Reklama

Zmiana na szczycie – pierwszy Lech, druga Wisła Płock

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2018, 16:42 • 3 min czytania 32 komentarzy

Sędziowskim bohaterem minionej kolejki – i to niestety nie do końca w pozytywnym znaczeniu tego słowa – był Jarosław Przybył, który prowadził spotkanie Wisły Kraków z Lechem. W trakcie i po meczu bardzo dużo mówiło się właśnie o nim, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że nie brakowało w tym przesady. Czy arbiter popełnił w tym meczu poważne błędy? Tak. Czy był aż tak słaby, jak to zostało powszechnie uznane? Nie.

Zmiana na szczycie – pierwszy Lech, druga Wisła Płock

Najciekawsze jest to, że – tu zdradzimy od razu zakończenie – poniedziałkowa aktywność Przybyła koniec końców nie zostanie odnotowana w niewydrukowanej tabeli. Jasne, arbiter gwizdnął rzut wolny totalnie z dupy, a na dodatek pokazał żółtą kartkę Vujadinoviciowi i to wszystko idzie na jego konto. Tyle że niesłusznie pokazany lub niepokazany rzut wolny nie może być podstawą, by mówić o błędzie bramkowym. Przybył miał po prostu pecha, że Carlitos kapitalnie uderzył z rzutu wolnego (a zazwyczaj w naszej lidze takie strzały nie wpadają). Gdyby nie trafił, nikt w ogóle tej sytuacji by nie pamiętał. Jest to pomyłka, jakiej w niewydrukowanej tabeli nie uwzględniamy – tak samo postępujemy przy niesłusznie pokazanych rzutach rożnym czy autach tuż przed strzeleniem gola. Obiektywnie rzecz ujmując arbiter skrzywdził Lecha, ale – chcąc być konsekwentnymi – musimy przejść nad tym do porządku dziennego.

Kolejne kluczowe decyzje podejmowane przez Przybyła w tym meczu były już słuszne. Z rzutem karnym dla Lecha na czele, w którym trzeba podkreślić przede wszystkim jedną rzecz – Velez nie wykonywał wślizgu sensu stricto, bo wślizg jest metodą walki o piłkę, a słownikowo – kopnięciem piłki wysuniętą nogą. Przy wślizgu można dowolnie układać ręce, ale problem w tym, że to była interwencja wślizgopodobna, mającą na celu zablokowanie dośrodkowania. Albo, jak mówią niektórzy, interwencja pseudobramkarska. Przy takim zagraniu obrońca powinien już zadbać, by ręce nie powiększały obrysu jego ciała, a zwłaszcza ręka znajdująca się powyżej tułowia. Nie zrobił tego, przez co – zgodnie z wytycznymi UEFA oraz dążącymi do nich wytycznymi KS PZPN – był to oczywisty rzut karny.


Stop-klatka obrazująca, dlaczego interwencja Veleza nie była wślizgiem – nie walczył bezpośrednio o piłkę.

Tak jak Przybył miał niefart przy golu z wolnego Carlitosa, tak poszczęściło mu się w sytuacji, kiedy Lech strzelił trzeciego gola. W akcji bramkowej Sadlok brutalnie sfaulował Klupsia, za co powinien obejrzeć drugą żółtą kartkę. Arbiter powinien przerwać grę i wyrzucić go z boiska, bo puścić akcję mógł jedynie przy realnej szansie na zdobycie bramki. Jako że bramka ostatecznie padła, nie może być mowy ani o krzywdzie Lecha, ani o błędzie arbitra. Nie zmienia to jednak faktu, że ogólna ocena tego sędziego nie może być jednak najwyższa.

Reklama

Co dalej? Przejdźmy do jedynej ingerencji, jaką po 29. kolejce zrobiliśmy w niewydrukowanej tabeli. W meczu Pogoni ze Śląskiem gospodarzom należał się rzut karny po faulu Riery na Delewie. Podkreślmy, faulu, a nie symulce Delewa w starci z Rierą, jak to zostało zinterpretowane przez prowadzącego mecz Dominika Sulikowskiego, który pokazał Bułgarowi żółtą kartkę. Szczęśliwie Pogoń i tak ten mecz wygrała, więc w naszej tabeli uzupełniamy jedynie kolumny „sędzia pomógł” i „sędzia zaszkodził”.

No dobra, trochę ponarzekaliśmy, to teraz napiszmy, co było dobre. Zgadzamy się z arbitrami co do interpretacji następujących zdarzeń:

– W meczu Arka-Legia za rękę Antolicia po kiksie nie należał się rzut karny,
– W meczu Górnik-Sandecja Benga fualował Suareza na rzut karny,
– W meczu B-B-Cracovia mieliśmy słusznie nieuznaną bramkę (minimalny spalony) oraz słusznie uznaną bramkę (piłka nie wyszła za linię).
– W meczu Korony z Lechią mieliśmy słuszny rzut karny po zagraniu ręką przez Flavio. I na szczeście, jaja z powtórzeniem jedenastki nie miały wpływu na wynik, bo najpierw Kuciak obronił, a po chwili Cvijanović nie trafił w bramkę.

Po 29. kolejce ligi niewydrukowana tabela prezentuje się następująco:

Najnowsze

Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Niewydrukowana tabela

Komentarze

32 komentarzy

Loading...