Reklama

Wojtku, witaj ponownie! Dawno się nie widzieliśmy

redakcja

Autor:redakcja

31 marca 2018, 18:12 • 6 min czytania 17 komentarzy

Kojarzycie Wojciecha Pawłowskiego? Very solić kiper, buona sera, okazejszyn, we will say what time will tell? No właśnie. W sobotę Pawłowski rozegrał swój pierwszy od blisko trzech lat mecz w Ekstraklasie. Górnik zremisował 2:2 z Sandecją Nowy Sącz, a sam bramkarz zaprezentował się dość przeciętnie. Jego paradoks polega na tym, że zna go prawie każdy kibic śledzący polską piłkę, a facet w swojej seniorskiej karierze nie rozegrał jeszcze 50 meczów. Zerknijmy co działo się u niego przez te wszystkie lata.

Wojtku, witaj ponownie! Dawno się nie widzieliśmy

Wrzesień, 2011 rok – debiut w Ekstraklasie

18-letni Wojciech Pawłowski debiutuje w Lechii Gdańsk. Najpierw dostaje szansę gry w meczu z Limanovią Limanowa w 1/16 Pucharu Polski. Debiut z cyklu tych najgorszych z możliwych – trzecioligowiec wygrywa 1:0 i sensacyjnie eliminuje ekstraklasowicza z PP. Dziesięć dni później przychodzi okazja do rehabilitacji i Pawłowski zastępuje między słupkami Sebastiana Małkowskiego w meczu ligowym. 18-latek zatrzymuje GKS Bełchatów i łącznie w pierwszych sześciu meczach w Ekstraklasie traci zaledwie jedną bramkę. Później przyzna, że miał wtedy mnóstwo farta

Lipiec, 2012 rok – transfer do Włoch

Młody Pawłowski robi furorę w lidze. Gra dobrze, przemawiają za nim liczby, imponuje warunkami fizycznymi. Już zimą do Lechii odzywa się Udinese, ale oficjalnie do transferu dochodzi latem. Włosi płacą gdańszczanom około pół miliona euro. 19-latek widzi na stacji pociąg do stacji „sukces”, stara się do niego wbiec. I wywala się już w wejściu… Prezentujemy jeden z najsłynniejszych wywiadów polskich piłkarzy:

Reklama


Po latach Pawłowski opowie o tym w naszym wywiadzie:Po wywiadzie pojechałem na trening, później wróciłem do domu, odpaliłem internet i nie wiedziałem, co jest grane. Na początku pomyślałem nawet, że skoro wszyscy piszą, to chyba dobrze! No ale nie szło to w dobrą stronę, więc napisałem do nich, czy mogliby to usunąć. Powiedzieli mi, że nie da rady, bo to oficjalna klubowa telewizja, a w kontrakcie mam, że muszę się w niej udzielać.

Przez cały sezon zalicza dokładnie tyle samo występów w Udinese, co Jerzy Urban, Andrzej Gołota i Artur Barciś. Czyli zero.

Sierpień, 2013 rok

Pawłowski zostaje wypożyczony do Latiny Calcio. Przychodzi na pierwszy trening, a trener go pyta „coś ty za jeden?”. Sami przyznacie, że nie rokuje to dobrze na przyszłość. W nowym zespole kontynuuje swoją świetną passę i znów przez pół roku nie podnosi się z ławki. Wypożyczenie miało być na całym sezon, ale Pawłowskiemu znudziło się trenowanie na klepisku za stadionem i cotygodniowe ślęczenie na ławce rezerwowych. Zimą postanawia wrócić do Udinese.

Styczeń, 2014 rok

Wojtek od wyjazdu z Polski rozegrał dosłownie jeden oficjalny mecz – w juniorach Udinese. Poza tym – ławka i trybuny w seniorskim zespole Udine oraz ławka w Latinie. Do Pawłowskiego zgłasza się Paweł Żelem ze Śląska Wrocław. Bramkarz podejmuje szybką decyzję o powrocie do Polski. Udinese wypożycza Polaka na pół roku do Ekstraklasy. I znów oddajemy głos Pawłowskiemu zadając pytanie „dlaczego znów nie wyszło?”.

Reklama

Podpisałem umowę na pół roku z obietnicą, że jeśli będzie okej, to zostanę na dłużej. Nie broniłem, ale nie mieliśmy wtedy dobrych wyników i trener powiedział, że daje Kelemenowi jeszcze jedną szansę – jeśli się nie wykaże, to będzie zmiana. I wtedy Marian zaczął się tak wykazywać, że nie straciliśmy bramki przez siedem kolejnych meczów. I następne pół roku minęło, ale dostałem szansę w ostatnim meczu z Koroną i wypadłem dobrze. A Marianowi kończył się kontrakt, więc przedłużyłem wypożyczenie jako pierwszy bramkarz. Super przepracowałem obóz, pierwszy mecz na zero, ale z Pogonią czerwona i znów postawili na mnie krzyżyk. Pawełek do bramki, Wrąbel jako wychowanek na ławkę, a ja musiałem szukać kolejnego klubu.

Podsumujmy: 20-latek trafia do Śląska w styczniu, spędza we Wrocławiu cały rok i w tym czasie łącznie rozgrywa trzy mecze. Właściwie dwa i pół, bo trzeciego nie dokończył przez czerwoną kartkę. Plan odbicia się od dna kończy się na oglądaniu z trybun Mariusza Pawełka.

Styczeń, 2015 rok

Pawłowski wraca do Udinese, mówi „buona sera” i zaraz „ciao”, bo – nie uwierzycie – trzy występy w Śląsku nie przekonały Włochów do dania mu kolejnej szansy. Skoro odbił się od Ekstraklasy, to postanawia spróbować swoich sił w I lidze. Trafia na wypożyczenie do Bytovii Bytów. Tam gra w pierwszych pięciu meczach komplet minut, w międzyczasie zmienia się trener i Janasa zastępuje Kafarski. W kolejnych dziesięciu meczach Pawłowski nie podnosi się z ławki – przegrywa rywalizację z Tomaszem Laskowskim, który dziś siedzi w Warcie Poznań.

Czerwiec, 2015 rok

Wojciech Pawłowski oblewa testy w Atlantasie Kłajpeda. Jeśli z geografii nie jesteście orłami, a i nie oglądaliście starć Atlantasu z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski, to podpowiadamy – Kłajpeda jest na Litwie. Powtórzmy – Wojciech Pawłowski jedzie na testy na jakąś litewską dziurę, ale koniec końców nie podpisuje kontraktu.

Ex-bramkarz LEchii ma już 22 lata, ale kolejne pół rok spędza w Udinese. Zasadniczo nie wiemy, na co on tam liczył. No ale dostaje kluczyk do szafki, zamienia Bytów na Udinese. W piłkę jak nie grał, tak nie gra.

Styczeń, 2016 rok

Wojtek od wyjazdu z Lechii rozegrał osiem oficjalnych meczów. Wreszcie stawia na to, by jednak ubierać bluzę bramkarską co tydzień, a nie wycierać tyłkiem krzesełka na trybunach i zwiedzać kolejne ławki rezerwowych. Wybiera więc propozycję wypożyczenia do Rozwoju Katowice. Tam <fanfary> gra regularnie </fanfary>, co jest miłą odmianą w jego karierze. Niestety powrót na boisko jest dla niego brutalny – w 12 meczach traci 24 bramki i tylko raz zachowuje czyste konto. W meczach z Arką czy Miedzią czterokrotnie musi wyjmować piłkę z bramki.

Lipiec, 2016 rok

Jego umowa z Udinese zostaje rozwiązana, a to oznacza WIELKI TRANSFER OD INNEGO KLUB Z SERIE A koniec wypożyczeń. Chętnych do zatrudnienia Pawłowskiego jednak brakuje, więc ten trenuje rekreacyjnie z Rozwojem Katowice. Pojawia się na testach w Chojniczance Chojnice i Eintrachcie Brunszwik. W październiku dzwonią do niego ludzie z Zabrza, bo kontuzji doznał Mateusz Kuchta. Pawłowski jedzie na testy, które wypadają na tyle dobrze, że Górnik podpisuje z nim roczną umowę. Wojtek znów będzie regularnie bronił w Ekstraklasie? Czy możemy odtrąbić piłkarskie zmartwychwstanie? No, nie bardzo: – Jeździłem na ławkę, dostałem szansę w ostatnim meczu ze Stalą Mielec i już po kolejnym okresie przygotowawczym można było odczytywać, że trener Brosz chce na mnie postawić. Ale zaś, kurwa, kontuzja kolana dwa tygodnie przed ligą, gdzie ja nigdy większych problemów ze zdrowiem nie miałem.

Górnik awansował do Ekstraklasy, a Pawłowski zaliczył w tamtym sezonie tylko jeden występ.

Lipiec, 2017 rok

Garść dobrych wiadomości dla fanów talentu zawodnika z Koszalina. Kontrakt Pawłowskiego z Górnikiem zostaje przedłużony o dwa lata, bramkarz zalicza dwa występy w Pucharze Polski (czyste konto przeciwko ROW Rybnik). No i to na tyle radosnych wieści. W lidze broni Tomasz Loska, a Pawłowski wraca do swojej stałej roli – rezerwowego.

Marzec, 2018 rok

Pawłowski po blisko trzech latach przerwy zalicza występ w Ekstraklasie. Górnik zremisował 2:2 z Sandecją Nowy Sącz, co chluby zespołowi nie przynosi, a dla Pawłowskiego nie był to występ z cyklu „Loska, teraz ty przyzwyczaj się do ławki”. Przy golu Trochima był bez szans, być może mógł lepiej zareagować przy trafieniu Kolewa. Poza tym popisał się niezłą interwencją przy uderzeniu Mraza w pierwszej połowie.

25-latek po raz ostatni na poziomie Ekstraklasy zagrał 4 kwietnia 2014 roku. W lidze debiutował blisko siedem lat temu. Od tego czasu podjął wiele złych decyzji, jego kariera mocno się poplątała, ale zbyt dobrze znamy polskie podwórko, by Pawłowskiego skreślać. Może nie w tym sezonie w Górniku, ale karuzela bramkarzy w Ekstraklasie kręci się szybko. Wydaje się, że sam Wojciech poukładał sobie pewne rzeczy w głowie. Swego czasu mieliśmy z niego ostrą bekę, on równie konkretnie nam ripostował. Dzisiaj – cóż, we will say what the time will tell. Pamiętamy jego wejście do Lechii, gdy szalał między słupkami. Chłopie, masz 25 lat. Weź się w garść, odklej od ławki, bo wydaje się, że przed tobą jeszcze kilka dobrych lat grania.

fot. newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...