Reklama

Siedem wniosków po starcie I ligi

redakcja

Autor:redakcja

22 marca 2018, 19:41 • 5 min czytania 10 komentarzy

Ulubione rozgrywki Polaków wróciły już trzy tygodnie temu, a więc czas na pierwsze wnioski. Oczywiście wielkich analiz nie będzie, bo pierwszoligowców – przynajmniej większość z nich – zaskoczyła zima (KLIK). Kilkanaście spotkań jednak rozegrano, a na ich podstawie wysnuliśmy kilka spostrzeżeń. 

Siedem wniosków po starcie I ligi

Co tam słychać u lidera rundy jesiennej?

Przestał liderować i spadł na trzecią pozycję, ponieważ dwukrotnie poniósł sromotną porażkę z zimą. Chojniczanka po przerwie zimowej jeszcze u siebie nie zagrała. Oczywiście wszystko przez brak podgrzewanej murawy, która dopiero będzie montowana po zakończeniu sezonu.

– Na razie jesteśmy na etapie szukania projektanta. Gdy go znajdziemy i wykona projekt, ogłosimy przetarg na wykonanie. Roboty na stadionie będą mogły zacząć się dopiero po rozegraniu ostatniego meczu, a więc na początku czerwca. Czasu będzie bardzo mało, dlatego nie ma szans, by z tym zdążyć na start nowego sezonu – powiedział nam wiceprezes klubu, Jarosław Klauzo.

Udało się jedynie pojechać na trudny teren do Bielska-Białej i wywieźć cenny punkcik. W mecz z Podbeskidziem zawiodła przede wszystkim ofensywa, bo piłkarze trenera Brede nie potrafili stworzyć wielu sytuacji bramkowych. W pierwszej połowie właściwie nie istnieli, a dopiero po przerwie coś drgnęło. Choć nie mówimy tutaj o wielkim naporze na bramkę gospodarzy, a najlepiej niech świadczy o tym fakt, iż najbliżej strzelenia bramki był obrońca, Wojtek Lisowski. Szału więc nie było, a na kolejny mecz „Chojny” jeszcze trochę poczekamy, ponieważ teraz nie zima, a przerwa reprezentacyjna nie pozwoli grać. Cóż, przyszłość Chojniczanki zapowiada się pracowicie, bo będą musieli grać co trzy dni, co ostatecznie może przełożyć się na słabsze wyniki.

Reklama

Mateusz Piątkowski wraca i rozdaje karty

Trochę czasu minęło od ostatniej wizyty Piątkowskiego na boiskach zaplecza ekstraklasy. I okazuje się, że fani I ligi mieli za kim tęsknić. Mateusz potrzebował zaledwie trzech spotkań, by stać się najlepszym strzelcem Miedzi (ex aequo z Marquitosem i Piaseckim) w tym sezonie. Były zawodnik Wisły Płock już w pierwszym meczu z Odrą zaliczył dublet, a także pokazał, że wiele jeszcze potrafi i spokojnie może być gwiazdą na tym poziomie. Choć sam powiedział w wywiadzie z Przemysławem Michalakiem, że zbyt długo w I lidze grać nie zamierza: – „Dla mnie liczy się przede wszystkim awans, wynik drużyny. Jeśli ten cel osiągniemy, moje liczby to będzie sprawa drugorzędna, ale nie da się ukryć, że fajnie zdobywać bramki, które dają nam ważne zwycięstwa. Po to tu jestem, chcę iść za ciosem.”

Miedź pręży muskuły

No właśnie, mają Piątkowskiego, który jest ważnym ogniwem, ale nie jedynym. Do drużyny powrócił również syn marnotrawny, czyli Forsell. Co prawda Fin jeszcze nie wrócił do dyspozycji z poprzedniego sezonu, ale dał już pierwsze znaki, że niebawem tak się stanie – mecz z Odrą, w którym błysnął kilka razy najlepiej o tym świadczy. Szczególnie w pamięć zapadła nam akcja Marquitos-Forsell-Piasecki, w której fiński pomocnik wystawił patelnię Piaseckiemu. W Legnicy, jak na pierwszą ligę, mają naprawdę bardzo mocny skład, a świadczy o tym najlepiej fakt, że na ławce rezerwowych siedzi Łukasz Garguła, Przemysław Mystkowski, a niebawem dołączy do nich Wojciech Łobodziński (leczy kontuzje), bo Marquitos jest w takiej formie, że grać po prostu musi. Poza tym atutem drużyny z Legnicy jest również to, że oni spotkań przekładać nie musieli, a więc będą grali w system co siedem dni.

GKS Katowice potwierdza aspiracje

Odszedł Mandrysz, a przybył Paszulewicz, który zaliczył niezłe wejście do nowej drużyny, bo GieKSa wciągnęła lewą dziurką od nosa Raków Częstochowa. Oczywiście wynik niezbyt pokazuje dominację drużyny z Katowic, ponieważ skończyło się skromnym 2:1, jednak na boisku było widać dużą przewagę gospodarzy. Popłoch na lewym skrzydle siał Prokić, a strzelał Wojtek Kędziora… Co prawda jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale GKS wygląda na drużynę, która wreszcie ten upragniony awans może ugrać. Chociaż tak samo napisalibyśmy pewnie rok i dwa temu, bo wiecie – teraz, już, hej, katowiczanie w ekstraklasie! A potem chuj, dupa i kamieni kupa, awansu nie ma.

Reklama

Tonący Baniaka się chwyta 

Nie ma w I lidze drużyny gorszej od Łęcznej, a pierwsze mecze na wiosnę tylko to potwierdziły. Ruch Chorzów jest niżej w tabeli, ale tylko dlatego że został ukarany sporą liczbą ujemnych punktów. Na początku sezonu mówili w Łęcznej, że szybko wrócą do ekstraklasy, ale nie bardzo im wierzyliśmy. Choć nie przypuszczaliśmy również, że znowu spadną, a wszystko na to wskazuje. W tej drużynie nie ma ducha walki, pomysłu na bronienie się i atakowanie. Pewnie dlatego zwolniono Sławomira Nazaruka. Wszystko okej, bo gość spartolił totalnie, ale dlaczego jego następcy szukano na afrykańskiej prowincji? Bo właśnie tam pracował Baniak z reprezentacją U-15 Burkina Faso. Wcześniej zaliczył kuriozalny sezon we Flocie Świnoujście, co również najlepiej o nim nie świadczy. Wiadomo jednak, że Baniak jest trenerem, który może przypominać Franciszka Smudę, a więc może sentyment? Generalnie nie widzimy zbyt dużych szans, by Łęczna na zapleczu pozostała, jeśli tam faktycznie nie dojdzie do konkretnej zmiany w grze niektórych piłkarzy.

Olimpia wreszcie strzela bramki

Na ratunek przybył Dariusz Kubicki, z którym drużyna w sezonie 2014/2015 wykręciła najlepszy wynik. W przerwie zimowej pojechaliśmy do trenera i zapytaliśmy, czy zidentyfikował już problem w drużynie.

Jestem szkoleniowcem, który nie patrzy w przeszłość. Nie interesuje mnie, co było źle w rundzie jesiennej. Każdy zawodnik ma czystą kartę. Oczywiście mam świadomość, że drużyna strzelała mało bramek, dlatego staramy się to poprawić. Zresztą sam pan widział, że dzisiaj na treningu nad tym pracowaliśmy – powiedział Kubicki.

Na jesień Olimpia strzelała średnio 0,57 bramki na mecz. W dwóch meczach po przerwie zimowej zdobyła już cztery gole. Dwie wpakował Michalik, a kolejne dwie Filip Jazvić, który został zakontraktowany w trakcie zimowego okienka transferowego. Drużynie Kubickiego udało się jeden mecz wygrać, a drugi przegrać. Prognoza na dzisiaj? Utrzymanie.

Ostatnie chwile Ruchu Chorzów w I lidze

Jak donosi użytkownik  Twittera, Janekx89 w Chorzowie szukają nowej opcji na ławkę trenerską.

Wydaje się jednak, że nawet Pep Guardiola nie zdołałby Ruchu utrzymać, bo strata do bezpiecznej pozycji jest zbyt duża. Na dodatek nie widać nawet promyczka nadziei na wielką remontadę, ponieważ Chorzowianie nie grają choćby przyzwoicie. Co prawda w meczu ze słabiutką Bytovią wygrali, ale już kolejne spotkanie z Podbeskidziem pokazało, że Rocha w przerwie zimowej nie znalazł sposobu, by załatać dziury w obronie.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

10 komentarzy

Loading...