Reklama

United za burtą, Sevilla w ćwierćfinale. Historia pisze się na naszych oczach!

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2018, 23:07 • 4 min czytania 102 komentarzy

Myśleliśmy, że Manchester United zagrał w pierwszym meczu z Sevillą tak asekurancko, tak nudno, bo nieco ją zlekceważył. Że nie forsował tempa, ponieważ zdawał sobie sprawę z własnych ułomności, ale na Old Trafford pokaże swoje najlepsze oblicze, zademonstruje siłę. Ale nie, to byłoby zbyt piękne. Mieliście deja vu? Cholera, my też. Wychodzi na to, że Czerwonym Diabłom nie zdarzył się wypadek przy pracy. One po prostu takie są…

United za burtą, Sevilla w ćwierćfinale. Historia pisze się na naszych oczach!

Sami nie wiemy. Słabe? Nie do końca, bo jednak w obronie często wyglądają całkiem solidnie, czy to w lidze, czy też w Champions League. Bez pomysłu na grę? O tak, to już bardziej, zwłaszcza z przodu. Fanatycy szachów może dojrzeli w ich dzisiejszym występie jakieś schematy. My jednak skłanialibyśmy się ku innej opcji – tu po prostu brakowało polotu, jakiego oczekiwalibyśmy od drużyn występujących w fazie pucharowej Ligi Mistrzów.

Bo i Sevilla w pierwszej połowie też nie zachwyciła, aczkolwiek ją nawet nieco można usprawiedliwić. Nie kompletnie, ale jednak, wszak Andaluzyjczycy grali dziś na wyjeździe, a że w ostatnim czasie miewali problemy z defensywą, to logicznym ze strony Montelli posunięciem było poprawienie tego właśnie aspektu gry. Oczekiwaliśmy, iż właśnie takie podejście zaprezentuje United – poczeka na błędy rywala, a potem bezlitośnie go wypunktuje. I chyba mniej więcej w tym momencie rozbił się plan Jose Mourinho na tę potyczkę – bo jednak Los Nervionenses całkiem nieźle się dziś bronili. Może to dzięki temu, że nie wystąpił Miguel Layun?

Zaraz po przerwie była szansa, że w końcu zacznie się dziać. Około 50. minuty świetną okazję stworzyła sobie Sevilla. A może raczej powinniśmy napisać, że stworzyli ją obrońcy Manchesteru United? Dziwna to była sytuacja, bo nagle przed polem karnym nie widzieliśmy ani jednej czerwonej koszulki, a w pole karne radośnie wbiegał sobie Joaquin Correa. No i gdyby nie był Joaquinem Correą, to pewnie zobaczylibyśmy gola, a tak? Argentyńczyk uwielbia akcje jeden na jednego, dał się dogonić rywalowi i za chwilę stracił piłkę. Koncertowo spartolona akcja.

Im bliżej końca meczu było, tym lepszy się on stawał. Przede wszystkim dlatego, że zaczął toczyć się według scenariusza „cios za cios”. I w końcu United nadziało się na jedną z kontr Sevillistów. W roli głównej wystąpił – według Andaluzyjczyków pewnie już – jego wysokość Pablo Sarabia, który dostrzegł wybiegającego na pozycję Ben Yeddera. Ten zaś parę chwil wcześniej pojawił się na boisku, zaliczył więc piorunujące wejście. Choć był przy nim obrońca, to najpierw Francuz utrzymał go na dystans, a potem szybkim ruchem nogą wykiwał z łatwością. Uderzył przy słupku i nawet taki spec jak David de Gea nie mógł tutaj wiele zrobić.

Reklama

Mourinho już wcześniej próbował ratować się Paulem Pogbą, który zmienił Fellainiego, ale nawet on nie pomógł Czerwonym Diabłom. Miał zrobić różnicę, zdominować Los Nervionenses w środku pola, ale nic takiego nie miało miejsca. Jego występ możemy podsumować tym zagraniem. Cóż za finezja, cóż za precyzja, cóż za błyskotliwość!

Za to Sevilla dołożyła drugie trafienie za sprawą Ben Yeddera i… wcześniej chwalonego przez nas De Gei. Ok, jego uderzenie nie było zbyt łatwe, ale z drugiej strony Hiszpan też dał ciała. Najpierw źle się ustawił, a potem… Nawet nie wiemy jak to nazwać. Wrzucił sobie piłkę do siatki? Odbił ją niefortunnie? Fakty są jednak takie, iż futbolówka znalazła się całym obwodem za linią bramkową i golkiper, choć rzucił się jeszcze za nią, nie zdążył jej wybić w boisko.

Z Old Trafford zaczęli wychodzić ludzie, lecz tym, co pozostali cień nadziei dał Lukaku w 84. minucie. Z rzutu rożnego dośrodkował Rashford, a Belg świetnie odnalazł się w polu karnym i wreszcie się nie pomylił. Pięknie złożył się do strzału i pokonał Sergio Rico. Manchester szturmował dalej, wszystkimi siłami, bez patrzenia na tyły. Dlatego Ben Yedder mógł jeszcze zdobyć hat-tricka, ale znalazł się w tak komfortowej sytuacji, że aż zgłupiał i strzelił wprost w De Geę, będąc z nim sam na sam.

W końcu jednak rozbrzmiał końcowy gwizdek i historia została napisana – Sevilla awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów (w obecnym formacie) po raz pierwszy w swojej historii. Wreszcie też przełamała się w jakimś ważniejszym meczu, bo dotychczas, zwłaszcza w Primera Division, zawalała każdy taki koncertowo, jeden po drugim. Tym bardziej szanujemy i podziwiamy jej dzisiejszą postawę, skoro potrafiła się spiąć, przełamać własne słabości i wyrzucić Manchester United za burtę. A skoro ten grał tak słabo, to zdecydowanie nie będziemy za nim tęsknić.

Reklama

Manchester United 1:2 Sevilla (0:0)
0:1 Ben Yedder 74′
0:2 Ben Yedder 78′
1:2 Lukaku 84′

Fot. newspix.pl

Najnowsze

Liga Mistrzów

Anglia

Guardiola znów broni Haalanda: To raczej kwestia całej drużyny

Antoni Figlewicz
0
Guardiola znów broni Haalanda: To raczej kwestia całej drużyny

Komentarze

102 komentarzy

Loading...