Reklama

Brak VAR-u zapamiętają w Gliwicach. Oby nie był to błąd na miarę spadku…

redakcja

Autor:redakcja

08 kwietnia 2018, 12:34 • 6 min czytania 26 komentarzy

Baliśmy się 30. kolejki z powodu nieobecności VAR-u i – jak się okazało – mieliśmy rację. Nie udało się bowiem uniknąć bardzo poważnego błędu wypaczającego wynik meczu, a może i nie tylko meczu.. Sprawa miała bowiem miejsce w starciu ekip bezpośrednio zaangażowanych w walkę o utrzymanie, czyli w spotkaniu Piasta z B-B Niecieczą. A dalsze konsekwencje pomyłki zespołu sędziowskiego, a konkretnie asystenta Tomasza Musiała, mogą się okazać opłakane w skutkach.

Brak VAR-u zapamiętają w Gliwicach. Oby nie był to błąd na miarę spadku…

Cała niewydrukowana tabela w gruncie rzeczy polega na gdybaniu, ale akurat w meczu w Gliwicach za dużo gdybania naprawdę nie potrzeba. Co się stało? W 91. minucie gry (arbiter doliczył 4 minuty) wyrównującego gola zdobył Vladislavs Gutkovskis, który znajdował się na ewidentnym spalonym. Zobaczcie zresztą sami (Łotysz u dołu):

Gdyby na stadionie stał wóz VAR-u, Tomasz Musiał dostałby na ucho, że Piast – zamiast zaczynać od środka – powinien dostać rzut wolny pod własną bramką. Do końca doliczonego czasu gry pozostawały 3 minuty i z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że gospodarze dowieźliby 1:0 do ostatniego gwizdka. A to w zasadniczy sposób zmieniłoby sytuację gliwiczan przed fazą finałową. Abstrahując już od niewydrukowanej tabeli, to jedno zwycięstwo w zwykłej tabeli oznaczałoby, że:

– Piast ma 4 punkty przewagi nad strefą spadkową, a nie 1,
– W grupie spadkowej Piast rozegra 4 mecze na własnym boisku, a nie 3,
– Przy równej liczbie punktów na koniec sezonu ze Śląskiem i Pogonią Piast byłby wyżej w tabeli, a będzie niżej.

Reklama

Co więcej, jesteśmy bardzo ciekawi, jak uznanie gola ze spalonego Gutkovskisa przełoży się sytuację Piasta na koniec rozgrywek. Może się przecież zdarzyć i tak, że to piłkarze Waldemara Fornalika pożegnają się z ligą i zabraknie im właśnie punktów, które zostały im wczoraj odebrane przez arbitrów. Z pewnością znajdą się tacy, którzy winę za degradację w takich okolicznościach zwalaliby właśnie na zespół Tomasza Musiała oraz decyzję PZPN-u o całkowitej rezygnacji z VAR-u w 30. kolejce…

Co więcej, nie było to jedyne wypaczenie wyniku w sobotę. W meczu Sandecji z Wisłą Kraków Łukasz Szczech puścił faul Szufryna na Imazie w polu karnym gospodarzy, za co przyjezdnym należała się jedenastka. Jako że skończyło się bez bramek, zgodnie z naszymi zasadami w niewydrukowanej tabeli trzy punkty otrzymuje Biała Gwiazda. Perfekcyjnie pod względem sędziowskim nie było też w Warszawie w meczu Legii z Pogonią, gdzie w akcji bramkowej gospodarzy (na 1:0) Mariusz Złotek puścił ewidentny faul Hlouska na Piotrowskim. Tu jednak warszawianie i tak pewnie zwyciężyli, więc w niewydrukowanej tabeli uzupełniamy jedynie kolumny „sędzia pomógł”, „sędzia zaszkodził”.

Sporo działo się także w meczu Jagiellonii z Wisłą Płock i to nie tylko pod względem piłkarskim. Daniel Stefański puścił grę przy dwóch spornych sytuacjach w polu karnym gości – po starciu Stefańczyka ze Świderskim oraz po zagraniu piłki ręką przez Dominika Furmana. Na tę drugą sytuacją na Twitterze uwagę zwrócił pracownik mediów klubowych Jagiellonii, który całkiem słusznie porównał to zagranie do ręki Gutiego z meczu z Lechem (za co podyktowany został rzut karny):

Zacznijmy od końca, czyli od werdyktu – we wczorajszym spotkaniu z Wisłą Płock Jagiellonii nie należał się żaden rzut karny. Jest jednak sporo racji w stwierdzeniu, że bardzo podobne zagranie w dwóch różnych meczach sędziowie interpretowali inaczej i za każdym razem na niekorzyść białostocczan.

Reklama

Jako że w kwestii wytycznych KS PZPN co do zagrania ręką panuje ogromny bałagan, a obowiązujące interpretacje wciąż nie zostały opublikowane, sami przy ocenie meczu w Poznaniu popełniliśmy błąd i w niewydrukowanej tabeli usprawiedliwiliśmy karnego po ręce Gutiego. Jak udało nam się później potwierdzić u szefa polskich sędziów, Zbigniewa Przesmyckiego, za tego typu zagrania nie powinny być dyktowane jedenastki. W związku z tym dokonujemy od razu małej korekty w meczach 27. kolejki, gdzie:

– W starciu Lech-Jagiellonia sędzia dwukrotnie skrzywdził gości, bo przy stanie 2:1 powinien być rzut karny dla Jagi (faul Vujadinovicia na Novikovasie) oraz nie powinno być rzutu karnego dla Lecha (ręka Gutiego). To oczywiście bardzo poważne wpłynięcie na przebieg meczu przez sędziego, ale też – zgodnie z zasadami NT – przy wyniku 5:1 wciąż nie może być mowy o dopisywaniu bądź odejmowaniu punktów. Cały czas pozostajemy więc jedynie przy pomocy sędziego dla Lecha i szkodzie na rzecz Jagiellonii.

– W meczu Wisły Płock z Koroną, gdzie mieliśmy analogiczne zagranie piłki ręką przez Malarczyka, wycofujemy się z interpretacji, że powinien być gwizdnięty rzut karny. Czyli sędzia nie pomógł Koronie i nie skrzywdził Wisły (która i tak wygrała).

No dobra, skoro już wypisaliśmy, co było źle w 30. kolejce (a nawet też w 27.), spójrzmy na poprawnie rozstrzygnięte kontrowersje z wczorajszych meczów. Górnikowi w meczu z Lechem w istocie należał się rzut karny po zagraniu piłki ręką przez Bärkrotha. Była też jedenastka po faulu Bohdanowa na Haraslinie w derbach Trójmiasta, a także po starciu Dąbrowskiego z Wdowiakiem w meczu Cracovii z Zagłębiem (natomiast żółtko dla Balicia za brutalny faul w tym meczu mimo wszystko się broni). Nie mamy również zastrzeżeń do wskazania na wapno w meczu Śląska z Koroną po faulu we własnym polu karnym popełnionym przez Akosa Kecskesa.

* * *

Więcej kontrowersji w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego nie było. Mając więc zamkniętą tę fazę również w niewydrukowanej tabeli, nie sposób nie odnieść się do największych różnic. A te przede wszystkim tyczą się Górnika i Cracovii. Gdyby sędziowie nie myli się wcale, ci pierwsi najprawdopodobniej graliby w grupie spadkowej, a drudzy w grupie mistrzowskiej. Wychodzi więc na to, że po odejściu Michała Probierza z Jagiellonii wraz z nim odeszły problemy z arbitrami. Dziś najbardziej pokrzywdzona może się czuć właśnie Cracovia, natomiast białostocczanie po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zyskali punktowo na pomyłkach sędziów.

Krzywdy Cracovii są jednak nie do odkręcenia w niewydrukowanej tabeli i – pomimo że znaleźli się u nas w pierwszej ósemce – od następnej kolejki będziemy zmuszeni umieścić ich w grupie spadkowej i wyciągnąć z niej Górnika. To bowiem zakłada rzeczywisty terminarz gier ligowych. Tym samym zabrzanie oficjalnie staną się drużyną, która najwięcej zyskała na sprawach pozapiłkarskich (m.in. przy uwzględnieniu walkowera z Gliwic). Podopieczni Marcina Brosza zakończyli sezon zasadniczy na 5. miejscu, a u nas są na dalekiej 11. pozycji. Inne zasadnicze różnice to Śląsk na 11. miejscu (zamiast 15.) oraz Piast na 13. miejscu (zamiast 9.).

Ciekawe przetasowania nastąpiły także na szczycie – Lech i Legia zachowały odpowiednio 1. i 3. miejsce, ale już Jagiellonia i Wisła Płock zamieniły się miejscami. W rzeczywistości białostocczanie wyprzedzają swoich wczorajszych rywali o 5 punktów, a u nas to płocczanie mają już 3 oczka przewagi oraz realnie walczą o mistrzostwo Polski. Niewydrukowana tabela po sezonie zasadniczym – po raz ostatni z Cracovią i Górnikiem na swoich prawdziwych miejscach – prezentuje się następująco:

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Niewydrukowana tabela

Ekstraklasa

Kopnięcie w głowę? Tylko żółta. Niekonsekwencja Marciniaka | Niewydrukowana Tabela

Maciej Wąsowski
12
Kopnięcie w głowę? Tylko żółta. Niekonsekwencja Marciniaka | Niewydrukowana Tabela

Komentarze

26 komentarzy

Loading...