Reklama

Ramos na bakier z przepisami. Real znów bez kapitana?

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2018, 16:19 • 4 min czytania 15 komentarzy

Czy Real Madryt w pierwszym półfinałowym meczu Ligi Mistrzów będzie musiał radzić sobie bez Sergio Ramosa? Na ten moment taki scenariusz jest wysoce prawdopodobny. Na pozór brzmi to nie do końca przekonująco, bo obrońca Królewskich wczoraj w ogóle nie pojawił się na boisku, więc w teorii powinien być czysty jak łza. No ale obowiązujące przepisy ściśle określają też porządek zachowań, któremu podlegają także zawodnicy z różnych powodów będący poza kadrą meczową. I właśnie tutaj jest pies pogrzebany, ponieważ Ramos – podobno nieświadomie – w końcówce wczorajszego meczu kompletnie olał zasady, które powinien był respektować.

Ramos na bakier z przepisami. Real znów bez kapitana?

Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że piłkarz Realu w gruncie rzeczy nie dopuścił się żadnej zbrodni. Zacznijmy jednak od początku. Tydzień temu w Turynie Ramos zobaczył trzecią zółtą kartkę w tej edycji Ligii Mistrzów. To oznaczało, że rewanż w najlepszym wypadku obejrzy z wysokości trybun. No i rzeczywiście tak było. W trakcie spotkania, w którym defensywa Realu spisywała się beznadziejnie, realizator transmisji kilkukrotnie pokazywał krzywiącego się zawodnika. Ramos siedział spokojnie i obserwował, jak jego koledzy tracą kolejne bramki. Czyli generalnie rzecz biorąc – nic nadzwyczajnego.

To, co kluczowe dla całej sprawy, wydarzyło się dopiero kilku minut przed końcem spotkania. Czujne oko kamery wyłapało wówczas Ramosa, który opuścił swoją lożę i resztę spotkania oglądał stojąc tuż przy wejściu do tunelu prowadzącego do szatni. Radio Cadena COPE podaje, że obrońca zwyczajnie przegrał z emocjami, a po zejściu z trybun wdał się jeszcze w pyskówkę z Massimiliano Allegrim, co nie umknęło uwadze sędziego Michaela Olivera.

Reklama

Po meczu Ramos tłumaczył, że jego zachowanie wynikało z nieznajomości przepisów. Przed spotkaniem nie został poinformowany o tym, co dokładnie wolno, a czego nie, więc był przekonany, że ustawienie się de facto poza boiskiem, nie jest niczym złym. Marca przypomina jednak, że w Realu już wcześniej doszło do podobnej sytuacji. Podczas finału LM w 2014 r. na trybunach nie mógł wytrzymać pauzujący za żółte kartki Xabi Alonso, który – podobnie, jak teraz Ramos – również zszedł na murawę. W efekcie UEFA wlepiła mu jeszcze jeden mecz zawieszenia przez co hiszpański pomocnik opuścił mecz o Superpuchar Europy. Zestawiając to ze słowami Ramosa wychodzi nam, że Królewscy nie wyciągnęli wówczas żadnych wniosków i swoim piłkarzom nadal pozwalają na pełną samowolkę.

Los Sergio Ramosa leży teraz w rękach delegata wczorajszego spotkania. Jeśli w raporcie znajdzie się informacja o tym, że Hiszpan złamał przepisy, zawieszenia na pewno nie uda się uniknąć. Zresztą brak takiej adnotacji trzeba będzie uznać za objaw poważnych problemów ze wzrokiem wysłannika UEFA. Ramos swoją obecność w tunelu zaznaczył bowiem nie tylko poprzez kłótnię z Allegrim, ale też uspokajając zawodników Juventusu, którzy schodząc do szatni, w ostry sposób atakowali ekipę sędziowską. Niewykluczone więc, że ta próba bycia najbardziej prawilnym, będzie teraz naprawdę słono kosztować.

Strona hiszpańska próbuje za wszelką cenę bronić swojego zawodnika, choć generalnie są to mocno rozpaczliwe próby. Real tłumaczy, że Ramos tak naprawdę nie naruszył zasad, bo nawet przez chwilę nie znajdował się na poziomie murawy. Jak podano w specjalnym komunikacie, kapitan Królewskich końcówkę meczu oglądał na schodach, które są rozmieszczone poniżej płyty boiska. Na nasze nie brzmi to zbyt poważnie, ale z ocenami warto poczekać do ogłoszenia wspomnianego już raportu. Delegat UEFA ma na to 48 godzin. Do tego czasu wszyscy w Realu będą tkwić w niepewności. Bo jak pokazał wczorajszy mecz, bez Ramosa defensywa Królewskich bardzo mocno traci na jakości. W kontekście walki o finał LM brak obrońcy nawet w jednym meczu może mieć bardzo duże znaczenie.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Maciej Szełęga
7
Pomocnik Warty otwarcie krytykuje klub: zastanawiam się, co ja do cholery tutaj robię…

Liga Mistrzów

Komentarze

15 komentarzy

Loading...