Reklama

Tak to powinno wyglądać – Zagłębie nie kłania się pretendentom

redakcja

Autor:redakcja

28 kwietnia 2018, 18:17 • 3 min czytania 17 komentarzy

Fajnie, naprawdę fajnie ogląda się mecze Zagłębia Lubin w grupie mistrzowskiej. Czujemy się trochę nieswojo, gdy podkreślamy takie rzeczy, bo zaangażowanie do ostatniego meczu sezonu powinno być przecież normą, ale pamiętamy, że w ekstraklasie często nie było. Dzisiejsi Miedziowi nie mają nic wspólnego na przykład z Pogonią Szczecin z poprzednich lat. Najpierw przywieźli trzy punkty z Warszawy, później przegrali z Lechem, ale napsuli przy tym Kolejorzowi sporo krwi, a teraz pokonali w Płocku Wisłę. 

Tak to powinno wyglądać – Zagłębie nie kłania się pretendentom

Wisłę, która po cichu marzy o wielkich rzeczach. A może powinniśmy używać już czas przeszłego? Jeśli chodzi o walkę o tytuł mistrzowski, raczej będzie ciężko, bo Legia ma w tej chwili 7 punktów przewagi, a trasa prowadząca do innych celów też stała się właśnie znacznie trudniejsza. Spory niedosyt mogą czuć po tym meczu piłkarze Jerzego Brzęczka. Z przynajmniej trzech powodów.

Po pierwsze, to oni wyszli na prowadzenie. Po 30 minutach w miarę wyrównanego meczu, w którym brakowało nam trochę jakości, w polu karnym padł Nico Varela, w czym trochę pomógł Mateusz Matras. Karny z rodzaju tych nieoczywistych, ale jednak był. Semir Stilić chciał jeszcze wyrwać futbolówkę z rąk Urugwajczyka, ale ostatecznie to sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość. Sęk w tym, że gospodarze nie poszli za ciosem, a ledwie siedem minut później dali sobie wbić bramkę wyrównującą. Robotę odwalił Mares, a nogę dostawił Tuszyński.

Po drugie, to oni stwarzali sobie lepsze okazje przy stanie 1-1. I to tak zdecydowanie lepsze, ale Zagłębie miało Hładuna. 22-latek potwierdził, że nie mówi się o nim jako o jednym z odkryć sezonu, bo dobrze mu z oczu patrzy. W 64. minucie odbił nogami strzał Kante, a minutę później pokazał jeszcze większy kunszt, gdy sparował strzał głową napastnika Wisły. Jakiś kwadrans później wybronił jeszcze strzał z bliska Michalaka. Inaczej mówiąc – podcinał gospodarzom skrzydła.

Po trzecie, remis i jeden punkt stracili w dość głupich okolicznościach. W samej końcówce spotkania pod bramką Dahne było bardzo gorąco, ale gdy Furman wybił strzał Guldana z linii bramkowej, wydawało się, że już po strachu. Jednak wtedy Reca nie ogarnął, że dotykanie piłki ręką w polu karnym to nie jest najlepszy pomysł. To była niegroźna sytuacja, wystarczyło zachować koncentrację, ale defensora to przerosło. Ciągle mamy wrażenie, że coś jest z tym chłopakiem nie tak. Słyszymy i czytamy – na przykład we wczorajszym Przeglądzie Sportowym – że wielka przyszłość na lewej stronie przed nim, ale jakoś tego nie czujemy. A nawet więcej – chyba znaleźlibyśmy więcej meczów, w których zawodził, niż takich, w których grał naprawdę dobrze. Reasumując – nawet przykładowy Koj, piłkarz po prostu solidny, to ciągle półka wyżej. Aha, karnego na gola bez trudu zamienił Starzyński.

Reklama

Tym samym strata Zagłębia do płocczan stopniała do czterech punktów. Nic nie sugerujemy, nikomu nie kibicujemy, ale jednak nie byłoby najgorzej, gdyby Miedziowi odebrali jakąś nagrodę za zaangażowanie do samego końca.

[event_results 452910]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...