuchania radia. O innych sportach czytam praktycznie wszystko, o piłce pewnie połowę tego, co piszecie. Ale jeśli wcielacie się w siedemnasty portal, który pisze o Lewandowskim – to was nie czytam.

Gdy przychodziłem do Legii, na Weszło wchodziłem zupełnie okazjonalnie. Dominik Ebebenge powiedział mi wtedy: – Słuchaj, jest taki portal, oni są najbardziej niezależni i kumaci, piszą najlepiej w Polsce.

Uwierzyłem na słowo i przez pierwszy rok czytałem wszystko. Potem przestałem czytać was w ogóle, bo można się wkurwić, gdy wygrywasz mistrzostwo Polski i dowiadujesz się, jaki jesteś słaby. Jak jesteś w środku organizacji, perspektywa jest zupełnie inna. Żadnych konkretnych tekstów jednak nie pamiętam. Pamiętałbym, gdyby coś było totalnie oderwane od rzeczywistości, ale nawet jak wasze artykuły irytowały, to ciężko było wam zarzucić, że coś nie jest zgodne z rzeczywistością. Prawdą jest, że zmuszacie otoczenie do dyskusji.

MICHAŁ LISTKIEWICZ

Najbardziej denerwuje się nie po tekstach, a po wpisach do tekstów, które są często wulgarne i prymitywne. Doceniam też osoby, które wykazują się dużą elokwencją, bo parę takich jest, poznaję ich po nickach. Za dużo jest jednak prostactwa i ubliżania sobie. Cenzura to nie jest dobra rzecz, ale czasami by się przydała. Gdy ktoś wylewa swoje kompleksy na tak popularny portal – jemu to pomaga, ale innym niekoniecznie.

Czytam u was stałych felietonistów, bardzo mi się podobają. Pochwalam, że zajęliście się innymi dyscyplinami sportu, bo monokultura piłkarska zaczynała momentami nawet śmieszyć, w sytuacji, gdy polska piłka jest jaka jest. Jestem fanem u was wszystkich historii z kartoflisk, niższych lig, ostatnia historia o panu Bogdanie, który ma 60-parę lat i jeszcze bramki zdobywa – to była dla mnie zawsze najlepsza strona piłki, więc proszę o więcej. Czasami u was można też spotkać starych znajomych. Mam na myśli reklamy ze Zdzisławem Kręciną, przy których się uśmiecham i zazdroszczę, dlaczego Zdzisio, a nie ja? Przecież nie dlatego, że ma więcej urody męskiej.

Dopóki jest zachowany poziom argumentacji, to ja w pełni akceptuję każdy wasz tekst. Za dużo jest tylko czasami takiej beki, ale rozumiem, że taka jest konwencja, trzeba z tym żyć. Kopanie leżącego – ktoś się ośmieszył na boisku, a wy go jeszcze dopchniecie do gleby. Oceniam was jednak wysoko. Gdyby tak nie było, to bym nie czytał, a przecież czytam codziennie. Życzę wam, byście mieli jak najmniej powodów do naśmiewania się z aktorów polskiej sceny piłkarskiej, a jak najwięcej, by bić brawo wszystkim. I żebyście nie musieli na siłę ciągnąć tematów, bo to się zdarza. I żeby młodzież dziennikarska atakowała pozycję tych, co mają pewne miejsce w jedenastce.

CZESŁAW MICHNIEWICZ

Pamiętam dokładnie, gdy to się wszystko zaczynało w trakcie mistrzostw Europy w 2008 roku, gdy Krzysiek Stanowski przez długi czas występował pod pseudonimem Mister X. Miałem swojego bloga, na którym pisałem swoje przemyślenia. To było coś nowego – piłka pokazana od innej strony, dużo kulis, dużo rzeczy, których z racji poprawności politycznej nie można było przeczytać w mediach. Krzysiek się tego nie bał i finalnie Weszło się obroniło. Wiele portali powstało, ale nikt nie miał takiej mocy przekazu. Kibicowałem temu projektowi od samego początku.

Radio włączam dla frajdy – żeby się pośmiać, posłuchać o czym mówicie. Jestem na bieżąco z artykułami – w końcu żyję z piłki. Macie bardzo ciekawe wywiady, w których nie macie ograniczeń w postaci kolumn jak prasa, co ma przełożenie na jakość treści. Podoba mi się, że Krzysiek daje szansę wielu młodym dziennikarzom i ich promuje. Weszło tworzą fajni ludzie, często bez rodzin, którzy dostają swoją szansę i nie szukają bezpiecznego lądowania, a kolejnych tematów. Macie dużo atutów, których nie mają inni. Przede wszystkim fantazję, polot. Wiecie, że Weszło to ważny etap w waszym życiu.

Nie ukrywam, że jestem w stałym kontakcie z Krzyśkiem i rozmawiamy na wiele tematów. On nie pisze wszystkiego, o czym wie, bo wtedy tekstów byłoby o wiele więcej. Waszą przewagą jest to, że macie sprawdzone informacje, często z pierwszej ręki. Na początku wszyscy czytali Weszło, nikt się do tego nie przyznawał. Cytowali teksty z Weszło, ale nikt nie mówił, że to Weszło. Dopiero z czasem zaczęło się mówić o Weszło jako o czymś normalnym, jako o opiniotwórczym portalu, który czytają wszyscy – piłkarze, trenerzy, prezesi, zarządzający związkiem. Parę razy coś ubodło, jak wywiady z zawodnikami, którzy coś złego powiedzieli na mój temat. Weszło rozwijało się, gdy synowie nie potrafili jeszcze czytać, ale z każdym rokiem ich świadomość wracała i dokładnie wiedzą, co kto mówi na temat taty. Zawsze im tłumaczę, że świat medialny to jedno, a rzeczywistość znają doskonale.

Przypominam artykuł Krzyśka, gdy się ujawnił czy tekst o Pawle Zarzecznym po jego śmierci, po którym łzy mi leciały siedząc przy stoliku z telefonem. Często zawodnicy po tekstach na swój temat szukali u mnie pocieszenia, bym może powiedział Krzyśkowi, by może tak nie pisał. Gdy raz zadzwoniłem w imieniu jednego zawodnika, że „to nie do końca tak, jak napisałeś, może byś to przemyślał”, odpowiedział, że on mi się do składu nie wtrąca, a ja przecież też czasem wystawiam złych piłkarzy. Rozeszło się to po zawodnikach i od tamtej chwili miałem spokój.

Życzę wam, byście byli zdrowi, bo energii na pewno wam nie zabraknie. Za 10 lat będziecie mieli już dzieci, żony. Żyjecie tą redakcją, macie swój dom przy Weszło, ale z czasem pewnie się to u wielu z was zmieni. Życzę, byście nie tracili ostrości pióra i dotykali ważnych tematów, których nikt inny nie chce dotykać. Słuchają was także moi synowie, więc życzę także sobie, byście wychowywali młodych ludzi w poprawności politycznej.

MARCIN KRZYWICKI

Weszło nie oszczędzało mnie, gdy zacząłem grać w Ekstraklasie. Wtedy za nim nie przepadałem, natomiast bardzo często na nie wchodziłem. Często miało informacje z pierwszej ręki i do dziś się to nie zmieniło. Z perspektywy zawodnika nie do końca było fajne to, że wychodziło wiele rzeczy z klubowych szatni, ale i tak człowiek to czytał. Pamiętam historię z meczu Cracovii z Polonią Warszawa. Miałem wejść na boisko, żeby kryć Bruno Coutinho, a okazało się, że on już wcześniej został zmieniony. Weszło napisało tę anegdotkę niemal od razu, a wiadomo, że nikt z redakcji nie siedział na naszej ławce rezerwowych. Musiało mieć swojego informatora i choćby ten przykład pokazywał, jak daleko sięgają jego macki.

Ogólnie mało rzeczy mnie wkurza, ale kiedyś miałem mniejszy dystans do tego, jak jestem postrzegany jako piłkarz. Nie byłem zadowolony po moim pierwszym golu w Ekstraklasie, gdy niesamowicie odwróciliśmy losy meczu z GKS Bełchatów, Weszło zrobiło szyderę, że skoro ja strzeliłem, to już każdy może.

Aż serce rośnie! Wspaniała wiadomość dla wszystkich, którzy nie potrafią grać w piłkę – i wy możecie zostać bohaterami na szczeblu ekstraklasy. Nie macie żadnej techniki, żadnej koordynacji ruchowej, piłka odskakuje wam na dziesięć metrów? Nie szkodzi. Wszystko przed wami. Krzywicki dał przykład, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dzisiaj strzelił gola w polskiej lidze (a drugiego wywalczył, magicznie nie trafiając w piłkę i myląc bramkarza), jutro rzuci 20 punktów w NBA, a za rok może nawet zaliczy przyłożenie w NFL albo wygra konkurs Czterech Skoczni. Sky is the limit! Chłopak w fantastycznym stylu przełamał własne bariery.

Niech ta historia będzie dla was motywacją. Możecie wszystko. Każdy z was. Chcesz zagrać w Barcelonie, w Realu, w Juventusie? Spróbuj! Krzywicki spróbował. Dzisiaj jest taki dzień, w którym inwalidzi wstają z wózków, niewidomi odzyskują wzrok, a niemowy śpiewają arie.

Dobre, co?

Potem miałem już pozytywne relacje z Weszło i nigdy nie odbierałem was negatywnie.

Jeżeli ktoś lubi pośmiać się trochę z piłki i nie bierze jej zawsze śmiertelnie poważnie, Weszło jest idealnym miejscem. Znałem jednak wielu trenerów i piłkarzy, którzy byli bardzo anty w stosunku do was. Często jak padało pytanie w szatni o jakiś tekst z portalu, wielu mówiło, że pierdoli i nie czyta. Ale na pewno wielu z nich czytało, tylko się nie przyznawało.

SEBASTIAN MILA

Weszło zawsze było mi bliskie, ale nie zawsze był to portal, na którym mogłem czytać, jaki jestem dobry. Miałem tam nawet ksywkę „Złotousty”. Dzięki Weszło dowiedziałem się wielu ciekawych rzeczy, chociażby o reprezentacji Hiszpanii U-16, przeciwko której graliśmy. Doceniam was za poczucie humoru, a nawet za szyderkę. Nigdy nie miałem z tym większych problemów, bo zaczynając granie w piłkę wiedziałem, że będę ciągle oceniany i często nie będą to pochwały. Mam dystans do siebie, czasami się pośmieję, czasami lekko wkurzę – to normalne, że czasami w pierwszych odruchu trudno było się pośmiać. Najwyżej szybciej opuszczałem stronę (śmiech).

Na mój temat nie przeginaliście, ale bywało, że miałem takie odczucia przy innych tematach. Dopóki jesteś zawodnikiem, stawiasz się bardziej po stronie kolegów z boiska, z którymi pojechano. Człowiek sobie wtedy myśli: – Równie dobrze to ty mogłeś być na tym miejscu. Można się było uśmiechnąć, gdy pisano o Maćku Iwańskim jako „pączku”, a kilka lat później mnie tak nazywali i musiałem przejść na dietę.

Zasługą Weszło jest to, że wielu piłkarzy z czasem dzięki waszej szyderce nabrało do siebie dystansu. Ja też nie od razu miałem go na takim poziomie jak obecnie, to musiało potrwać. Pomogło też poznanie Krzyśka Stanowskiego i paru innych dziennikarzy, z którymi do dziś mam kontakt. Dowiedziałem się, jak patrzą na piłkę, jakie są motywy ich działań, poznałem „kuchnię”. Czasami sobie docinamy, dostawałem cios śmiechu, ale potem wyprowadzałem kontrę. Intensywność szyderki na Weszło przez te wszystkie lata się zmieniała, nie zmienia się jednak to, że zawsze zabieraliście się do ważnych spraw konkretnie, nie przechodziliście obok. To sprawiało, że ludzie nabrali do was zaufania – środowisko piłkarskie również. Niejeden zobaczył, że ok, kiedyś po mnie pojechali, ale jak inni zasłużyli, mieli to samo. Nie ma rozgraniczania, że kogoś lubimy bardziej czy mniej. Oby tak zostało.

MATEUSZ BOREK

Weszło było czymś zupełnie nowym, zaskoczyło swoją formułą, sposobem docierania do odbiorcy. Podejście do wielu rzeczy z przymrużeniem oka, piętnowanie wielu złych spraw w polskiej piłce – to się mogło podobać. Mam jednak wrażenie, że przez pierwszych kilka lat Weszło nie miało statusu medium opiniotwórczego, mimo że ujawniało dużo informacji z pierwszej ręki. Musiało minąć trochę czasu, żeby portal zaczął być traktowany poważnie. Tak jak Polska musiała się nauczyć „Super Expressu” i „Faktu”, tak polska piłka musiała się nauczyć Weszło, które zaprezentowało nowy sposób przekazu – z ironią i autoironią. To lubię. Zawsze doceniałem newsmenów, na portal trafia wielu zdolnych ludzi z pasją do sportu. Dziś dostajemy już wiele rzeczy naprawdę poważnych, z wyższej szkoły jazdy: fajne reportaże i wywiady, gdy ktoś musiał gdzieś pojechać, a nie komentuje tylko rzeczywistości zza biurka. Na tym polega dziennikarstwo.

Krzysiek Stanowski bardzo sprytnie i mądrze zdefiniował biznes. Portal ma stabilizacją finansową, co pozwala planować i podejmować strategiczne decyzje. Doszło radio, będzie projekt telewizyjny. Dobrze się to uzupełnia. Jako promotor boksu doświadczam, jak trudne są rozmowy ze sponsorami w świecie sportu. Wsparcie takiego koncernu jak PKN Orlen przy mundialowym skarbie kibica świadczy o tym, że ktoś umie skutecznie prowadzić negocjacje. Trzeba pozytywnie zazdrościć. A ten skarb kibica jest naprawdę dobry, czytałem z przyjemnością. Mogę tylko pogratulować, bo zdaję sobie sprawę, że niełatwo było stworzyć taki produkt na kilka tygodni przed mundialem.

Gdybym miał wskazać coś, nad czym trzeba jeszcze pracować, to powtarzalność. Weszło miało okresy fantastyczne, gdy codziennie człowiek się śmiał i dowiadywał wielu ciekawych rzeczy, ale przeplatało to z okresami, w których teksty były słabsze i newsów było mniej. Dzisiejsze Weszło to na pewno jedna z lepszych wersji portalu na przestrzeni dziesięciu lat.

Krzyśka lubię i szanuję, uważam go za dobrego dziennikarza i bardzo sprawnego organizatora. To jego autorski zespół, natomiast z niektórymi jego wyborami personalnymi bym się nie zgadzał. Pewni ludzie nie pasowaliby mi charakterologicznie, ale każdy ma swój świat wartości.

Chyba nigdy nie miałem poczucia, że jakoś strasznie przegięliście. Wiem, czego się spodziewać, jaka jest konwencja i na wejściu ją akceptuję. Nawet jeśli były jakieś odchyły, traktowałem to jako zabawę formą.

TOMASZ SMOKOWSKI

Moje postrzeganie Weszło na przestrzeni lat się zmieniało. W czasach Canal+ zawsze byliśmy konfrontowani przez kibiców interesujących się polską ligą. Powierzchowna opinia była taka, że Weszło robi wszystko dla beki i krytykuje, a my tylko słodzimy. Byliśmy w oczach ludzi na dwóch biegunach. Trochę mnie to drażniło. Czytam portal od początku, ale chwilami tej szydery było tam dla mnie za dużo. W pewnym momencie wajcha za bardzo przestawiła się w jedną stronę, a nie mógłbym pracować przy czymś, co sam sobie permanentnie obrzydzam. Kiedyś nawet powiedziałem Krzyśkowi w prywatnej rozmowie, że na dłuższą metę strzela sobie w stopę, bo takie działania mogą obrzydzić ten produkt, a przecież też z tej ligi żyje, bo ciągle o niej pisze. Był to czas, gdy pewnie jakieś 80 procent dotyczyło Ekstraklasy i zawsze były mniej lub bardziej prześmiewcze. Takie były początki strony. Trzeba jednak oddać Krzyśkowi, że zrobił z Weszło rzecz potężną. Początkowo pewnie skupił wokół siebie nieco młodsze grono czytelników. Wtedy furorę robiły te podszywki w komentarzach, sam nieraz się zaśmiewałem z fioletowej ambrozji czy zakamuflowanego Pawła Zarzecznego. Z czasem Weszło stawało się coraz bardziej opiniotwórcze i zaczęło odchodzić od prześmiewczości ponad miarę.

Krzysiek chyba sam doszedł do wniosku, że z biznesowego punktu widzenia zamykanie się na jeden typ odbiorcy za bardzo go ogranicza. Strona została poszerzona o materiały stricte dziennikarskie i takie Weszło lubię bardziej. Uwielbiam teksty Leszka Milewskiego, ma świetne pióro. Zachęcam go, żeby to zebrał i opublikował w formie książki. Potem doszły też treści dotyczące innych dyscyplin, cały czas się rozwijacie i bardzo dobrze.

Stano fenomenalnie wyczuł koniunkturę, uruchomił projekt w idealnym momencie. 10 lat temu łatwo było walić jak w bęben w PZPN z Grzegorzem Latą, po rozczarowującym Euro 2008 aż się prosiło o krytykowanie Leo Beenhakkera, bo wszyscy byli źli i rozczarowani. Weszło stało się takim katalizatorem wszystkich kibicowskich frustracji, niejako przemawiało za nich. Do tego oferowało styl niespotykany wcześniej, a że Krzysiek to ta sama klasa pióra co Paweł Zarzeczny czy Janusz Atlas, całość przyjęła się znakomicie. Gdyby powstało na przykład rok czy dwa lata temu, z taką konwencją byłoby znacznie mniej przekonujące, mogłoby się nie przebić.

Weszło kiedyś ładnie mnie podpuściło. Robiliście wymyślone komentarze Thomasa von Heesena, który jako trener Lechii strasznie krytykował swoich zawodników. Tę pierwszą wziąłem za prawdziwą wypowiedź i zacytowałem na antenie – z podaniem źródła. Wygłupiłem się, musiałem to odkręcać w następnym programie. Ale nawet to pokazuje, jak podchodziłem do Weszło: że zawsze ma sprawdzone wiadomości.

RAFAŁ KĘDZIOR

Nawet nie wiedziałem, że Weszło będzie świętowało swoje 10-lecie. Miałem wrażenie, że było zawsze. Jestem czytelnikiem portalu od bardzo dawna. Swego czasu wchodziłem po kilka razy dziennie, potem czasu było mniej, więc intensywność wizyt trochę spadła, ale raz w ciągu doby to do dziś jest minimum. Rozwijacie się, jest dużo fajnych treści, pojawiło się radio. To dziś platforma wieloformatowa.

Najbardziej cenię Weszło za długie formy, nigdy się tu nie ograniczało. W innych redakcjach nie ma na nie miejsca i czasu, liczy się szybka informacja plus duże zdjęcia, a najlepiej galeria. U was bardzo często wywiady są dogłębne, wyczerpują temat. Z tym mi się najlepiej kojarzycie. Mimo że na przestrzeni lat autorzy się zmieniali, jakość ze swoim charakterystycznym stylem zawsze była i jest. Kluczowa jest tu postać charyzmatycznego założyciela. Często czytając teksty Krzyśka Stanowskiego, mam wrażenie, jakbym czytał swoje myśli – zwłaszcza w tematach pozapiłkarskich.

Obnażacie niedostatki i różne patologie w polskiej piłce. Będąc w środowisku o wielu sprawach trochę się wie, ale ktoś to musi napisać i robi to Weszło. Przybliżacie też wiele postaci, często z nieznanej strony. O niektórych zawodnikach czy ludziach polskiej piłki można było zmienić zdanie. Dzięki temu nasza Ekstraklasa stała się jeszcze bardziej „swojsza”. Wielu obraża się na Weszło, bo mało kto lubi krytykę, nawet konstruktywną. Niewielu ludzi ma do siebie taki dystans jak Sebastian Mila. Nawet jednak jeśli ktoś nie mija się z prawdą mówiąc, że nie wchodzi na stronę, to i tak o najgłośniejszych rzeczach się dowie. Od tego się nie ucieknie.

Oczywiście Weszło ma też swoje minusy. Czasami mam wrażenie, że jakiś tekst powstał pod z góry założoną tezę. Z drugiej strony każdy może mieć swoje zdanie, a stuprocentowy obiektywizm nie istnieje. Ale gdybym miał wskazać jedną rzecz, po której poczułem niesmak, to ta radiowa, z nocnym telefonem do Sławomira Peszki. To w sumie jedyna rysa na waszym wizerunku, ale jedna na 10 lat to i tak dobry wynik.

KAMIL KOSOWSKI

Lubiłem czytać Weszło. Używam czasu przeszłego, bo dziś mam mało czasu na jakiekolwiek czytanie. Ale jeśli już coś czytam na temat piłki, to w pierwszej kolejności u was. Teraz głównie meczowe relacje z Ekstraklasy i czasami zapowiedzi z europejskich pucharów, gdy muszę się przygotować do transmisji w Canal+.

Weszło znam praktycznie od samego początku. Kiedyś nawet miałem tam swoją kolumienkę. Wkurza mnie to, że Stano nie dał mi kontraktu (śmiech). Ale i tak zapraszam na pączki do Bielska!

Od kilku osób słyszałem, że jesteście stronniczy. Ja tego tak nie odbieram. Podoba mi się, gdy ktoś ma swoje zdanie i potrafi je obronić. Ten portal jak najbardziej jest polskiej piłce potrzebny, mam nadzieję, że dalej będzie prowadzony w takim formacie.

TOMASZ KAFARSKI

Weszło zacząłem czytać, gdy dałem wam obszerny wywiad jako trener Lechii Gdańsk. Od tej pory wchodzę regularnie. Fajnie, że cały czas się rozwijacie, postęp od mojego pierwszego wywiadu zrobiliście niesamowity. Podobają mi się wywiady i felietony, za to nie podoba mi się często krytyka pod adresem jakiegoś trenera. Nie zawsze jest zasłużona, nie zawsze temat został zgłębiony. Ale to już od dawna nie dotyczy mnie, ja nie jestem na pierwszym palnie.

O waszej sile rażenia przekonałem się raz, gdy na chwilę się zapomniałem. Dałem się sfotografować z tą świnką w barwach Arki, poszło to w eter w dużej mierze za waszą sprawą i to już było nie do odkręcenia. Nie miałem świadomości, jakie mogą być konsekwencje. Jakoś przebolałem. Pisaliście wtedy mocno, ale tak naprawdę nie mogliście inaczej. Na swoim przykładzie przestrzegałem piłkarzy, że muszą uważać, że nawet chwila nieuwagi może im mocno zaszkodzić.

PAWEŁ GOLAŃSKI

Zawsze jest u was barwnie, to mi się podoba. Potraficie pisać dosadnie, kontrowersyjnie. Gdy byłem jeszcze piłkarzem, niektóre artykuły wbijające szpilki potrafiły zaboleć. Kiedyś mnie trochę zabolał jakiś tekst po moim zagraniu ręką, że powinienem grać w siatkówkę. Coś takiego. Wtedy bardziej brało się do siebie takie rzeczy. Po karierze człowiek nabiera dystansu. Nadal uważam, że w pewnym momencie za bardzo krytykowaliście Kubę Wawrzyniaka. Dziś trudno mi coś zarzucić Weszło, może poza tą strasznie niesmaczną sytuację z dzwonieniem do Peszki o 1 w nocy, ale to bardziej idzie na konto radia.

Pierwszy raz na Weszło wszedłem chyba w 2010 roku, gdy wróciłem z Rumunii do Korony Kielce. I tak zostało. W internecie nie czytam za dużo – jestem zwolennikiem starej szkoły, wolę mieć gazetę w ręce – ale jeśli szukam w sieci czegoś o piłce, zaczynam od was i od 90minut. Najczęściej szukam wtedy tekstów na bieżące tematy. Należałem do grupy zawodników, którzy mniej przejmowali się komentarzami i ocenami, ale w szatni zawsze była też grupa, która ciągle wertowała internet, sprawdzała noty i tak dalej. Wtedy nazwa Weszło prędzej czy później musiała paść.

PIOTR ĆWIELONG

Może zabrzmi to mało wiarygodnie, ale ja nigdy nie byłem jakoś mocno negatywnie nastawiony do Weszło. Serio, nawet po tej szyderce z mojej wypowiedzi o pogodzie, choć gdyby nie wy, pewnie nie poszłoby to tak w eter. Przyczyniłem się do tego, że potem już żaden piłkarz nie wypowiadał się na te tematy (śmiech). Wiadomo, że nie było mi wtedy przyjemnie, ale nie miałem do nikogo wielkiego żalu. Niepotrzebnie chciałem iść okrężną drogą, zamiast powiedzieć pewne rzeczy wprost. Chodziło o to, że mieliśmy boisko w fatalnym stanie, a że bardzo lubiłem i nadal bardzo lubię pana, który przygotowywał murawę na Oporowskiej, nie chciałem w niego uderzać i walnąłem coś o pogodzie. Mogłem zrobić oczko do kamery i każdy wiedziałby, że nie mówię poważnie. Nagranie poszło, niczego nie mogłem zmienić i bardziej byłem zły sam na siebie, że tak się zamotałem, niż na to, że ktoś to podłapał. W szatni było potem dużo żartów.

Jeśli czymś mnie wkurzaliście na przestrzeni lat, to bardziej brakiem obiektywizmu. Nie w stosunku do mnie, niczego takiego nie pamiętam, ale w przypadku innych osób. Czasem mieliście z kimś kosę, jak w historii z Arkiem Milikiem i ktoś taki miał potem pod górkę, chyba że już nie było wyjścia i trzeba było chwalić. Jechaliście też w pewnym momencie z Daliborem Stevanoviciem, choć może trochę sam się wystawił na początku. To naprawdę bardzo dobry zawodnik, razem z Sebkiem Milą i Przemkiem Kaźmierczakiem stworzył chyba najlepszą drugą linię, jaka była w Śląsku. Ale wiadomo, że ludzie zawsze będą woleli takie historie niż kolejne „będziemy walczyć, damy z siebie wszystko” przed meczem.

Na Weszło zaglądam od dawna. Dziś czytam przede wszystkim wywiady, zwłaszcza z zawodnikami, z którymi miałem styczność. Sam z siebie rzadko wchodzę, ale obserwuję na Twitterze, jak rzuci się w oczy coś ciekawego, to klikam. Twitter sprawia, że w zasadzie gdybym nigdzie nie wchodził, to i tak wiedziałbym wszystko, co mnie interesuje. W Śląsku naszym „twitterem” byli bracia Gikiewiczowie. Oni czytali każdy artykuł, każdy komentarz. Nie dało się nie być na bieżąco.

PIOTR KOŹMIŃSKI

Znamy się ze Stanem od wielu lat i podziwiam go za stworzenie czegoś wielkiego od zera. Weszło to już dziś piłkarskie imperium. Dla mnie największym plusem tego portalu jest dostęp do ekskluzywnych informacji. Stanowi udało się namówić wielu liczących się agentów, żeby w razie czego dzwonili właśnie do niego. Do tego Weszło poszło trochę na przekór i w czasach, gdy wszystko się skraca i spłyca, odważnie poszło w długie formy, które najczęściej są bardzo ciekawe.

Co mnie drażni? Jak się Weszło na kogoś uprze i nie jest mu z kimś po drodze, widać to gołym okiem. Tej osobie jest dużo trudniej, żeby potem otrzymać na portalu jakieś pochwały. Najnowsze przykłady to Dariusz Mioduski i Kamil Grabara. Mam inny styl pracy, jednak każdy ma swój sposób działania i za niego odpowiada. Na pewno Weszło nie zawsze jest obiektywne, ale też niekoniecznie próbuje udawać, że jest inaczej. A i tak uważam, że najsłabsze co było przez tych 10 lat to nocne dzwonienie do Peszki, zwłaszcza to, co wydarzyło się na końcu.

Na pewno Weszło w dużym stopniu zmieniło otoczkę dotyczącą polskiej piłki. Nie szczypało się, gdy ktoś sam się wystawiał, nagłośniło wiele afer i absurdów. Dobre jest też to – z czym w gazetach czasami jest problem – że portal nie prosi się o wywiady, nie zabiega do przesady o kontakt, nie ma mizdrzenia się do piłkarzy. Sądzę, że Weszło jeszcze niejedną rzecz w naszym futbolu zmieni. To portal, z którym już każdy musi się liczyć i podejrzewam, że każdy go czyta, nawet jeśli twierdzi inaczej.

Najnowsze

Komentarze

116 komentarzy

Loading...