Reklama

Sandecja dostarczyła trochę rozrywki, ale powoli czas się żegnać

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

16 marca 2018, 17:35 • 5 min czytania 13 komentarzy

Przez moment wydawało się, że Sandecja może napisać fajną historię, po raz pierwszy w swoich dziejach wchodząc do Ekstraklasy i utrzymując się w niej, nawet mimo braku własnego stadionu. Dziś prawdopodobieństwo happy endu jest bardzo niskie. Znacznie więcej wskazuje na spadek z hukiem, po którym jeszcze długo będzie się lizało rany. 

Sandecja dostarczyła trochę rozrywki, ale powoli czas się żegnać

Drużyna z Nowego Sącza nie tyle wywalczyła sobie awans do elity, co wręcz wyważyła do niej drzwi. Wiosną odniosła aż 11 zwycięstw (z czego siedem z rzędu) i na trzy kolejki przed końcem mogło się rozpocząć świętowanie. Rywalizację na najwyższym szczeblu też zaczęła zaskakująco dobrze. Po dziewięciu kolejkach beniaminek miał na koncie 14 punktów i zajmował szóste miejsce w tabeli. Już wtedy jednak w klubie źle się działo, po euforycznej atmosferze sprzed kilku czy kilkunastu tygodni nie było śladu.

Wszystko zaczęło się sypać na przełomie lipca i sierpnia, gdy na testy przyleciał Freddy Adu. Jego temat istniał już zimą, ale wtedy nie wyszło. Trener Radosław Mroczkowski był najpierw totalnie zaskoczony, a potem wściekły. Nie miał zamiaru nawet sprawdzić umiejętności Amerykanina, w przypadku którego dyrektor sportowy Arkadiusz Aleksander pisał wprost, że w dużej mierze chodzi o wymiar marketingowy („my już swój cel minimum osiągnęliśmy po pięciu minutach jego pobytu w Polsce”). I faktycznie – pisali o tym wszyscy, ale dość szybko nie w tym kontekście, co trzeba. Skończyło się na tym, że Mroczkowski publicznie dyskredytował Aleksandra i prezesa Grzegorza Haslika, dając do zrozumienia, że wszystko funkcjonuje na wariackich papierach. A sam Adu na Twitterze (ponad 350 tys. obserwujących) nie ukrywał pretensji do klubu. No, nie o taką promocję walczono… Działacze mogli to znacznie lepiej rozegrać, ale trenerowi też zabrakło wyczucia. Mleko już się jednak rozlało.

Za tę sprawę Mroczkowski był bardzo zły na rzecznika prasowego Marcina Rogowskiego. Ten w końcu nie wytrzymał i w oficjalnym piśmie do prezesa (!) poskarżył się na szkoleniowca. Konflikt narastał, aż po wygranym meczu z Termaliką trener zapowiedział, że jeśli Rogowski będzie prowadził pomeczową konferencję, on na nią nie przyjdzie. Postawił na swoim, wydarzenie obsłużył przedstawiciel formalnych gości. Rogowski miejsca pracy nie zmienił, ale przestał być rzecznikiem.

Sandecja coraz bardziej zaczęła jawić się jako klub śmieszny i niepoważny. Trudno przyjąć to za jedyne wytłumaczenie sportowej degrengolady, która postępowała, ale na pewno nieciekawa otoczka miała wpływ na zawodników. Później doszły cyrki ze stadionem. Zaraz po awansie wyrażano nadzieję, że może już od rundy wiosennej zespół będzie grał na nowy obiekcie. W najgorszym razie prognozowano, że stanie się to od przyszłego sezonu. Tymczasem pod koniec grudnia… prezydent Nowego Sącza Ryszard Nowak anulował przetarg i zarządził rozpisanie nowego. Pierwotnie wykonawca miał zrealizować projekt za 60 mln zł, ale okazało się (?), że to ponad możliwości miasta i nawet 50 mln zł byłoby kosztem zbyt wysokim. Wyszło na to, że minęło pół roku i wrócono do punktu wyjścia. Jaja.

Reklama

Drużyna męczyła się więc jako „gospodarz” w Niecieczy, a my męczyliśmy się, oglądając kolejne mecze. Sandecja w coraz bardziej skrajnej formie zaczęła zaniżać ligową frekwencję. W pięciu ostatnich spotkaniach „u siebie”, aż trzy razy na trybunach stawiło się mniej niż tysiąc widzów! Z Jagiellonią było ich 724, z Zagłębiem Lubin 312 (!!!), a w miniony weekend z Piastem Gliwice 612. Zgroza – nawet zimowa aura tego nie usprawiedliwia.

Sandecja sprawi niespodziankę na wyjeździe z Cracovią? Jeśli tak, TOTOLOTEK.PL płaci 5,25

I tak oto nowosądecka ekipa dobiła już do osiemnastu z rzędu meczów bez zwycięstwa. Nie widać ani jednej przesłanki, która zwiastowałaby odwrócenie karty. Sandecja tak jak na papierze miała najsłabszą kadrę w lidze, tak ma ją nadal. Na dodatek ci nieliczni, którzy wcześniej grali dobrze (Michał Gliwa, Dawid Szufryn, Aleksandyr Kolew) zaczęli dostosowywać się do reszty. Gliwa coraz częściej zawala gole, Szufryn przestał być ostoją defensywy, a Kolew – zimą będący na celowniku Lecha – nie stwarza żadnego zagrożenia pod bramką rywali. Kazimierz Moskal nie za bardzo ma z czego rzeźbić, a że pracując z lepszym materiałem najczęściej remisował, nic dziwnego, że teraz głównie przegrywa.

Piłkarze zapewne chcą, ale chyba już sami nie za bardzo wierzą, że mogą. Z Piastem oglądaliśmy jedenastu ludzi, którzy nie do końca wiedzą, po co są na boisku. Żeby dodać do wszystkiego trochę komizmu, po meczu Wojciech Trochim po rozmowie z kibicami, oddał jednemu z nich koszulkę. Obserwujący wszystko z góry Szufryn wyśmiał swojego kolegę, krzycząc: – Trochu, Trochu! Za co Ty im kurwa koszulkę oddałeś? Ty kurwa debilu! Ty jesteś głupi?! Mocno zdziwiony Trochim odpowiedział: – No koszulkę mu dałem, to jakiś problem jest? I poszedł do szatni. Oglądajcie od 1:20:

Gdy video z tego zdarzenia rozeszło się po sieci, niektórzy kibice domagali się nawet wyrzucenia Szufryna z klubu. Sam zainteresowany tak to tłumaczył portalowi sadeczanin.info: – To jedno wielkie nieporozumienie. Chwilę wcześniej w budynku ktoś wprowadził mnie w błąd, że kibice kazali oddać Wojtkowi koszulkę, bo nie jest godny reprezentowania naszych barw. Następnie zauważyłem, że on ją komuś na trybunie przekazuje. Zdenerwowałem się, bo kto, jak kto, ale Trochu zawsze dawał z siebie wszystko dla Sandecji i w pełni należy mu się szacunek. Absurdalna sytuacja, którą bezmyślnie rozdmuchano.

Reklama

Mało wam? To jeszcze nie koniec. Dwa czy trzy dni temu na trening zawitała delegacja kibiców. Nie wpadli na kawę i ciasto. Zamiast tego trener Moskal otrzymał m.in. „cenne uwagi na temat składu i taktyki”. No, to teraz można być dobrej myśli!

Sandecja zapadnie nam w pamięć dobrymi meczami w Gdańsku i Białymstoku, dostarczyła trochę rozrywki, mieliśmy o czym pisać. Na dziś jednak z punktu widzenia postronnego obserwatora, nie ma ani jednego powodu, dla którego należałoby trzymać kciuki za ten klub w walce o utrzymanie. A po prawdopodobnym spadku nowego stadionu zapewne już nie będzie nawet na papierze, bo komu byłby on potrzebny w I lidze?

Cracovia zrobi swoje i pokona Sandecję? TOTOLOTEK.PL płaci po kursie 1,65

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...