Reklama

Odwołanie fety – dziś jedyna możliwość, ale niech to będzie ostatni raz

red6

Autor:red6

16 maja 2018, 10:31 • 4 min czytania 224 komentarzy

Chciałbym, żeby po meczu Lecha z Legią poznańscy kibice wyszli ze stadionu i piwkiem czy dwoma opili smutki tego sezonu. Ci odporniejsi psychicznie mogliby nawet zostać na stadionie przy Bułgarskiej i pogratulować Legii ewentualnego tytułu mistrzowskiego. Ale nie jestem ślepy, nie jestem głuchy i nie jestem naiwny. Dlatego decyzję o tym, by ewentualna feta mistrzowska w Poznaniu się nie odbyła, uważam za jedyne rozsądne wyjście – dziś to postawienie na najmniejsze zło. Niech to będzie jednak wybór jednostkowy. Awaryjny. Takie do którego musi dojść, byśmy zmienili optykę. Po którym władze ligi mówią „słuchajcie, głupio wyszło, bo kibice Lecha są wkurzeni na zarząd, ale za rok będziemy mieli wszystkie narzędzia, by zabezpieczyć takie mecze”.

Odwołanie fety – dziś jedyna możliwość, ale niech to będzie ostatni raz

Nie jestem przekonany jednak, czy decyzja Ekstraklasy w porozumieniu z klubami rozwiązuje cały problem. Kibice w Poznaniu są zirytowani, wręcz ich roznosi, ale swoją frustracje w głównej mierze przenoszą na swój własny klub. Lech rozczarował nie pierwszy już raz, właściwie sam wyłączył się z walki o mistrzostwo Polski, choć szansa na sięgniecie po tytuł była spora. Poznaniacy mają żal do zarządu, na ostatnim meczu domagano się dymisji Karola Klimczaka. Po tamtym spotkaniu było blisko wjazdu kibiców na murawę – płot odgradzający trybuny od boiska niemal padł po ostatnim gwizdku sędziego. Dziś Poznań bardziej frustruje sam Lech niż fakt, że Legia może zgarnąć to trofeum.

Zaniechanie organizacji fety mistrzowskiej w Poznaniu nie rozwiązuje zatem całego problemu. Jeśli wynik meczu z Legią będzie niekorzystny, to tym bardziej nerwowym pseudokibicom puszczą nerwy – zacznie się obrzucanie boiska racami, być może jeden z drugim oszołomem wbiegnie na murawę. Jeśli Lech będzie bliski tego, by pokrzyżować marsz Legii do mistrzostwa, to wtedy być może takich ekscesów nie będzie. Niemniej część fanów chce po prostu zrobić na złość zarządowi. Nasrać na wycieraczkę, wcisnąć dzwonek i uciec. Pokazać „hej, nie zadowalacie nas trofeami, więc zobaczcie jak bardzo się gniewamy”. I jeśli będą chcieli, to zrobią to nawet mimo tego czy feta Legii się odbędzie, czy też nie.

Słyszę, że tworzymy precedens. To znaczy, że tym razem (o ile oczywiście Legia mistrzem zostanie) koronacja wyjątkowo nie odbędzie się na stadionie. Ale podobne plany były już w zeszłym roku, gdy istniała możliwość, że to Lechia zostałaby mistrzem na stadionie przy Łazienkowskiej. Wówczas także lechiści wróciliby do Gdańska i tam odebraliby trofeum. Wtedy jednak do tego nie doszło. Dziś ta ewentualność odbierania pucharu poza stadionem, na którym rozegrał się mecz, jest znacznie bardziej prawdopodobna. I – jeśli miałbym dziś stawiać pieniądze – to pewnie tak się stanie.

Zatem nie tworzymy żadnego precedensu. Po prostu po raz kolejny przyznajemy – tak, nie potrafimy zorganizować meczu w przypadku, gdy istnieje zagrożenie, że ten cały burdel wybuchnie. Boimy się, chodzimy na smyczy bandyterki, chuchamy na zimne. Nie przeciwdziałamy, nie wysyłamy naprzeciw tych oszołomów kordonów policji. Tego bym oczekiwał – skutecznych narzędzi w rękach organów za to odpowiedzialnych. Jeśli dostaną w pysk na ulicy, to idę na policję. A jeśli ktoś może komuś dać w pysk na stadionie, to oczekuję, że policja o tym wie, będzie na obiekcie i sprawi, że nikt w ten pysk nie wyłapie.

Reklama

A organizatorzy meczów po prostu rozkładają ręce i mówią – cholera, może być niebezpiecznie, a zatem odwołajmy imprezę. Sami pokazują swoją słabość.

Jeśli już naprawdę ani Lech, ani Ekstraklasa, ani wielkopolska policja nie są w stanie zagwarantować pełni bezpieczeństwa (a nie są), to faktycznie najlepszą decyzją jest minimalizacja ryzyka w możliwie realnym zakresie. Można byłoby ten mecz rozgrywać przy pustym stadionie, ale to byłaby już kapitulacja. Dlatego wypracowano pewien kompromis, sięgnięto po rozwiązanie sprzed roku (vide wspomniany mecz Legii z Lechią) i znów umyto ręce.

Życzyłbym sobie i kibicom, by to była ostatnia taka dyskusja. By w ciągu następnego sezonu wypracowano narzędzia, które będą na tyle skuteczne, byśmy na samą myśl „ojej, kibice mogą biegać po murawie” wzruszali ramionami. Bo będziemy przekonani, że służby bezpieczeństwa będą w stanie sobie poradzić z tymi szaleńcami. Byśmy nie musieli kazać kibicom koczować pod stadionem bez celu (Jagiellonia-Legia). Byśmy nie musieli przenosić fety (Lech-Legia). Byśmy po prostu zaczęli panować nad stadionem, a nie uznawać, że to miejsce wyjęte spod rygoru policji.

DAMIAN SMYK

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

224 komentarzy

Loading...