Reklama

Lewandowski, Milik i kto jeszcze? W walce o mundial robi się tłok

redakcja

Autor:redakcja

23 kwietnia 2018, 16:51 • 5 min czytania 47 komentarzy

Pamiętamy te smutne czasy, gdy chodziliśmy pijani ze szczęścia przez tydzień, bo Polak strzelił gola na pustaka w Serie A. Gdy rozważano pod kątem reprezentacji gościa z ekstraklasy, który w dziesięciu meczach trafił cztery razy, więc może by się nadał…? Od momentu pojawienia się Lewandowskiego ten temat został odsunięty w kąt, skoro takiej dziewiątki zazdrości nam prawie każda reprezentacja świata. Problem pozostawał inny: wciąż brakowało zaplecza na tej pozycji, szczególnie, gdy pech nie oszczędzał Milika. Ostatnio mamy jednak coraz silniejsze wrażenie, że i zaplecze rośnie w siłę, a walka o wyjazd na mistrzostwa świata zapowiada się naprawdę konkretnie.

Lewandowski, Milik i kto jeszcze? W walce o mundial robi się tłok

Dla tych rozważań załóżmy, że Nawałka zabierze ze sobą do Rosji czterech snajperów. Pewniaków widzimy dwóch: Lewandowskiego i Milika. Co cieszy, to fakt, że w kontekście mundialu nasz galowy duet również rośnie w oczach. Robert odpoczywa, a pamiętając Euro 2016, wiemy, jak jest to ważne. Na tych mistrzostwach marnował dobre okazje, z Ukrainą, gdy nie trafił w prościutkiej sytuacji, czy z Niemcami, kiedy zwlekał ze strzałem sto lat i został zablokowany. Słyszeliśmy głosy, że Lewandowski ściągał na siebie uwagę rywali, przestawiał obrońców, ale do rozpychania się łokciami można zatrudnić Korzyma, nie zaś czołowego piłkarza świata. Robert nie był sobą, bo wcześniej grał dużo, za dużo. We wszystkich rozgrywkach sezonu 15/16 miał 4236 minut spędzonych na boisku, w tych ma 3320 – zostało jeszcze co prawda trochę spotkań, ale widzimy, że w Bundeslidze piłkarz jest oszczędzany i wchodzi na końcówki. W przypadku awansu do finału Ligi Mistrzów zostały mu więc właściwie tylko cztery mecze, bo jeszcze finał Pucharu Niemiec. Różnica między sezonami 15/16 a 17/18 będzie więc spora, toteż reprezentacja może się tylko cieszyć.

Milik? Wrócił i to w naprawdę dobrym stylu. Wczoraj, gdy okazało się, że Sarri decyduje się na Mertensa, nie na Polaka, wielu kibiców i ekspertów było zawiedzionych, bo to w Miliku widzieli większe szanse na gole. Arek strzelał z Chievo, potem z Udinese i trzeba te łupy uznać za ważne w kontekście walki o mistrzostwo, bo zespołowi z południa Itallii wówczas nie szło. Pewnie Milik nie ma jeszcze sił na całe spotkanie, ale skoro rozegrał 73 minuty z Udinese, znaczy to mniej więcej tyle, że fizycznie nasz snajper wygląda dobrze. A będzie tylko lepiej.

Jeśli obaj panowie są zdrowi, do ich dobrych występów jesteśmy przyzwyczajeni, więc sprawdźmy, co dzieje się dalej. A dzieje się całkiem pozytywnie: oczywiście, Teodorczyk musi co jakiś czas ściągnąć na siebie kłopoty, o czym piszemy TUTAJ, ale jego forma strzelecka imponuje. W ośmiu ostatnich ligowych meczach osiem razy trafiał do siatki, a gdy tylko to robił, Anderlecht wygrywał. Co prawda Fiołki nie mają już szans na mistrzostwo, ale za końcówkę sezonu do Polaka nie można mieć pretensji.

Na boiskach Serie A pewniej poczuł się też Mariusz Stępiński, skoro w ciągu miesiąca zaliczył gole kolejno z:

Reklama

– Milanem
– Napoli
– Interem

Liczymy, że to poważny krok Mariusza w kierunku ustabilizowania formy. Pamiętamy przecież, że w Nantes też potrafił strzelać, po 12 kolejkach poprzedniego sezonu miał trzy gole i trzy asysty, niestety, do końca rozgrywek dołożył jeszcze tylko po jednym oczku w obu tych rubrykach.

W bardziej egzotycznych piłkarskich kierunkach dają o sobie znać Wilczek i Świerczok. Ten pierwszy na pewno czuje, że uciekają mu mistrzostwa, skoro nie jest ostatnio powoływany, więc wziął się ostro do roboty – tak trzeba nazwać pięć goli w czterech spotkaniach rundy mistrzowskiej duńskiej ekstraklasy. W Bułgarii nie przepadł z kolei Świerczok, on też ma pięć goli na etapie mistrzowskim Parva Ligi, tyle że w trzech meczach, a Łudogorec spokojnie zmierza po mistrzostwo.

Nie wolno też zapominać o Kownackim, on akurat nie strzela ostatnio dla Sampdorii – hm, „ostatnio”, czyli od stycznia – ale w kadrze daje radę. Jest prawdziwym liderem zespołu U-21, ma sześć bramek w eliminacjach, bez niego nie mielibyśmy szans na młodzieżowe Euro. Co ważne, a może wręcz ważniejsze, Kownacki nie dał ciała w seniorskim debiucie. Pisaliśmy po Nigerii:

DAWID KOWNACKI 5
Widywaliśmy gorsze debiuty w reprezentacji. Fajerwerków nie było, co najwyżej zimne ognie, ale też zbytnio się ich nie spodziewaliśmy. Powalczył z Shehu i nie odstawał w tej fizycznej walce, do tego starał się pokazywać do gry, choć można było odnieść też wrażenie, że jest w takim ustawieniu lekko zagubiony. Zasłużył na to, by dalej się mu bacznie przyglądać.

Zbierając to wszystko do kupy, trzeba więc stwierdzić, że jest na kim zawiesić oko, skoro wymieniliśmy już pięciu chłopa, a nie wspomnieliśmy nawet o Piątku z Cracovii czy Niezgodzie, bez którego Legia już dawno zaliczyłaby drzewo na drodze do mistrzostwa.

Reklama

Oczywiście pamiętamy też, że nie licząc Lewandowskiego, pozostali zaliczyli wahania formy, czy wręcz zaczęli grać na dobrym poziomie dopiero od niedawna. Milik z wiadomych przyczyn, ale tacy Teodorczyk i Wilczek obudzili się zupełnie niedawno. Wcześniej kibice Anderlechtu i Broendby mogli Polaków nie poznawać, bo z porządnych snajperów stali się zupełnie niegroźni. Na ten moment to wydaje się jednak nieaktualne, a kibica reprezentacji w kontekście mundialu nie musi obchodzić forma poszczególnych piłkarzy w listopadzie, tylko bardziej z tego roku, z miesięcy poprzedzających turniej w Rosji.

A z tą jest nieźle. Mamy wrażenie, że rezerwowi napastnicy na tym mundialu będą w stanie kadrze coś dać, nie pojadą do Rosji tylko w roli atrapy. Na koniec zostawimy głos wam: obok Lewandowskiego i Milika, jaką parę widzielibyście jeszcze na mundialu? Macie dwa głosy.

[yop_poll id=”79″]

Fot. FotoPyk

Najnowsze

1 liga

Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Paweł Paczul
0
Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Komentarze

47 komentarzy

Loading...