Reklama

Jak się utrzymamy, w remizie zrobimy swoje

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2018, 21:02 • 5 min czytania 9 komentarzy

Niedługo po meczu z Arką Gdynia, na antenie Weszło FM z Bartoszem Szeligą z Bruk-Bet Termaliki Nieciecza porozmawiali Samuel Szczygielski i Dariusz Urbanowicz. Jaki jest stosunek pomocnika do tego, co w ostatnim czasie mówiło się o klubie z gminy Żabno? Co takiego powiedział piłkarzom z Niecieczy Jacek Zieliński tuż po spotkaniu? Kiedy zwątpił, czy uda się utrzymać w lidze?

Jak się utrzymamy, w remizie zrobimy swoje

Remiza w Niecieczy zarezerwowana na całą noc?

Tego nie wiem (śmiech). Nie no, myślę, że spokojnie – mamy do wykonania jeszcze jeden krok, to jeszcze nie koniec. Trzeba się cieszyć ze zwycięstwa, ale głowy muszą pozostać chłodne, ostatni mecz musimy wygrać.

Nie musicie.

Lepiej myśleć, że musisz wygrać. Nie możesz jechać po remis. Jedziemy po trzy punkty, nie ma co się bronić. Wiadomo, jak kończą się mecze grane z nastawieniem, żeby się wycofać, przeczekać. Jedziemy po trzy punkty.

Reklama

Jak będzie 80. minuta i 0:0 to nie powiesz mi, że Bruk-Bet będzie szaleńczo atakował.

Oczywiście. Powiedziałem to z dużą dozą optymizmu, bo nie chcę, żebyśmy pojechali do Gliwic bronić się od początku tak, jak w końcówce z Arką, dwadzieścia-trzydzieści metrów od bramki. Może się wtedy przytrafić jakiś błąd któremuś z nas i możemy stracić bramkę. Co wtedy? Będziemy się starali grać swoją piłkę, kontrować Piasta. Ale to jest przyszłość, jeszcze nie rozmawialiśmy o tym meczu, dopiero skończyliśmy bitwę z Arką.

Pamiętasz w ogóle, kiedy ostatnio byliście poza strefą spadkową?

Zaskoczyłeś mnie w tym momencie, już nie pamiętam! To były chyba jeszcze czasy trenera Bartoszka, oscylowaliśmy gdzieś koło 11., 12. miejsca. No i potem już było tylko gorzej – poszliśmy w dół, dopiero trener Zieliński nas poukładał. Taktycznie, ale i mentalnie. Od kiedy przyszedł, wbił nam do głowy, że tak jak z mężczyzną – nie jest ważne to, jak zaczęliśmy, tylko jak skończymy. Niby prosty cytat, ale wziąłem to sobie do serca i jak na razie realizujemy to skrzętnie. Myślę, że kropkę nad i uda się postawić i utrzymamy się w lidze.

Szczerze: wierzyliście, że po trzech porażkach z Pogonią, Śląskiem i Cracovią, da się tego dokonać?

Zawsze są momenty zwątpienia, choćbyś był nie wiadomo jak przygotowany mentalnie. Przyznam szczerze, że takie momenty też były. Najgorzej było po Cracovii, kiedy prowadziliśmy 2:1, straciliśmy bramki w końcówce, do tego dostałem czwartą żółtą kartkę, co oznaczało, że nie pojadę na Lechię. Nie mogłem tam pomóc, wszystko było zależne od kolegów. To było dla mnie najtrudniejsze. Ale później myśli tak ukierunkowałem, że to jeszcze nie koniec. Że damy radę, że po najczarniejszych chmurach przychodzą pozytywne myśli, które je przeganiają. W moim przypadku tak było.

Reklama

Jak dzisiejszy mecz wyglądał w głowach. Arka teoretycznie nie grała o nic, ale wiadomo – nikt nie lubi przegrywać, nawet jeśli wygrać nie musi.

To był niewygodny mecz, bo Arka przyjechała po pierwszym zwycięstwie po serii porażek, była podbudowana, grała na luzie. Taki mecz, gdzie my gramy o życie, oni o nic, różnie może się potoczyć. Mogą cię zmiażdżyć, bo grają na lajcie, a my się spinamy. Początek tak wyglądał, pierwsze dwadzieścia minut mieliśmy niemrawe, musieliśmy się wziąć w garść. Dostaliśmy bramkę i paradoksalnie to ona była dla nas gongiem, przebudzeniem. „Obudź się, bo ekstraklasa odjedzie”. Fajnie zareagowaliśmy, strzeliliśmy gola przed przerwą, a po niej stłamsiliśmy Arkę aż do gola na 2:1. A potem wróciła stara, niedobra Termalica. Znów czekamy, co przeciwnik zrobi, nie trzymamy piłki, laga do przodu na walkę do Gutka czy Śpiony. To nie może tak wyglądać. Szczęśliwie dowieźliśmy to 2:1, bo dobrze funkcjonowała obrona, ale w innych meczach – z Cracovią, z Pogonią – już tak dobrze nie było. Dostawaliśmy gole w końcówkach, co teraz widać w tabeli, gdzie brakuje nam tamtych punktów.

Jak chcecie sobie ten tydzień przed Piastem ułożyć, żeby mentalnie być gotowym, żeby utrzymać ligę w Niecieczy? Żeby móc rezerwować tę remizę?

W remizie zrobimy swoje, jak się utrzymamy, spokojnie. Duża w tym będzie rola trenera. Pierwsze słowa nam powiedział, że mamy pozostać spokojni, że jeszcze nic nie osiągnęliśmy. Kiedy trzeba, trener Zieliński potrafi podnieść na duchu, ale też umiejętnie tonuje nastroje. Dzisiaj w szatni od razu stwierdził, że to nie koniec. Jeszcze jeden krok przed nami, mam poczucie, że go zrobimy. Wywalczyliśmy już tyle naszą ciężką pracą i zaangażowaniem… Wszyscy już spisali nas na straty – Termalica taka, siaka, szyderka, różne oświadczenia, duperele, nieprzyjemne rzeczy wokół klubu. A my wychodziliśmy za każdym razem z podniesioną głową. Mecz w Gliwicach może być nagrodą za to wszystko. Za to, że nie łamaliśmy się mimo przeciwności losu, wbrew wszystkim. Wielu nie chciało Termaliki w ekstraklasie, a tak naprawdę ten klub jest dobrze poukładany, mamy wszystko zapewnione, od sprzętu, przez boiska treningowe. Wszystko. Chcemy, żeby ekstraklasa została w Niecieczy.

Wiele było historii, za które Termalice się dostawało, słusznie zresztą. A co przemawia za tym, żeby – jak mówisz – została w ekstraklasie?

Na pewno to, że mogliśmy się poddać i powiedzieć: dobra, spadamy z ligi, nikt nas tu nie potrzebuje. Mogła pani prezes przyjść do szatni i to samo nam powiedzieć. Ale nie, tu na przekór wszystkim chcieliśmy pokazać swoje ambicje. Każdy z nas chce osiągać więcej i więcej. Możemy grać dobrze w piłkę, co pokazujemy w ostatnich spotkaniach, mecze są dużo lepsze niż wcześniej. Nie jest to poziom na mistrza Polski, nie oszukujmy się, ale ekstraklasowy – już tak. To, jak jest klub zarządzany, czy zwolni trenera, czy zostawi trenera, to już nie jest zależne ode mnie. Ja wykonuję swoją pracę – oddaję serce na boisku, trenuję każdego dnia, robię to, co mogę.

Czego spodziewasz się po meczu w Gliwicach? Piast przegrał trzy mecze z rzędu, kompletnie się wyłożył na tej ostatniej prostej, z czego wy możecie najmocniej skorzystać.

Czytałem waszą relację po meczu we Wrocławiu i z tego co widziałem, Piast miał kilka sytuacji. Piast potrafi grać w piłkę, ale ma ogromny problem ze skutecznością, z bronieniem dostępu do własnej bramki. To o tyle dziwne, że mają nazwiska, mają piłkarzy. Na początku system działał im połowicznie, nie strzelali wielu bramek, ale i wielu nie tracili. A teraz tracą, więc coś jest tam nie tak. To jest dla mnie sprawa drugorzędna, ja na to wpływu nie mam i nie chcę mieć. Jedziemy do Gliwic po swoje, zrobimy wszystko, żeby wygrać. Będzie co będzie.

Rozmawiali Samuel Szczygielski i Dariusz Urbanowicz

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...