Reklama

Cracovia nie chce wczasować

redakcja

Autor:redakcja

14 kwietnia 2018, 18:31 • 3 min czytania 2 komentarze

Choć Cracovii nie zrzuciłby do pierwszej ligi nawet kataklizm, krakowianie nie zamierzają rozstawiać na boisku leżaków. Nie dziwi to, że Pasy wyglądały lepiej od Piasta pod względem piłkarskim – mają przecież więcej jakości. Ale pewni utrzymania podopieczni Probierza zabiegali spoglądającego w otchłań Piasta.

Cracovia nie chce wczasować

Krzysiek Piątek wygląda, jakby był udanym eksperymentem japońskiej robotyki. Nie męczy się, choć biega cały czas, podkreślamy – biega, a nie bieganie pozoruje. Do tego cały czas jest pod grą i – by tak rzec – pod prądem. Wygrywa główki, szuka inteligentnych rozwiązań, a czasem potrafi wiele zyskać samym ustawieniem. Bramka, która dała dziś wygraną, była tylko wisienką na torcie, bo powiedzmy sobie szczerze: po Piątku widać, że wierzy w wyjazd na mundial. Być może w którymś momencie sezonu Pasy jednak nieco przyhamują, ale Piątek na pewno nie, choćby na sekundę.

Ale dziś w Krakowie więcej gospodarzy wyglądało, jakby grali właśnie – powiedzmy – o europejskie puchary. Waleczna, skuteczna gra w obronie? Oczywiście, ale zwróćmy choćby uwagę na otwierającego mecz gola, którego autorem był Dimun. To była bramka wyszarpana gliwiczanom z gardła. Najpierw Piątek wygrał diabelnie trudną piłkę w kotle pełnym obrońców. Potem Helik, choć miał małe szanse by dojść do piłki, rzucił się by jeszcze ją odbić, zaskakując Szmatułę i tym samym tworząc Dimunowi sytuację, której nie zmarnowałby nawet Gutkovskis. Ktokolwiek myślał, że Cracovia będzie miała problemy z zaangażowaniem, musi przemodelować swój plan na ekipę Probierza.

Piast sprawiał wrażenie zaskoczonego. Udawało mu się czasem przebić bokiem boiska, ale później zaczynał się festiwal bezużytecznych wrzutek, które tylko budowały notę stoperom Cracovii. Kto wie, może ten mecz potoczyłby się inaczej, gdyby Gojko wykorzystał na początku dobrą okazję, ale przecież jakby łącznie policzyć, to Pasy stworzyły sobie na przestrzeni meczu więcej klarownych sytuacji. Przy stanie 2:1 byli bliżej podwyższenia rezultatu, niż stracenia bramki. Zresztą to w jaki sposób Piast strzelił bramkę też jest wymowne: bomba z dystansu Zivca, ot, kapitalnie huknął i tyle. Koniec pieśni. Żadne koronkowe rozklepanie rywala, żadne rozmontowanie obrony. Ta w późniejszej fazie gry raz skutecznie została wyprowadzona w pole, gdy wszedł Valencia i posłał płaskie dograne do środka. Inteligentnie piłkę przepuścił Papadopoulos, ale jakimś cudem Pesković wybronił strzał Angielskiego, choć nie miał prawa tego obronić.

Ale przecież nawet remis gliwiczan by nie urządzał. Zastanawia nas ta drużyna – jakości ma naprawdę sporo, szczególnie jak na grupę spadkową. Jeszcze mamy w pamięci świetne mecze Dziczka czy Vassijleva, którzy dzisiaj nawet nie powąchali murawy. Valencia w kilku innych drużynach spokojnie miałby pewny skład, jest to jeden z niewielu skrzydłowych w lidze, którzy nie boją się dryblować. A przecież Badia, Gojko i Zivec także sporo potrafią jak na standardy ligowych pomocników. W środku jest Jodłowiec, w obronie Czerwiński, a Szmatuła w bramce to ponadprzeciętna ligowa. Na ławce trenerskiej Fornalik, kadra ciekawa i dość szeroka.

Reklama

I co?

I dryfują, bez większej kontroli nad swoim losem. Pierwsza szans, by wprowadzić lepszy kurs, zawalona.

[event_results 440518]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
0
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Komentarze

2 komentarze

Loading...