Reklama

Raz, dwa i trzy – Urynowicz wkracza do poważnej gry?

redakcja

Autor:redakcja

10 maja 2018, 20:43 • 4 min czytania 12 komentarzy

Marcin Urynowicz dobrze wpisuje się w poziom ekstraklasowej abstrakcji. Nie strzelał nic przez całe lata, nawet w I lidze – teraz ładuje gola za golem. W zremisowanym przez Górnik Zabrze meczu z Koroną Kielce, napastnik zabrzan zanotował tyle samo bramek, co celnych podań – dokładnie po jednym oczku w każdej z tych kategorii. Co nie zmienia faktu, że w ostatnim czasie imponuje regularnością strzelecką, wykorzystując zaufanie trenera Brosza na tyle, na ile pozwalają mu umiejętności.

Raz, dwa i trzy – Urynowicz wkracza do poważnej gry?

„Sztuka za sztuką, za sztuką sztuka” – zgodnie z klasycznym wersem Kołcza pogrywa sobie ostatnio Urynowicz na boiskach Ekstraklasy. Trzy mecze z rzędu, w których pokonywał bramkarza rywali, na dodatek bramka przeciwko Koronie zdobyta już w 18. sekundzie meczu. Do ligowego rekordu trochę zabrakło, bo wciąż najszybszą pozostaje bramka strzelona już po 13. sekundach przez Damiana Chmiela z Podbeskidzia, ale wynik i tak niczego sobie.

To był chyba taki Urynowicz, jakiego długo trener Brosz nie mógł się doczekać, dając mu pograć w końcówkach meczów – bystry, wykorzystujący gapiostwo przeciwnika, no i do tego skuteczny. Sęk w tym, że ten występ był trochę jak film „Od zmierzchu do świtu”, tylko że à rebours. W obrazie Rodrigueza najpierw mieliśmy budowanie napięcia zakrawające o nudę, a potem totalną rozpierduchę. Urynowicz już w pierwszych sekundach odpalił efektowne fajerwerki, ale później – niestety – zaczął przynudzać.

Wychowanek Gwarka Zabrze przez większą część sezonu albo nie grał wcale, występując w trzecioligowych rezerwach Górnika, albo grywał ogony. Kiedy wchodził na murawę, bramkarz drużyny przeciwnej mógł wyciągnąć z kieszeni krzyżówki, zająć się dłubaniem w nosie, albo odpisać na smsa. Urynowicz goli nie strzelał po prostu w ogóle. Teraz ma na koncie trzy bramki zdobyte z rzędu i są to jedyne skalpy, jakie udało mu się zebrać w bieżących rozgrywkach.

Urynowicz – podobnie jak Igor Angulo – podtrzymywał w Ekstraklasie skuteczność, jaką wykazywał się rok temu w I lidze. Hiszpan został królem strzelców na zapleczu i wciąż, pomimo kłopotów zdrowotnych i rozregulowanego celownika na wiosnę, pozostaje w grze o tytuł najlepszego strzelca Ekstraklasy. Jego zmienik nie strzelił w zeszłym sezonie ani jednej bramki i długo wyglądało na to, że w najwyższej klasie rozgrywkowej osiągnie podobnie piorunujący wynik.

Reklama

Tymczasem – szok i niedowierzanie. 22-letni napastnik oddał w meczach z Lechem, Zagłębiem i Koroną w sumie cztery strzały, z których trzy odnalazły drogę do siatki. Z pokracznego taksówkarza, numer boczny 7775, zrobił się prawdziwy kiler, bezbłędny niczym karabinek snajperski Steyr.

Czy można już ogłosić eksplozję talentu na miarę Włodzimierza Lubańskiego? Z tym postanowiliśmy się jeszcze na chwilę powstrzymać. Wiadomo, że napastnika rozlicza się przede wszystkim z bramek i twarde liczby stoją w tej chwili za napastnikiem Górnika, ale – umówmy się – jeżeli patrzeć na mecz nieco bardziej globalnie, niż tylko przez pryzmat cyferek, to boiskowe wyczyny Urynowicza aż tak nie imponują.

Przede wszystkim – rzadko bywa przy piłce, na dodatek grając na bardzo niskiej skuteczności podań (60%). Jedno na osiem celnych z ostatniego spotkania to oczywiście przykład jednostkowy i nieco przejaskrawiony, ale tendencja jest jasna – Urynowiczowi jeszcze się w tym sezonie nie przytrafiło, żeby zagrać do kolegów chociaż 20 razy w jednym meczu. Łukasz Wolsztyński – póki grał – prezentował się pod tym kątem znacznie korzystniej, natomiast Igor Angulo też nie wymienia się z partnerami piłką zbyt często, ale on z kolei znacznie aktywniej poczyna sobie pod bramką rywali, tworząc o wiele więcej sytuacji strzeleckich (2.7 strzału na 90 minut gry, przy 1.6 Urynowicza).

Słowem – ani z Urynowicza napastnik kreatywny, ani super-snajper.

Statystyki swoje, ale liczby – swoje. Urynowicz strzelał trzy raz z rzędu, przebiwszy się wreszcie do wyjściowej jedenastki Górnika. Nie jest to ten typ piłkarza, któremu na grze w pierwszym składzie szczególnie zależy – grzał w Zabrzu ławę latami, lecz ani mu się śniło ruszyć gdzieś na wypożyczenie i poszukać regularnych występów. Wedle pogłosek – zamiłowanie do ciepłego, zabrzańskiego kurwidołka było zbyt duże, żeby przewalczyła je ambicja sportowa i chęć złapania większej porcji minut na murawie. Gram – fajnie, nie gram – też w porządku.

Urynowicz podpisał z Górnikiem kontrakt w 2015 roku i tak sobie w Zabrzu trwa. I niewykluczone, że trwać będzie, bo umowa wygasa dopiero za dwa lata. Paradoksalnie, zupełnie nieoczekiwana passa strzelecka napastnika może zabrzanom pomóc w tym, żeby się go ze Stadionu im. Ernesta Pohla… pozbyć. Pogłoski o tym, że Górnik potrzebuje znacznie lepszej konkurencji dla Angulo i Wolsztyńskiego – zwłaszcza, że ci dwaj często grywali w duecie i też nie zawsze olśniewają swoją dyspozycją – pojawiały się w Zabrzu już od dawna i trzy gole raczej tej optyki nie zmienią.

Reklama

No bo trzy gole to mają na koncie też Marcin Warcholak Michal Piter-Bućko i Joao Oliveira. Ale na pewno łatwiej będzie komuś opchnąć napastnika, który załadował trzy razy z rzędu w Ekstraklasie, niż takiego który do tej pory strzelał wyłącznie w III lidze.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Komentarze

12 komentarzy

Loading...