Reklama

Solidność po nigeryjsku – z kim tak właściwie zagramy jutro?

redakcja

Autor:redakcja

22 marca 2018, 15:55 • 5 min czytania 18 komentarzy

Najpierw Urugwaj, potem Meksyk, za chwilę Nigeria, a potem Korea Południowa. Całe szczęście, że polska reprezentacja przy okazji pojedynków z powyższymi podróżuje co najwyżej palcem po mapie. Tajemnicą poliszynela jest to, iż dwie z ostatnich wymienionych ekip mają robić nam za „symulatory” ekip, z którymi zmierzymy się w grupie na mundialu – Senegal i Japonia. Wszyscy już myślimy o mistrzostwach, choć Adam Nawałka pewnie nieco by nas zganił, mówiąc, że to najbliższy mecz jest najważniejszy.

Solidność po nigeryjsku – z kim tak właściwie zagramy jutro?

A zatem przyjrzyjmy się Nigerii.

Spoglądamy na same nazwiska i jest tu paru gości kopiących piłkę na wysokim poziomie – Victor Moses, Alex Iwobi, Wilfried Ndidi… Nie są to może gracze z topu topów, ale kiedy jednak z powodzeniem grasz w Chelsea, zaliczasz regularne występy w Arsenalu albo stanowisz podporę drugiej linii wciąż solidnego Leicesteru, to na pewno nie można nazwać cię ogórkiem. Jasne, w kadrze Nigeryjczyków wciąż jest też znacznie mniej doświadczonych piłkarzy lub zmagających się z różnymi problemami, ale czy czegoś wam to nie przypomina? Może nie przełożylibyśmy kłopotów naszych jutrzejszych rywali na nas w proporcjach 1 do 1, aczkolwiek ogólny obraz wygląda podobnie – Orły mają w zespole parę mocnych punktów, lecz także kilka mankamentów do poprawy.

Jednym z nich jest chociażby skuteczność Ahmeda Musy. Napastnik dość mocno przejechał się na Leicester City, a Leicester na nim. W poprzednim sezonie dostawał sporo szans, ale 2 gole w 21 meczach na nikim wrażenia nie robią. Przesiadywanie na ławce rezerwowych albo gra w rezerwach tym bardziej. Nie on jeden zresztą zmaga się z podobnymi kłopotami. Na King Power Stadium nie radzi sobie także Kelechi Iheanacho, ale to jest specyficzny przypadek. Jeśli bowiem zerkniemy na jego wyniki w reprezentacji – o tak, te robią wrażenie. Gol i 2 asysty przeciwko Argentynie, po sztuce pakowanej Kamerunowi, Senegalowi czy Togo… To faktycznie dowodzi, iż nasi obrońcy mogą mieć z nim problemy.

– Na mecz z Polską wyjdziemy w najmocniejszym zestawieniu. To dla nas bardzo ważny mecz – deklarował w Przeglądzie Sportowym Gernot Rohr, trener Nigeryjczyków. Zapewne chciałby więc skorzystać z usług Johna Obi Mikela, który od mniej więcej roku gra w Chinach. No i właśnie tu jest pies pogrzebany – z udziału w meczu z Polskim wykluczyła go tamtejsza biurokracja. Kapitan Orłów musiał zostać w Państwie Środka, ponieważ ma problemy z załatwieniem sobie pozwolenia na dalszą pracę w tymże kraju. A szkoda, bo pomimo tego, iż na co dzień występuje w stosunkowo słabej lidze, to jednak ponad dekadę spędził w Chelsea i przez ten czas na pewno nie zatracił swoich umiejętności.

Reklama

Jest się z czego cieszyć? Skoro wiosenne sparingi mają służyć sprawdzeniu naszej jakości, przetestowaniu różnych nowych wariantów, to dobrze byłoby je wypróbować na możliwie najmocniejszym rywalu. Oczywiście nie ma co tragizować z powodu tego jednego piłkarza, choć nie ukrywajmy, podopieczni Rohra zapewne odczują jego brak. Licząc od początku 2017 roku Nigeryjczycy rozegrali bez Mikela 4 mecze i tylko jeden wygrali.

Oprócz jednostek jednak to ogólne wyniki Orłów robią niezłe wrażenie. I sami nawet nie wiemy które bardziej. Uwagę zwraca przede wszystkim wygrana (4:2) tej ekipy z Argentyną w listopadowym sparingu. Tu nawet nie o sam rezultat chodzi, ale też styl tej wygranej. Afrykański zespół niby dał się zdominować zupełnie, natomiast przy nadarzających się okazjach punktował rozluźnionych rywali. Podniósł się, choć przegrywał już 0:2, pomimo tego, że był to tylko mecz towarzyski. To doskonale pokazuje nastawienie Nigeryjczyków, którzy nawet tego typu rywalizacje traktują poważnie. Dobrze byłoby więc, żeby i nasi kadrowicze z podobną powagą podeszli do jutrzejszej potyczki.

Polacy natomiast powinni spróbować pokazać wyższość nad Orłami w sferze technicznej. Dobre pole do popisu w tej kwestii będzie miał Piotr Zieliński. Jeśli nie pokaże pełni swoich umiejętności w takim spotkaniu, z takim rywalem, to kiedy to zrobi? To idealny moment, aby zawodnik Napoli udowodnił, iż jest w stanie robić różnicę nie tylko na papierze. A piszemy o tym z pełnym przekonaniem, bo i nasi rywale są świadomi swojego stylu oraz ograniczeń. – Polska trafiła na Senegal, a nasz zespół do nich pod względem fizyczności. Ten mecz jest więc interesie obu drużyn – przyznawał w „PS” Gernot Rohr.

Trudno mu odmówić racji. Rzut okiem na parę nazwisk, szczególnie z ataku – Iwobi, Musa, Moses, Iheanacho… Mogliby startować w zawodach w biegach krótkodystansowych. Swój styl gry opierają głównie na dynamice, więc nie powinniśmy czuć się zdziwieni, jeśli Orły nastawią się na nas tak jak na Argentyńczyków, to znaczy okopując się na własnej połowie i polegając na rajdach graczy ofensywnych. Oni wykorzystaliby w ten sposób swoje największe atuty, jednocześnie zmuszając Polaków do gry za pomocą ataku pozycyjnego, którego wirtuozami zdecydowanie nie są.

W końcu trzeba też przyznać, że Nigeryjczycy nawet w defensywie radzą sobie nieźle, co widzieliśmy szczególnie afrykańskich eliminacjach do Mistrzostw Świata. Nigeria grała w nich z Zambią, Kamerunem oraz Algierią. Dodajmy, że wygrała 4 razy, zremisowała tylko 2, w obu przypadkach na wyjazdach (Kamerun i Algieria), gdy rywali ratowały jedenastki w końcówych minutach. Ogólnie drużyna Rohra straciła w 6 spotkaniach tylko 4 gole. Byli co prawda jeszcze lepsi – na przykład Maroko przeszło przez swoją grupę bez puszczenia bramki – ale i tak strata 0.66 gola na mecz robi wrażenie. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na ten sam współczynnik u podopiecznych Nawałki – 1.4, zdecydowanie najwyższy wśród europejskich zespołów, które awansowali na rosyjski mundial bezpośrednio.

Reklama

Nigeryjczycy są tym bardziej głodni zwycięstw, ponieważ w ostatnich latach odnosili sromotne porażki na arenie afrykańskiej. Ekipie nierównej, ale nadal stosunkowo silnej, nie przystoi nie zakwalifikować się dwa razy z rzędu do Pucharu Narodów Afryki, a to właśnie przytrafiło się Orłom w 2015 i 2017 roku. Zresztą, okres od mundialu do niedawna pewnie najchętniej wymazaliby ze swojej historii ze względu na chaos, jaki panował wówczas wokół ich kadry narodowej. Zobaczcie chociaż na tę listę trenerów.

Nigeria-trenerzy

Jest na niej Paul Le Guen, chociaż tak naprawdę Francuz nie popracował w Nigerii, ponieważ ostatecznie zdecydował, że nie podobałoby mu się życie w tym kraju. Ostatecznie jego miejsce zajął właśnie Rohr, który wreszcie zaprowadził tam względny porządek.

Ani jemu, ani jego piłkarzom nie życzymy źle, ale też nie mielibyśmy nic przeciwko, gdybyśmy jutro znów wprowadzili w ich szeregi trochę chaosu. Bylebyśmy tylko, nawet w nowym ustawieniu (ponoć Nawałka ma testować to z trójką obrońców) wykazali się większą konsekwencją niż cztery miesiące temu Argentyna, bo inaczej i my możemy zostać boleśnie skarceni.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...