Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

25 kwietnia 2018, 14:00 • 5 min czytania 29 komentarzy

Prezes ekstraklasowego klubu, pani Danuta Witkowska, w przerwie rozgrywanego przez jej drużynę meczu ładuje na oficjalną stronę komunikat, że jej zdaniem mecz jest ustawiony – bo to chyba jedyna możliwa interpretacja słów o „Piłkarskim pokerze”. Wersję wydają się podtrzymywać inni ludzie z Niecieczy, ponieważ oświadczenie wisi na stronie do dziś, wzbogacone również zostało o kontrowersję w polu karnym. Arkadiusz Aleksander z Sandecji w podobnym tonie zaznacza na Twitterze, że dla jego drużyny nie gwiżdże się rzutów karnych. Potem głos zabiera Ryszard Niemiec, członek zarządu PZPN-u, który stwierdza, że w sumie to sędzia podczas meczu w Niecieczy był stronniczy.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Potem mamy jeszcze (od członka zarządu PZPN-u!) wrzutki, że trwa casting na nowego Lagunę, w dodatku „coś mu podpowiada, że jeszcze raz w życiu przyjdzie mu stanąć na czele ogólnopolskiej komisji, weryfikującej sędziów piłkarskich”.

Przyzwyczaiłem się już, że spiski tropią kibice. Winni słabej dyspozycji niemal nigdy nie są piłkarze o zbyt małych umiejętnościach, zazwyczaj to trenerzy przygotowania fizycznego, spółdzielnia dla Legii, spółdzielnia przeciw Legii, spółdzielnia dla drużyn z małych miejscowości, spółdzielnia przeciw drużynom z małych miejscowości, zemsta na Ruchu Chorzów za opozycyjną krytykę wobec władz PZPN-u albo po prostu korupcja. Popularna jest teoria o piłkarzach, którzy w przypadku wysokiego kursu na swoich rywali, puszczają mecze, popularna jest teoria o odpuszczaniu spotkań, by potem targować wyższe premie za utrzymanie, a wręcz furorę robi wizja ustalania przez sędziów tabeli. W zależności od potrzeb jest to albo forowanie Legii, by nie skompromitowała nas w europejskich pucharach, albo forowanie jej rywali, by Warszawa nie zdominowała lokalnego podwórka w zbyt wielkim stopniu.

Ale wszystkie te teorie to owoce rozważań forumowych specjalistów, którzy swoje informacje uzyskali w toku dziennikarskiego śledztwa przeprowadzonego wraz z grupą znajomych w pubie w piątkowy wieczór. Są równie szkodliwe, jak filmiki o jaszczuroludziach rządzących światem oraz tajnych opryskach CIA nad polskimi miastami.

Danuta Witkowska to jednak nie danka1920 na termalica.fora.pl, Arkadiusz Aleksander to nie jest aleksNS na Twitterze, prezes Ryszard Niemiec na pewno w niczym nie przypomina facebookowego awatara.

Reklama

Prezes ekstraklasowego klubu, członek zarządu PZPN. Gdyby ułożyć listę 30 najbardziej wpływowych osób w polskiej piłce – prawdopodobnie by się zmieścili, nawet nie na ostatnich lokatach. I te właśnie osoby zarzucają, że liga jest nieuczciwa. Nie jest to zresztą jakieś szczególne wyjście przed szereg – faworyzowania jednych drużyn kosztem drugich na różnych polach dopatrują się osoby nawet z pierwszej piątki wspomnianej listy. Przecież Karol Klimczak, przewodniczący Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA rozważał parę tygodni temu:

Szukam w pamięci analogicznej sytuacji, w której w ostatnich minutach meczu, sędzia w niejednoznacznej sytuacji odgwizdał coś przeciwko stołecznemu klubowi. Nie znajduję takiej sytuacji.

Zarzucanie nieuczciwości rozgrywkom w najwyższej polskiej lidze spowszedniało na tyle, że brakuje jeszcze jakiegoś mocniejszego tekstu z użyciem słów do tej pory unikanych: „sprzedał”, „kupił”, „ustawiony”. Nawet dziwne, że środowisko piłkarskie się ich wystrzega, bo przecież pisanie o piłkarskim pokerze to w gruncie rzeczy to samo.

Jesteśmy w samym środku ogromnej debaty o jakości ligi. Wszystko naturalnie w kontekście nadchodzącego przetargu na prawa do transmitowania tej fantastycznej futbolowej epopei, jaką bez wątpienia jest walka o tytuł mistrza Polski. Niektórzy narzekają w niej na kibiców, którzy odstraszają sponsorów, telewidzów i ogółem psują wizerunek. Niektórzy idą bardziej w kierunku infrastruktury, dopytując, jak w telewizji ma dobrze wyglądać stadion Pogoni Szczecin czy Wisły Płock. Natomiast nie widzę szczególnego lamentu nad tym, w jaki sposób nad wizerunkiem Ekstraklasy pracują choćby wyżej wymienieni, półotwarcie przebąkując o tym, że liga jest nieuczciwa.

Nie wiem, może jestem dziwny, ale jestem w stanie znieść, że mecz jest przerwany na dwie minuty przez dym, że z ekranu wylewa się rdza z płockich płotów, jestem nawet w stanie znieść, że komentatorzy przez 15 minut debatują nad wyborem najlepszej trójki meczu (C+ – wielkie dzięki, że z tego zrezygnowaliście!). Nie byłbym z kolei w stanie spokojnie oglądać ligi, która według uczestników jest ustawiona. Na tle wszystkich drobnych niedogodności – jak na przykład brak skrzydłowych potrafiących dośrodkować piłkę w biegu – brak sprawiedliwości po prostu odbiera sens gry.

To trochę tak jak z chuligaństwem – mimo że od lat liczba incydentów spada z roku na rok, medialny obraz i przekaz jest tak jaskrawy, że przypadkowy przechodzień zaczepiony na ulicy na hasło „stadion” odpowie: „zadyma”. Niestety, podobnie jest w przypadku zarzutów korupcyjnych. Zaczyna się od niewinnych półsłówek i zagrywek ukierunkowanych na „wewnętrzny rynek”. Plusowanie u kibiców poprzez zarzucanie rywalom nieuczciwych praktyk, budowa syndromu oblężonej twierdzy, która broni się nie tylko przed jedenastką rywali, ale jeszcze trójką arbitrów. Fanatycy tego słuchają, notują, po czym kolportują te teorie we własnym gronie. Wizje zaczynają żyć własnym życiem, przekonanie o sędziach sprzyjających Legii dotyczy już nie tylko garstki fanów w Poznaniu i Krakowie, ale nawet sympatyków futbolu bardzo odświętnie zapuszczających się w świat Ekstraklasy. Z czasem zaczepisz przechodnia, rzucisz hasło „Ekstraklasa” i otrzymasz zwrotkę: „korupcja”.

Reklama

Nie chodzi o pudrowanie mocno podstarzałej damy, która raczej nie złapie na swój powab największych telewizji świata. Jeśli sędziowie robią błędy – piętnujmy je. Jeśli VAR działa w sposób niedoskonały – rozmawiajmy o tym. Jeśli piłkarze nie potrafią grać w piłkę – piszmy, że nie potrafią grać w piłkę. Ale zarzucanie, choćby i metaforyczne, bezpieczne pod kątem procesowym, korupcji czy ustawiania spotkań to jest strzał w obie stopy i kolano.

Jak mamy przekonać telewizję, że warto transmitować teatr, jedynie udający piłkę nożną?
Jak mamy przekonać kibiców, by chodzili na mecze, których wynik ustalają sędziowie/układ?
Jak mamy przekonać mocniejsze kluby, by kupowały od nas drogo piłkarzy, którzy wyróżniają się wyłącznie w ustawionych spotkaniach?

Przecież to wszystko absurd, nic tu się nie składa. Żadna zadyma na meczu, żaden kiks któregokolwiek z ekstraklasowców, żaden z irracjonalnych zmian trenerów i żaden z błędów sędziowskich nie jest tak szkodliwy, jak wytworzenie ogólnego wrażenia, że Ekstraklasa jest nieuczciwa. Walka o pozbycie się tego wizerunku trwała od lat, a ogromną rolę odegrali w tym wrocławscy prokuratorzy. Dziś ludzie, którym najmocniej powinno zależeć na zerwaniu z tamtym okresem, puszczają oko do swoich kibiców – wicie, rozumicie.

Potem będzie zdziwienie – dlaczego nikt nie szanuje Ekstraklasy? A czy ona samą siebie szanuje?

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

29 komentarzy

Loading...