Reklama

Nieprawdopodobne, a jednak… Ruch Chorzów znowu wygrywa derby

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2018, 21:14 • 3 min czytania 29 komentarzy

Derby. Spotkanie o dużym ciężarze gatunkowym. Naprzeciwko siebie drużyny walczące o zupełnie inne cele. Z jednej strony marząca o awansie GieKSa, dla której pozostanie w I lidze na kolejny sezon będzie oznaczało klęskę. Z drugiej – Ruch Chorzów, który ma już tylko matematyczne szanse na utrzymanie. Dzisiaj Niebieskim trafiła się doskonała okazja, by choć trochę poprawić humory kibicom. Okazja, którą piłkarze Dariusza Fornalaka wykorzystali w pełni, bo chyba nie ma nic lepszego dla będącej w takiej sytuacji fanów, niż wygranie derbowego pojedynku w momencie, gdy rywal walczy o upragniony awans. 

Nieprawdopodobne, a jednak… Ruch Chorzów znowu wygrywa derby

Wiecie co zaimponowało nam najbardziej w zwycięstwie Ruchu? Fakt, że ograli faworyta do awansu w mocno „młodzieżowym” składzie. Spójrzcie na roczniki piłkarzy, którzy zestawili pierwszą jedenastkę – 1990, 2001, 1992, 2000, 1987, 1997, 1998, 1992, 1995, 1992, 1999. Nieźle? Owszem, a w drugiej części na boisku zameldowali się również Bartosz Nowakowski i Patryk Sikora (rocznik 1999). Przede wszystkim należy jednak zaznaczyć, że pomimo braku doświadczenia, chorzowianie rozegrali dzisiaj naprawdę dobry mecz.

Długimi momentami piłkarze Jacka Paszulewicza kompletnie nie wiedzieli, co mają zrobić, by stworzyć sobie jakąkolwiek groźną sytuacje. Do głosu doszli dopiero w drugiej połowie, gdy gospodarze byli już wyraźnie zmęczeni. Cóż, mieli prawo, bo mocno harowali w obronie. Największe niebezpieczeństwo ze strony gości stwarzał Adrian Błąd, który próbował strzałów z dystansu, ale albo brakowało mu precyzji, albo chorzowianie skutecznie go blokowali. Raz, gdy piłka minęła już Bankowa i zmierzała do bramki, z linii wybił ją Kulejwski. Generalnie katowiczanie byli dzisiaj bezradni, a najlepiej świadczy o tym fakt, że ich jedynym pomysłem na grę była laga na napastnika. Cóż, taką grą nie można wygrać nawet z najsłabszą drużyną ligi. Tym bardziej że ta dzisiaj wzniosła się na wyżyny swoich umiejętności.

Chorzowianie nie zagrali co prawda wybitnego meczu w ofensywie, bo prawdę mówiąc groźnych okazji mieli tylko kilka. Zdecydowanie lepiej w polu karnym powinien zachować się Mateusz Hołownia, który spudłował z kilku metrów. Podobnie zresztą było ze strzałem głową Giacomo Mello, który uderzył zbyt lekko, by zaskoczyć bramkarza. W każdym razie brakowało precyzji i siły przy strzałach… Z gry gola strzelić się nie udało, ale po dwóch kwadransach gry polu karnym faulowany był Hołownia, co zauważył arbiter i gwizdnął „jedenastkę” dla gospodarzy. Do rzutu karnego podszedł Maciej Urbańczyk, który strzelił przy słupku i Wierzbicki musiał wyjąć piłkę z siatki.

Tydzień temu GieKSa wtopiła z przeciętnym Stomilem, a Jacek Paszulewicz w ten sposób skomentował występ swoich piłkarzy: – Zasłużyli na kopa w tyłek. Na ile kopów zasłużyli dzisiaj? Wydaje się, że GieKSa znowu postanowiła oszukać swoich kibiców i marzenie o ekstraklasie będzie chyba musiała zostawić na kolejny sezon. Bo powiedźmy sobie uczciwie – grając taką bryndzę nie ma opcji, by myśleć o awansie, nawet jeśli mowa o tak słabej lidze.

Reklama

Ruch Chorzów – GKS Katowice 1:0 (1:0)
Urbańczyk 30′ (k.)

Pozostałe wyniki: 

Drutex Bytovia – Wigry Suwałki 1:2 (Adamek 28′ – Kimala 7′, 24′)

Podbeskidzie – Odra Opole 1:2 (Tomczyk 77′ – Habusta 54′, 59′)

Stomil Olsztyn – Zagłębie Sosnowie 0:2 (Nowak 16′, Lewicki 58′)

Olimpia Grudziądz – Puszcza Niepołomice 0:0

Reklama

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

29 komentarzy

Loading...